Zazdroszczę wszystkim, którzy nie czytali jeszcze Nicolasa Bouviera (1929-1998). Ten szwajcarski autor był podróżnikiem, jego powieści to znakomite reportaże z Azji, Ameryki i Europy (wydane po polsku przez Noir sur Blanc). Bouvier był ucieleśnieniem słowa „flâneur”, erudytą zafascynowanym fotografią i poezją, który spełniał się również w tych dziedzinach. Czytanie jego prozy to obcowanie z literaturą najwyższej próby. Tam też odnajdujemy wskazówki do interpretacji jego twórczości poetyckiej (np. w „Oswajaniu świata” umieścił swój debiutancki wiersz, napisany w Tabrizie), którą w pełni zaczął uprawiać w Japonii, fascynując się i przekładając haiku.
Lektura wydanego w zeszłym roku tomu wierszy Bouviera to także odkrywanie itinerarium odbytych przez niego podróży. Pierwszy wiersz pochodzi z lat pięćdziesiątych i został napisany w Turcji, ostatnie pochodzą z lat osiemdziesiątych, i powstały w rodzinnej Genewie. Z posłowia dowiadujemy się jednak, że autor podpisywał je czasem przewrotnie, a zatem czytelnik musi zachować czujność (bo europejskie miasto może nagle stać się… Nakano-ku).
Przekłady Anny Dutki-Mańkowskiej są znakomite. Z tekstem współgrają też subtelne ilustracje Joanny Sendłak, nawiązujące do sztuki japońskiej. Drobny zarzut dotyczy edycji wersji oryginalnej, która nie zachowuje zasad francuskiej interpunkcji, co dla językowych purystów i frankofilów jest rozczarowaniem, tym bardziej zaskakującym, że wydawcą jest przecież Stowarzyszenie Pisarzy Polskich. Warto zainteresować się pełną ofertą stowarzyszenia, bo to nie jedyny tytuł w serii „Kolekcja Literacka”.