„Droga Pani Winfrey. Jestem wielbicielem Pani
Programu. Wydaje mi się Pani osobą, której naprawdę
nie jest obojętny los innych ludzi. Piszę
do Pani, aby opowiedzieć o małej wiosce
Korphe w Pakistanie i o szkole, którą chciałbym
tam zbudować. Czy wie Pani, że dla wielu
dzieci w tym przepięknym rejonie Karakorum
brakuje szkół?”, pisał do gwiazdy amerykańskiej
telewizji, Oprah Winfrey, Greg Mortenson,
pielęgniarz z Kalifornii, zarazem zapalony
himalaista, który uratowany przez miejscowych podczas tragicznego
powrotu z nieudanej wyprawy na K2 postanowił spłacić dług, budując
w wiosce szkołę. Choć na pierwszy apel Mortensona w postaci
niemal 600 wysłanych listów nadeszła… jedna wpłata, determinacja
oraz umiejętność zjednywania sobie ludzi sprawiły, że z jednej
szkoły zrobiły się… 53.
Określenie Mortensona przez wydawcę „prawdziwym Indianą
Jonesem” może być dla niego krzywdzące nieco. Nie ma w nim
bowiem wiele (może poza odwagą, urokiem osobistym i uporem)
z filmowego archeologa. Jest za to ujmująca skromność, magnetyzm
i pasja czynienia dobra. A opowieść, spisana piórem dziennikarza
Davida Olivera Relina, dorównuje jej bohaterowi. To książka z pewnością
– tu się zgodzę z wydawcą – niecodzienna i krzepiąca. Poza
tym porywająca. I pouczająca – także dla tych, którzy uważają, że
wiedzą już wszystko na temat konfliktów trawiących rejon („Po powrocie
z Afganistanu problemy Pakistanu wydają się łatwe do ogarnięcia”),
w którym Mortensonowi przyszło realizować swą jakże szlachetną
misję.