Czwartek, 27 października 2022
WydawcaDebit
AutorPascal Ruter
TłumaczenieBożena Sęk
RecenzentMaria Kulik
Miejsce publikacjiKatowice
Rok publikacji2020
Liczba stron296
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 10/2020

Na okładce książki widnieje nowe logo wydawnicze Młody Book; to wspólny imprint Wydawnictw Debit i Sonia Draga, stworzony z myślą o nastoletnich czytelnikach. W ramach tego przedsięwzięcia ukazują się powieści popularnych, młodych pisarzy, głównie anglosaskich, często z elementami horroru i tajemnic rodzinnych. Wydawca wskrzesza też zapomniany i – jakby się wydawało – niezbyt atrakcyjny dla młodzieży gatunek, jakim jest biografia. Ten cykl obejmuje książki o postaciach bynajmniej nie pomnikowych, jak Freddie Mercury, David Bovie czy Frida Kahlo.

Podczas lektury „Miłości pisanej brajlem” nieustannie nasuwały mi się wspomnienia recenzowanych już na łamach „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” utworów, gdzie bohaterami byli nastolatkowie uwikłani w problemy codzienności. Zaliczam do nich m.in. „Nienauczalnych” Gordona Kormana (MLK 6/2020) czy „Bystrzaka” Marie-Aude Murail (MLK 3/2019).

Bohaterami powieści Rutera jest para nastolatków, Victor i Marie-José, w tle pojawia się też ważna postać – kolega Victora, Hajsam, z pochodzenia Egipcjanin, znakomity matematyk i zapalony szachista. To jego bystry umysł i zdolność strategicznego myślenia pozwolą Victorowi i jego koleżance przeprowadzić swój plan. Szachy to nie jedyna pasja obecna na kartach książki. Główny bohater, samotnie wychowywany przez ojca, interesuje się starymi samochodami typu panhard, a Marie-José gra na wiolonczeli. Dla Victora instrukcja obsługi panharda jest jedyną książką wartą przeczytania (obaj z ojcem znają ją na pamięć), ale rozmowy z wiolonczelistką i szachistą otwierają przed nim nowe światy. Tę ciekawość świata autor podkreśla licznymi wstawkami definicji ze słowników i encyklopedii, wkładając je w usta Victora, który ciągle zmaga się z nieznanymi sobie pojęciami.

Muzykująca koleżanka, fantastycznie zorganizowana i pojętna osóbka, czego symbolem w oczach osób postronnych są jej czyściutkie i naciągnięte skarpetki, pomaga Victorowi w nauce. Jak wykazały badania, jej IQ jest znacznie powyżej średniej, potrafi myśleć abstrakcyjnie i ma znakomitą pamięć, Hajsam zaś ćwiczy z Victorem umiejętność logicznego myślenia. Pomoc obojga jest bardzo potrzebna, Victor jest słabym uczniem i zmaga się z dysleksją. Może się wydawać, że bohater zaciąga dług wdzięczności, korzystając z tej pomocy, ale już wkrótce okaże się, że role się odwrócą.

Marie-José cierpi bowiem na poważną chorobę oczu, która nieuchronnie prowadzi do utraty wzroku. Jej marzeniem jest zdać egzamin do szkoły muzycznej, na co na pewno nie pozwolą rodzice, gdy jej kalectwo się ujawni. Marzeniom towarzyszy fascynacja osobą Helen Keller, niewidomej i głuchej dziewczynki, która dzięki właściwej terapii i rehabilitacji potrafiła się komunikować ze światem. To, w jaki sposób Victor uchroni dziewczynę przed zdemaskowaniem, jest właśnie przedmiotem frapującej i sensacyjnej akcji. Oczywiście wspólnemu działaniu i wzajemnemu wsparciu, gdzie on jest ręką, a ona głową, towarzyszy budzące się uczucie, które autor pokazuje subtelnie i z ogromnym taktem.

Powieść została już sfilmowana, więc czytelnik będzie mógł porównać perypetie bohaterów, ich kreacje filmowe i literackie. Z pewnością też film może pobudzić koniunkturę na czytanie w myśl zasady „przeżyjmy to jeszcze raz”.

Jak potoczą się dalej losy bohaterów? Jak na swój młody wiek są zdumiewająco dojrzali, ja jednak zadaję sobie pytanie, czy sytuacja, w jakiej się znaleźli, ich nie przerośnie. Autor pozostawia otwarte zakończenie, nie wiemy zatem, czy Marie-José zda egzamin i dostanie się do wymarzonej szkoły, czy uczucie, jakie łączy parę nastolatków, przetrwa próbę czasu. Niech widz i czytelnik myślą o tym z bijącym sercem.

Zawsze staram się w moich tekstach docenić pracę tłumacza, tak też będzie i w tym przypadku. Czynię to tym chętniej, że Bożena Sęk przełożyła także wspomnianego wcześniej „Bystrzaka”. Jestem pełna uznania dla twórczych neologizmów („po raz fafnasty”) i pokonania trudności przekładu terminów technologicznych, jak choćby „tłok czteropierścieniowy”.

 

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ