Wtorek, 5 marca 2019
WydawcaBellona
AutorMarek Walicki
RecenzentTomasz Zbigniew Zapert
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2018
Liczba stron352
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 2/2019

Pasjonujące wspomnienia harcerza Szarych Szeregów, zbiega z komunistycznej Polski i wieloletniego dziennikarza radiowego – pracownika sekcji polskiej Radia Wolna Europa oraz Głosu Ameryki.

Miał 18 lat, kiedy jesienią roku 1949 uciekł na Zachód wraz z klasowym kolegą z liceum imienia Emilii Plater w Zalesiu Dolnym, gdzie kilka miesięcy wcześniej zdali maturę. Początkowo rozważali ucieczkę w pobliżu Świnoujścia. Marek Walicki odbył nawet rekonesans na wyspę Uznam, ale jak ujrzał tabuny wopistów z pepeszami, spacerujących po plaży również nocą, pożegnał się z tym pomysłem. Postanowili dotrzeć na Zachód przez Czechosłowację. Wybrali lesiste wzgórza w pobliżu przylegającej do amerykańskiej strefy okupacyjnej Niemiec osady Železná Ruda – Eisenstein.

Nim tam się znaleźli, wędrując przez Śnieżkę, o mało nie wpadli w ręce WOP. Zaskoczył ich świeżo wzniesiony budynek strażnicy na karkonoskim szlaku. Musieli się tam zameldować. Szczęśliwie kapral WOP-u nie miał doświadczenia, a może po prostu nie wzbudzili jego podejrzeń.

W Pradze pomogła im rodzina Czechów, zapoznana przez Walickiego kilka lat wcześniej. Przechowali Polaków przez kilka dni, pomogli w zakupie biletów w stronę granicy z amerykańską strefą okupowanych Niemiec, załatwili mapę wojskową tego obszaru, wreszcie eskortowali na właściwy dworzec kolejowy i peron.

Fortuna śmiałkom sprzyjała, niemniej nie obyło się bez komplikacji. Część trasy, wiodącej z Pragi via Pilzno ku granicy, pokonali na… buforach ostatniego wagonu, udało się przechytrzyć dociekliwego konduktora, umknąć uwadze czechosłowackich pograniczników, a po skokach z pędzącego pociągu wylądowali bezpiecznie, uniknąwszy kontuzji.

Bez wątpienia pomogły sprawności harcerskie. Szczególnie jak po opuszczeniu pociągu przedzierali się dżdżystą i mglistą nocą po przygranicznych bezdrożach. W końcu obrali właściwy azymut, docierając na upragniony Zachód.

Za ucieczkę maturzystów komuniści ukarali Emilię Steinbokównę kierującą liceum, do którego uczęszczali. Dowodzi tego pismo Ministerstwa Oświaty w Warszawie z 3 lutego 1950 roku zawiadamiające, że dyrektor przeniesiona została „w stan spoczynku za brak odpowiedniego nastawienia młodzieży pod względem ideowym”.

W Polsce Walicki chciał zostać architektem. Zdał nawet egzamin do Liceum Sztuk Plastycznych, po ukończeniu którego łatwiej się było dostać na wydział architektury, lecz przekonano go, że wykształcenie ogólnokształcące jest bardziej uniwersalne. Gdy znalazł się Monachium, studiował ekonomię polityczną, później zapisał się na stomatologię, z myślą ukończenia tych studiów w USA. Z różnych powodów okazało się to niemożliwe, toteż pozostał przy dziennikarstwie. Najpierw w amerykańskiej agendzie Radia Wolna Europa, a potem w Głosie Ameryki. I o tym także traktują te bezpretensjonalne wspomnienia o niemałym walorze poznawczym.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ