Poznańskie wydawnictwo po raz kolejny sięgnęło
po klasykę, po dzieło, bez znajomości
którego trudno sobie wyobrazić poważny
start w literaturę piękną, czy literaturę
w ogóle. I jak możemy oczekiwać, edytor
zrobił to z brawurowym rozmachem. Opowieść
o drewnianym pajacyku, który wychodzi
na ludzi, ukazała się w doskonałym, wiernym
i uwspółcześnionym tłumaczeniu Jarosława
Mikołajewskiego, obecnego dyrektora
Instytutu Polskiego w Rzymie, dziennikarza i poety. W posłowiu
wyznaje, że nie pozwalał sobie na „translatorskie harce”, chociaż
starszych czytelników zaskoczyć może majster Czereśnia zamiast
Wisienki, Świerszcz-Który-Mówi zamiast Gadającego Świerszcza,
Rekin zamiast Wieloryba. O malarskie, realistyczne, melancholijne
i swobodnie skomponowane ilustracje, z mnóstwem detali, zadbał
Roberto Innocenti. Jego obrazy są nie do zapomnienia, zwłaszcza
przez dorosłych. I tak jak Mikołajewski starał się najwierniej odtworzyć
„zaczepność toskańskiego mówienia”, tak dzięki ilustracjom Innocentiego
zatopić się można w toskańskich krajobrazach, zagubić
wśród miasteczkowego tłumu.
Warto sięgnąć po tak pięknie wydaną mądrą opowieść o dojrzewaniu,
o porzucaniu dziecięcego egoizmu. I nie bójmy się, że ta historia
przerośnie emocjonalne możliwości dzieci. Wspólnie z nimi przeczytajmy
„Pinokia”. A szczególnie, jak napomina Wróżka, „biada tym,
którzy popadną w lenistwo! Lenistwo to straszna choroba i należy ją
leczyć bez zwłoki, od dzieciństwa”.