James zaczął pić, kiedy miał… 10 lat. Dwa lata
później brał już narkotyki. Często urywał mu się
film. Był narkomanem, alkoholikiem i przestępcą.
Mogłoby się wydawać, że pochodzi z patologicznej
rodziny. Nic bardziej mylnego. Ma kochających
rodziców i wspierającego go starszego
brata. Normalna rodzina. I on na dnie.
Miał 23 lat, kiedy po raz pierwszy znalazł się
w klinice odwykowej. I po raz ostatni. To było po
tym, jak obudził się w samolocie. Nie wiedział, jak
się w nim znalazł, ani dokąd leci. Nie pamiętał, co wydarzyło się w jego
życiu przez ostatnie dwa tygodnie. Miał wybite zęby, zmasakrowaną
twarz. Trafił do kliniki, jednej z najlepszych w Stanach, szczycącej się
dobrym wynikiem… siedemnastu na sto przypadków wyleczonych.
James rozpadł się na milion kawałków. Jego świat był zredukowany
do alkoholu, prochów i innych używek. Dążył do samozniszczenia
i negował swoje jestestwo. Terapia będzie długa, mozolna, pełna potu
(oraz innych płynów ustrojowych) i znoju. Być może skazana na porażkę.
Gdyby nie wsparcie grupy nowych przyjaciół, wśród których
jest sędzia generalny, gangster, bokser z tytułem mistrza świata i wykładowca
uniwersytecki, byłoby jeszcze gorzej. James napisał kronikę
swojego odwyku, walki – ze swoją słabością, z nienawiścią do siebie.
Dowiedział się, kim jest, dlaczego pragnął umrzeć i dlaczego teraz chce
żyć. Znalazł w sobie siłę. Wytrzymał nawet leczenie kanałowe zębów
bez znieczulenia (jedna z najmocniejszych scen w książce). Pokazał jak
zwyciężył wewnętrzną furię, mieszaninę gniewu, wściekłości i bólu,
która towarzyszyła mu od zawsze. Frey nie pije już 18 lat.
Napisał historię odbudowywania życia z gruzów, opowieść o uzależnieniu
i drogach, które do niego prowadzą, a także o tej jednej, którą
z niego można wyjść. Jest nią abstynencja.