Krzysztof Warlikowski jest dziś modny. Dawni przeciwnicy szykują mu laury,
uhonorowano go Europejską Nagrodą Nowej Rzeczywistości (2008),
powstają poświęcone mu książki. Grzegorz Niziołek rozpoczyna więc
swoją monografię od deklaracji: „Warlikowski to my”. Wprawdzie to nie
jest sentymentalna identyfikacja, ale wskazanie na wspólnotę doświadczeń
widowni, jakich dostarczyła twórczość artysty, to jednak taka formuła budzi
pewien niepokój. Przyszła na artystę niebezpieczna pora. Jeśli ulegnie
rozhuśtanej fali zachwytu, może utonąć. Chociaż zapewnia, że chce wsłuchiwać
się w potrzeby widowni, to o jej starszej części, która go w końcu
polubiła, wypowiedział się niedawno z pewnym przekąsem: „Czego się
można spodziewać po pięćdziesięcioletnim człowieku? Jakiegoś ognia? Jak
często jeszcze ten ogień może się jeszcze rozpalić”. Urodzonemu w roku
1962 Warlikowskiemu do 50. brakują zaledwie 4 lata…
Książka Niziołka nie jest opisem całej drogi przebytej przez artystę.
Monografistę interesuje niespełna 10 przedstawień – od głośnego
„Poskromienia złośnicy” Szekspira w Teatrze Dramatycznym (1997)
po „Anioły w Ameryce” Tony’ego Kutchnera (2007). Na czas wyznaczony
premierami tych spektakli przypadł cały okres jego współpracy
z Teatrem Rozmaitości (vel TR Warszawa) Grzegorza Jarzyny. Teraz
rozpoczął się czas pracy na własną rękę w utworzonym w Warszawie
Nowym Teatrze, ale to nie napisany jeszcze rozdział monografii.
Autor książki poczynił pewne wyłomy od przyjętej zasady opisu,
sięgając po kilka przedstawień zrealizowanych za granicą, wiążących się
w sposób naturalny z charakterystyczną dla Warlikowskiego problematyką
i stylistyką. Ale kluczowe w twórczości artysty są jego powroty do
Szekspira, którym Niziołek poświęca szczególnie wiele miejsca, podkreślając
psychoanalityczne tło relacji twórcy i autora „Hamleta”.