środa, 4 listopada 2020
WydawcaZnak
AutorAnna Kaszuba-Dębska
RecenzentTomasz Zb. Zapert
Miejsce publikacjiKraków
Rok publikacji2020
Liczba stron600
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 10/2020

Latem 1939 roku, po wielu namowach entuzjastów swej twórczości, Schulz wyruszył w  podróż do Paryża. Trasa wiodła przez III Rzeszę. Podczas kilkunastogodzinnej jazdy pociągiem artysta zmaga się ze stresem, obserwując na niemieckich stacjach korowody hałaśliwych osobników w  brunatnych mundurach, maszerujących w rytm marszowych melodii, dzierżąc w dłoniach flagi ze swastyką tudzież pochodnie. W nadsekwańskiej metropolii przybysz z zainteresowaniem zwiedza galerie i  muzea, podziwia zabytki, spaceruje po parkach, bulwarach i  cmentarzach, ale: „od młodzieńczych lat zafascynowany mistrzem technik graficznych Félicienem Ropsem, łączącym w  twórczości elementy pornograficzne z  satanistycznymi, inspirowane baudelaire’owską prozą grozy, pozostaje Schulz pod ogromnym wrażeniem oglądanych na żywo naturalistycznych spektakli w Le Théâtre du Grand-Guignol na placu Pigalle. Ten niewielki teatr przyciąga paryską publiczność, oferując amoralne, naturalistyczne, niezapomniane widowiska i rozrywkę z gatunku grozy”.

Rekonstruując z pietyzmem życiorys autora „Sklepów cynamonowych”, Anna Kaszuba-Dębska zwraca uwagę na niebagatelną rolę w kształtowaniu osobowości opisywanego przez jego rodzicielkę oraz siostrę. Te dwie kobiece sylwetki nie tylko odkurza z pyłu zapomnienia, ale i opowiada o nich czytelnikom wcale niemało. Jeszcze więcej światła kieruje ma brata bohatera biografii, Izydora.

To niesamowita postać. Ukończył Politechnikę Lwowską, wrócił do Drohobycza i pracował w magistracie, przyczyniając się do rozbudowy i unowocześniania miasta. Działał w biznesie naftowym, gdzie wujowie (bracia i kuzyni matki) piastowali wysokie, intratne stanowiska. Był szalenie pomysłowy i chyba trochę romantyczny, zachwycił się kinematografią i zakładał w wielu miastach Polski sale kinowe. Potem prezesował licznym spółkom związanym z wydobyciem i sprzedażą ropy naftowej, kursował między Warszawą i Lwowem i utrzymywał krewnych. Kiedy nagle Izydor umarł, Bruno napisał: „Był to niewielki człowiek, ukochany przez wszystkich, którzy się z nim zetknęli, ewangelicznej wprost dobroci, młody, elegancki, pełen powodzenia i na szczycie świetnej kariery – był jedną z głównych figur polskiego przemysłu naftowego”.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ