Czwartek, 4 kwietnia 2024
WydawcaZnak Literanova
AutorWilliam Faulkner
TłumaczenieJacek Dehnel
RecenzentEwa Tenderenda-Ożóg
Miejsce publikacjiKraków
Rok publikacji2024
Liczba stron270
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 3/2024

„Czytanie Faulknera jest lekcją człowieczeństwa” – niezwykle trafnie wskazuje prof. Elaine Smith z Uniwersytetu Południowej Florydy, specjalistka od literatury amerykańskiej 1830–1930 i wielbicielka twórczości autora „Absalomie, Absalomie…” (z wywiadu w „Magazynie Literackim KSIĄŻKI nr 12/2017). Literatura Faulknera jest niebywale współczesna, sposobem opowiadania historii ten twórca, jeden z największych pisarzy, jakich wydała Ameryka, wyprzedzał swoje czasy.

I właśnie jego proza powraca – dzięki nowym przekładom: Macieja Płazy, który przetłumaczył „Flagi pokrył kurz” (PIW), Piotra Tarczyńskiego, który odświeżył powieść „Światłość w sierpniu” (Znak), a teraz do księgarń trafiła kolejna książka w ramach projektu „Faulkner bardziej współczesny”.

Przekładu „Gdy leżę, konając” podjął się Jacek Dehnel. Zmienił przy tym tytuł powieści, który funkcjonował w świadomości Polaków dzięki Ewie Życieńskiej od 1968 roku jako „Kiedy umieram”. Swoją decyzję szczegółowo uzasadnia w rozdziale „Od tłumacza”, wskazując przy tym, że to cytat z jedenastej księgi „Odysei”. Zwraca uwagę na problemy translatorskie i pewne potknięcia jego poprzedniczki, podkreślając jednocześnie, że sam występuje w roli „retłumacza”, a pierwszy polski przekład Ewy Życieńskiej „jest bardzo rzetelnie i pięknie zrobiony, i z powodzeniem można go czytać po ponad półwieczu”. Jego wersję należy traktować jako uzupełnienie, „kolejne lustro, w którym przegląda się oryginał”.

Jak wiele dzieł Faulknera, historia rozgrywa się w fikcyjnym hrabstwie Yoknapatawpha w stanie Missisipi, które Faulkner określił jako „własny kosmos”, wzorowany na jego rodzinnym hrabstwie Lafayette. Opowiedziana jest tu osobliwa historia. I nie jest ona lekkostrawna. Faulkner daje nam świetnie zarysowanych bohaterów, którzy mają skomplikowane charaktery i motywacje, różne punkty widzenia i sposoby opowiadania. Narratorów jest aż kilkunastu, siedmioro z nich to członkowie biednej, wiejskiej rodziny Bundrenów. Ostatnią wolą Addie Bundren jest spocząć w rodzinnym mieście Jefferson, w Missisipi. Gdy wydaje ostatnie tchnienie, rozpoczyna się jej podróż – w trumnie, którą porządnie zbił jej syn Cash, na wozie, gdzie towarzyszą jej mąż i dzieci. A między nimi emocjonalny chłód. Sama Addie nie dała rodzinie ciepła, zainfekowana przez ojca, że sensem życia jest przygotowywanie się na śmierć. W trakcie ich podróży czytelnik dowiaduje się, dlaczego tak naprawdę każdy z nich wybrał się do Jefferson.

Faulknerowski język „to mieszanina południowej gwary z osobliwościami stylu”, któremu Jacek Dehnel, obdarzony wyobraźnią poetycką, nadał żywy kontekst, zachowując wyrafinowaną stylistykę. Tłumaczenia literackie starzeją się, szybciej nawet niż oryginalne utwory, świetnie więc, że nowych przekładów przybywa, a stoją za nimi kompetentni znawcy, utalentowani tłumacze.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ