Piątek, 4 maja 2012
WydawcaWydawnictwo Otwarte
AutorAnna Kłys
RecenzentTO-RT
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2012
Liczba stron264


Bohater tego wywiadu-rzeki ujawnia swe rozczarowania Lechem Wałęsą,
który onegdaj „na występ (kabaretu Tey – przyp. to-rt) dotarł
spóźniony (…). Potem został z nami na zapleczu. Tyle pierdół to ja się
jeszcze w życiu nie nasłuchałem.

– Śmiesznych czy strasznych?

Strasznych. Za to, że został przywódcą ruchu, bardzo go szanuję,
ale po co został prezydentem?”.

O sławetnym impresario polonijnym zza Atlantyku Janie Wojewódce,
Smoleń także nie ma najlepszego zdania: „Był niesamowicie
skąpy. Nawet obiadu czy kolacji nie kupował. (…) Kiedyś znakomity
polski rzeźnik Nożewski, przygotował całą walizkę wędlin dla Wojewódki
i myśmy je schowali Sipińskiej pod fotel w autobusie. Jaka to
była afera! Poszukiwania tej walizki. A jak się znalazła, Wojewódka zrobił straszną awanturę piosenkarce: ‘Ty głodomorze! To ja ci płacę, a ty
mi kradniesz wędliny!’”.

Nie ukrywa, że gorzała w latach prosperity Tey-a lała się hektolitrami.
„Kiedyś po spektaklu Zenon (Laskowik) i Bohdan poszli się przejść.
Piękna noc, pachnąca sianem, leżąc na trawniku patrzyli w gwiazdy:
„Popatrz, Wielki wóz, Mały wóz… o kurwa, radiowóz!”.

Czy poczucie humoru Bohdan Smoleń przejął w genach węgierskich
– po matce, czy też góralskich – po ojcu? Ten ostatni „pewnej nocy
pomalował farbą – wraz w wujkiem – fiuta Apollinowi. Takiej rzeźbie
na dachu Teatru w Bielsku. Ale ponieważ ich przyłapali, to później byli
sławni w Bielsku z tego, że musieli mu tego fiuta oskrobać żyletkami”.

Odpowiedź na postawione w tym akapicie pytanie wydaje się drugorzędna,
zważywszy, że Smoleń, nader ciężko doświadczony życiowo
(samobójstwo syna i żony), nie stracił pierwszorzędnego poczucia
humoru.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ