Czwartek, 20 lipca 2017
WydawcaIskry
AutorZofia Wojtkowska
RecenzentTomasz Zb. Zapert
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2017
Liczba stron250
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 7/2017

Przez całe długie życie wiernie służył Polsce. Niezależnie od tego, czy była na mapie i jaki miała status. Edward Raczyński poznał wiele prominentów zeszłego stulecia. „Mołotowa opisuje jako najbardziej antypatycznego człowieka jakiego spotkał w życiu. Może z wyjątkiem Ribbentropa (sic!)” – czytamy w odkrywczej i napisanej z biglem biografii człowieka kształtującego naszą dyplomację.

Będąc naczelnikiem Wydziału Spraw Międzynarodowych, zajmował się głównie współpracą z powstałą w roku 1918 Ligą Narodów. M.in. negocjuje kwestię mniejszości narodowych. „Po pierwszej wojnie Polska, Czechosłowacja i Jugosławia zostały zmuszone do podpisania specjalnych traktatów o ochronie mniejszości na swych terytoriach. W przypadku Polski traktat był spowodowany przede wszystkich strachem społeczności międzynarodowej przed polskim antysemityzmem”. Skąd my to znamy?

W latach trzydziestych Raczyński zostaje ambasadorem II RP w Albionie. I nie jest to awans, bo: „ma kompletnie inny pogląd na politykę zagraniczną niż jego szef. Denerwuje go też zachowanie Becka. Jego megalomania, (…) skłonność do kieliszka, a zwłaszcza agresywne zachowanie po kilku głębszych”.

Po wrześniu 1939 roku Raczyński, świetnie znający brytyjski establishment, okazuje się nieoceniony, choć przecież służył sanacji. A to dla gen. Sikorskiego i jego kamaryli jak najgorsza rekomendacja.

„W nakręceniu polskiego piekła (…) prym wiedzie prof. Stanisław Kot, nie bez przyczyny zwany przez otocznie »ministrem wojny domowej«. Najbardziej ponura, zdaniem Raczyńskiego, postać rządów Władysława Sikorskiego. Zbiera donosy, wykorzystuje, uprawia polowania na ludzi podejrzanych o sympatię dla sanacji. Już niedługo da się poznać jako fatalny ambasador w ZSRR. Jego działania znacznie utrudnią organizację polskiej armii w Związku Radzieckim. (…) Przyjmując powracających z łagrów polskich oficerów, będzie ich pytał o preferencje polityczne. Tym, którzy spróbują bronić poprzedniego rządu, odmówi wydania… kalesonów”.

Raczyński: „równie źle ocenia ministra pracy Jana Stańczyka z Polskiej Partii Socjalistycznej, który latami piastuje tekę dzięki świetnym układom w angielskich związkach zawodowych. Jest według niego czarną postacią kolejnych rzędów. (…) Nieinteligentny, niewykształcony, niemówiący językami, a do tego snob i egotyk. »Pamiętam jak wdzięczył się przed mną Stańczyk, pokazując strój syrenowy (ubranie nakładane do schronu podczas bombardowań) mówił; ten sam mam strój, co Churchill, tylko mój jest piękniejszy, bo robiony na miarę«”.

Wyróżniająca się także aparycją autorka ujawnia sportowe pasje opisywanego:

„Do późnych lat pozostanie mu (…) miłość do tenisa, którego technikę szlifuje w swoim pokoju, odbijając piłki od ścian i próbując przy tym nie uszkodzić żadnego z dzieł malarskich zdobiących sypialnię. (…) Lubi też golfa. Kupuje sobie ubranie golfisty z pumpami do kolan. Te spodnie, starannie przeczesywane szczotką do ubrań i zasypywane naftaliną, będą wisiały w jego szafie do śmierci. (…) Jest w zarządzie pola golfowego w Powsinie. Działał na tyle aktywnie, że rok po wojnie, w 1946 roku, Józef Wielowieyski (…) będzie listownie prosił Raczyńskiego o ratowanie terenu, które komunistyczne władze zamierzają zaorać. (…) Przedwojenny dyplomata nie uratuje burżuazyjnego pola. Golf na lata zniknie z polskiego pejzażu”.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ