Czwartek, 4 kwietnia 2024
WydawcaRebis
AutorBernard Minier
TłumaczenieMonika Szewc-Osiecka
RecenzentGrzegorz Sowula
Miejsce publikacjiPoznań
Rok publikacji2024
Liczba stron366
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 3/2024

Uwielbiałem kiedyś tego autora – bo nowy, bo anglosaskim pisarzom podkładający nogę, bo taki oryginalny, a to w góry czytelnika ciągnący, w zimowe krajobrazy, negatywnym bohaterem entoksiągu czyniący pokręconego prokuratora ze Szwajcarii. Ale trzeba mieć na drugie Chandler albo Hitchcock, żeby poprzeczkę utrzymać na co najmniej tej samej wysokości. A „Spirala zła” – no cóż, spiralnie kręci w dół.

To ogromnie zajmująca fabuła dla fanów kina horroru – szczegółowe opisy, detale trudne do zdobycia, anegdoty, historia gatunku (dziurawa, bo zabrakło w wyliczeniu Waleriana Borowczyka, którego filmy są ewidentnie bazą dla „twórczości” bohatera książki, Morbusa Delacroix – Boro, bardziej znany we Francji niż w Polsce, ma w dorobku takie obrazy jak „Goto”, „Bestia” czy „Heroiny zła”, przede wszystkim zaś „Opowieści niemoralne”, w których bohaterką była… Erzebet, Erzsébet Báthory, Krwawa Hrabina. No i dlaczego autor ją pominął? Kolejna zagadka dla inspektora Serveza…). Nigdy nie porwały mnie horrory, mało tego – to gatunek, przy którym niemal natychmiast zasypiam, serdecznie znudzony ich przekazem. Morbus, jego producenci, współpracownicy, studentka zbierająca materiały do naukowego opracowania, wszyscy przekonują mnie (i innych) do wartości, jakie niosą/kryją te filmy – i nic, budzą we mnie śmiech raczej niż przestrach. No dobrze, „Dziecko Rosemary” akurat mało jest zabawne, ale filmy Borowczyka potrafiły jednak wywołać rechot niezamierzony przez reżysera.

A książka, bo o niej winienem pisać, jest kiepska. Od początku można było domyślić się, że (uwaga – spoiler) badaczka twórczości bohatera jest połączona więzami krwi. Kryminalna intryga jest szyta bardzo grubymi nićmi, działania komisarza Serveza i jego zespołu są przewidywalne, od pomyłek w śledztwie po śmierć najbliższego współpracownika, zaś redakcja przekładu książce nie pomaga. „Kuguarzyca”, naprawdę tak się mówi na seksualnie dojrzałą i chętną „kocicę”? Chyba bym się nie odważył… Zaś zdanie „Jak jeden mąż rzucili się w krzaki” – opis szybkiej ucieczki dwóch policjantów z samochodu – zapisuję w mojej kolekcji translatorskich porażek.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ