Piątek, 30 kwietnia 2004
Rozmowa z Bogdanem Szymanikiem (BOSZ)
– Podczas Salon du Livre w Paryżu odbyły się zorganizowane przez Francuzów seminaria poświęcone rynkowi książki. Obecni byli przedstawiciele polskich firm: Bellona, Muza, WNT, Europa, Harmonia, LexisNexis, Atena, Pogranicze, Czytelnik, Rosikoń Press, słowo/obraz terytoria, Książnica, Bosz, Wydawnictwo Edukacyjne, PWN, Odeon. Francuzi podkreślali znaczenie ustawy Langa. Jakie były reakcje? – Na koniec zrobiliśmy głosowanie wśród Polaków i wszyscy absolutnie zostali przekonani do takiego rozwiązania. – Czy nie należy widzieć ustawy Langa jako formy obrony kultury francuskiej przed amerykanizacją? – Nie mam żadnych głosów, ani dowodów, że była to forma obrony. Chodziło o propagowanie czytelnictwa, porządkowanie rynku. Inicjatywa wyszła od wydawców. To się sprawdziło i zniknęła ogromna liczba wrogów ustawy. Przeciętny Francuz kupuje dzisiaj 6 książek rocznie! To jest wynik dużo lepszy niż przed wprowadzeniem ustawy Langa. Tak nam to przedstawiono. – Sądzi pan, że polski rynek należy uregulować ustawowo? – Nawet największy optymista nie powie, że polski rynek książki jest uporządkowany, czysty i czytelny. Jak go zatem uporządkować? Czy będziemy eksperymentować – niczym uczeń na chemii – i doprowadzimy do 10 poparzeń, zanim odkryjemy, że leje się kwas do wody? Czy też poszukamy nauczyciela? Jestem za szukaniem wzorców. Według mnie Niemcy, Szwedzi, czy Austriacy mają jednak inną mentalność. Musimy raczej poszukiwać nauczycieli wśród Włochów, Hiszpanów, Francuzów, którzy mają w sobie tę odrobinę „bałaganiarstwa”. Ponieważ polskie wewnętrzne, branżowe uregulowania nie sprawdziły się (jak np. piękna inicjatywa „Kodeks dobrych obyczajów”), myślę, że na wzór francuski ustawowe uregulowania mogłyby wszystkim poważnym firmom tylko pomóc. – Ta ustawa jest bardzo krótka, zawiera 11 punktów, ale czy wprowadzanie podobnej ustawy w Polsce ma sens? Jakie byłyby sankcje za łamanie ustawy? – Nie wybiegam tak daleko. W Polsce prawo jest łamane w rządzie, wszędzie dookoła. We Francji reaguje środowisko. Następuje zerwanie współpracy. Środowisko jest solidarne, wie, że ta ustawa pomaga wszystkim rzetelnym podmiotom. Zwiększyła się także sprzedaż książek. Obawiam się, że ustawa Langa jest kojarzona w Polsce głównie jako ustawa nakazująca drukowanie cen na okładkach. A jest to daleko, daleko więcej. I nie ma wątpliwości, że ustawa ta przyczyniła się do uporządkowania rynku we Francji. – Co to znaczy uporządkowany rynek? – Zrównoważony. W którym występuje pięć – sześć kanałów dystrybucji. Markety, duże sieci księgarskie, małe sieci, księgarze niezależni, sprzedaż wysyłkowa, w ograniczonym stopniu kluby książki. Żaden z nich nie może mieć zdecydowanej przewagi nad pozostałymi, ponieważ prowadzi to do praktyk monopolistycznych. W  Polsce ta równowaga została zdecydowanie zachwiana tak z naszej winy, jak i z braku doświadczenia. Francuzi już przez to przeszli. I księgarstwo niezależne jest tam widziane jako bardzo ważny element równoważący siłę marketów. Wydawcy powinni zdawać sobie z tego sprawę, zwłaszcza ci, którzy mówili, że niezależne księgarstwo jest niepotrzebne i anachroniczne. Na dłuższą metę zachłyśnięcie się marketami było porażką wydawców, a przez niektórych jest dzisiaj postrzegane jako głupota. – Mówi pan, że równowaga została w Polsce zachwiana. Kiedy? – Może lepiej powiedzieć, że równowaga nie została w Polsce zbudowana. Na dobrą sprawę od 1990 roku cały czas ten rynek się formuje i wciąż jest bardzo daleki od normalności. Niewątpliwie jestem pod wrażeniem francuskich rozwiązań. – Czy nie widzi pan tego w ten sposób, że każdy kontakt z jakimkolwiek zorganizowanym rynkiem będzie wywoływał podobne wrażenia? – W zasadzie ma pan rację, bowiem trudno jest znaleźć równy naszemu poziom chaosu. Wszelako moje uznanie dla rynku francuskiego wiąże się z bardzo konkretnymi efektami działania ustawy jak: zrównoważony rynek, duży poziom czytelnictwa, trwała ochrona słabszych podmiotów rynku, bardzo dobrze zorganizowana dystrybucja, czytelne i, mam przekonanie, uczciwe, oparte na dużej jawności zasady handlu itp. Muszę jednocześnie powiedzieć, że rynek amerykański nie wzbudza we mnie aż takiego entuzjazmu – Dlaczego? – Ponad 10 lat eksportuję do Nowego Jorku polskie książki, nie tylko mojego wydawnictwa. Istniejemy w polskich księgarniach, trochę znamy amerykański rynek dystrybucji. Mamy swoje książki w Amazonie, próbujemy wejść do sieci detalicznych. I mogę powiedzieć, że to jest rynek gigantów. Koszt wejścia jest ogromy. Miałem kilka spotkań bezpośrednich z dystrybutorami w Stanach – Amerykanami i Polakami. Moja wiedza nie jest tylko teoretyczna. Na pewno nie jestem zwolennikiem przymierzania się do tamtych warunków, ani też porównywania naszych rynków. – Dużo sprzedaje pan do USA? – Rząd wielkości to 100-200 tys. dolarów rocznie. Jest wyraźna tendencja wzrostowa. – Wróćmy do zrównoważonego rynku we Francji. – We Francji udział w rynku każdego z pięciu – sześciu kanałów przekracza 10 proc. Udział niezależnego księgarstwa to ponad 30 proc., to jest dużo. FNAC i markety, każde z osobna, mają mniej. To jest bardzo ważne. Czym innym jest 30 proc. udziału kilku tysięcy niezależnych punktów, o niezorganizowanej strukturze, a czym innym jest 30 proc. udziału jednej sieci, która podyktuje jednoznaczne warunki. Kiedy sieć Leclerc zażądała rabatów, których francuscy wydawcy nie chcieli i nie mogli spełnić, została odcięta od dostaw na rok. Wydawcy mogli sobie na to pozwolić. Po roku wrócili do współpracy z inicjatywy Leclerca i na normalnych warunkach. – Jest to argument: utrzymywanie księgarstwa niezależnego jako przeciwwagi dla wielkich sieci. Ale czy jest tu związek z obowiązkiem drukowania cen, a nie np. ze zwiększeniem rabatów za jakość obsługi? Tego nie wiem. – Niezupełnie jako przeciwwagi, a raczej jako równoprawnego uczestnika rynku, który dotrze tam, gdzie nie dotrą wielcy. Ceny i rabaty – to oczywiście musi być połączone. Ale w moim odczuciu cena detaliczna jest punktem wyjścia. Bez tego pozostałe manewry się nie sprawdzą, ponieważ wszystko inne pozostanie płynne. Bliżej nieokreślona, nieznana i zmienna cena zbytu, walka o dodatkowe dwa, trzy procenty upustu, itd. Ostatecznie cena końcowa produktu, którego jestem właścicielem dopóki nie dostanę pieniędzy – będzie mi nieznana. Jestem zwolennikiem ustalenia ceny detalicznej przez producenta-wydawcę. Skoro mój album kosztuje 99 zł uważam, że w takiej cenie należy go sprzedawać. Nie chcę, żeby ktoś go sprzedawał za 120 zł, bo ostatecznie sprzedam o ileś egzemplarzy mniej. To jest mój pogląd, ale rozumiem, że nie wszyscy wydawcy muszą mieć takie samo przekonanie. Przedyskutujmy to. – Kilka lat temu padały głosy, że należy zacząć od rezygnacji z komisu. Np. poprzez niski VAT. Dopiero wtedy zamówienia byłyby składane z głową, zostałaby zlikwidowana szara strefa. Rynek zacząłby się porządkować. – Nie mam zdania, generalnie uważam, że wszystko, co prowadzi do podwyższenia cen książek nie jest dobre. Nie mam też przekonania, że VAT wyraźnie zmniejszy szarą strefę. Jeśli ktoś mnie przekona, będę gorącym jego zwolennikiem. – Cena drukowana ma przeciwników. Także na Zachodzie. – Na szczęście w demokracji to naturalne. Jestem zwolennikiem trzyetapowego dyskutowania o ustawie Langa. Po pierwsze nauczmy się ustawy. Tu widzę rolę PIK, Instytutu Książki, od razu zapraszam na spotkanie 20 maja, które odbędzie się podczas MTK. Po drugie posłuchajmy Francuzów, Anglików, Niemców, Hiszpanów. Francuzi argumentują, że odejście od drukowania cen detalicznych w Anglii skutkuje podwyższeniem cen książek. Warto spytać o to Anglików. Po trzecie podejmijmy decyzję przez głosowanie na Walnym Zgromadzeniu PIK czy Izba ma przeprowadzić ustawową drogę regulacji polskiego rynku książki. – Pan na łamach Biblioteki Analiz opowiadał się za takim działaniami, które nie skutkują podwyższaniem cen, temu m.in. ma służyć cena detaliczna. – Tak. – Przeciw drukowaniu cen wypowiedzieli się np. prezes Naszej Księgarni Agnieszka Tokarczyk, właściciel Albatrosa Andrzej Kuryłowicz, szef Książnicy Polskiej Jerzy Okuniewski. Na spotkaniu zorganizowanym przez SWE PIK wydawca z Cornelsena mówił, że w Niemczech obowiązuje stanowisko „Broń …
Wyświetlono 25% materiału - 1177 słów. Całość materiału zawiera 4711 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się