środa, 29 lutego 2012
WydawcaCzarne
AutorAndrzej Stasiuk
RecenzentŁG
Miejsce publikacjiWołowiec
Rok publikacji2011
Liczba stron160


Wszystkie książki Andrzeja Stasiuka opisujące południe Europy, poczynając
od „Jadąc do Badabag” przez „Taxim” po „Dziennik pisany później”,
stanowią jakby jedną rozwleczoną opowieść. Ta sama monotonna narracja,
te same doświadczenia, obserwacje, czasami czytelnik gubi się, czy
wspomniana scenka dotyczy tej historii, czy którejś z wcześniejszych, czy
ta chałupa już nie stanowiła scenografii, czy te świnie już wcześniej nie
przebiegały drogi w tym samym, a może podobnym miejscu itd. Czy to
wada? Sprawa oczekiwań czytelnika, wszystkie te książki są bardzo plastyczne,
zachwycają spostrzeganiem detali i umiejętnością snucia gawędy.
Wnioski to sprawa indywidualna Stasiuka, jeden się pod nimi podpisze,
inny będzie kręcił nosem, natomiast odwagi pisarzowi odmówić nie
można. W jakimś sensie „Dziennik pisany później”, który rozpoczyna się
na bezdrożach Albanii, gdzieś nad Jeziorem Komani, a kończy w Licheniu,
Płocku, Poznaniu i innych polskich miastach, jest najbardziej śmiałym
manifestem Stasiuka. Manifestem buntu, odmienności czy też obcości.
Pisarz nigdzie nie znajduje swojego miejsca, owszem bliższa jego sercu
jest Macedonia niż bogata Holandia, ale wszędzie jest gościem. A Polska
go złości – klerykalizmem, przywiązaniem do symboli, wszechobecnym
kiczem, który – o ironio – niejednokrotnie zachwycał go gdzie indziej
(„Taxim” to na dobrą sprawę pochwała kiczu). Mnie bunt Stasiuka jest
bliski i w „Dzienniku pisanym później” najbardziej podobały mi się ostatnie
partie poświęcone Polsce, która według pisarza nie jest wcale lepsza
ani gorsza od Serbii czy Rumunii, ale bardziej boli, bo to jednak ojczyzna.
Jednocześnie trochę mi żal, że Stasiuk w ostatnich latach wciąż pisze tę
samą książkę, bo przecież jest on autorem tak różnych literacko kreacji jak
„Biały kruk” (moim zdaniem najlepsza jego rzecz) czy „Mury Hebronu”.
Chciałoby się, by wrócił już z podróży, zawiesił na kołku plecak i przynajmniej
jakiś czas znów spędził w Bieszczadach.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ