środa, 11 października 2023
WydawcaCzarne
AutorTomasz Różycki
RecenzentAnna Kiełczewska
Miejsce publikacjiWołowiec
Rok publikacji2023
Liczba stron256
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 9/2023

Tomasz Różycki w szalenie zabawnym liście do czytelników tej książki pisze, że powstała w miesiąc, czyli w osobistym odczuciu autora w okamgnieniu. Ja przeczytałam ją w transie, zarywając noc.

Teoretycznie powieść jest całkowicie wyzbyta akcji fabularnej – wszystko dzieje się w ciągu jednego dnia. Oto w dzień urodzin lub imienin „opalizującego, metaliczno-księżycowego” ojca narrator-syn wyrusza do sąsiada Stefana, by zmielić kawę. Wyprawa ta okazuje się być wędrówką przez krainę dzieciństwa. Autor bawi się z czytelnikiem na wielu poziomach, znaczące są np. nazwiska bohaterów – szlacheckie i arystokratyczne w przypadku sąsiadów, z kolei kadra nauczycielska nosi nazwiska z kręgu kultury rosyjskiej. Wszystko, co przeżywa główny bohater, przefiltrowane jest przez lekturę Heraklita, którego pożycza od sąsiada Przeobrażeńskiego. Narrator, Tadeusz, nałogowo zaczytuje się tym filozofem oraz mitami greckimi. Kolejna zabawa z czytelnikiem to powracające wzmianki o siostrach i braciach, biernych obserwatorach uwięzionych w łóżeczkach ze szczebelkami. W pewnym momencie lektury przeżywamy epifanię: żadnego rodzeństwa nie ma, pełni ono w narracji funkcję chóru greckiego à rebours (Matka pieczołowicie przechowuje w ukryciu przywiezioną z ZSRR lalkę, symboliczną kompensację braku córki?). Figury Ojca i Matki z dzieciństwa nakładają się na postacie rodziców dojrzałego narratora. Niekończący się korytarz na stromym strychu, łączący kilka klatek schodowych, skąpo oświetlony (efekt regularnych wizyt tytułowych złodziei żarówek) to przestrzeń iście piekielna i wędrując nim, narrator dochodzi do wniosku, że bogowie nie są heraklitejczykami, tylko wcieleniem ognia. Ów wątek zabaw z ogniem jest szalenie ważny. Łączy się z historią towarzysza dziecięcych zabaw Stasia, chłopca z porażeniem mózgowym, ukrywanego przez dorosłych, a w odczuciu narratora dotkniętego właśnie przez bogów. To również bogowie wnikają w ciała odchodzących na emeryturę pracowników fabryk i rozpoczynają wielkie uczty – fenomenalna metafora chorób, które kończą się śmiercią spracowanych mężczyzn trzy–cztery lata później. Tomasz Różycki wydał dziewięć tomów wierszy. Jego proza poetyckość ma we krwi.

Świetną okładkę „Złodziei żarówek” zaprojektowała Alicja Biała, zestawiając ogrom architektury wielkiej płyty z sielskością natury pod postacią kwitnących gałązek (po konsultacjach z zaprzyjaźnionymi znawcami flory stawiam na hortensje i dereń).

P.S. Na zasadzie pewnej synchroniczności, pozbawionej związku z lekturą, chciałabym na marginesie odnotować, że w 2023 roku na warszawskim Muranowie w piwnicach i windach nadal grasują złodzieje żarówek.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ