środa, 6 września 2023
WydawcaFiltry
AutorCatherine Nixey
TłumaczenieJakub Jedliński
RecenzentGrzegorz Sowula
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2023
Liczba stron416
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 8/2023

Wpadło mi w oko zdjęcie w codziennej galerii „Guardiana”: czterech brodaczy w zawojach, jeden na wszelki wypadek wspierający się na długolufowym karabinie, gapi się na ognisko, jakie wzniecili, używając instrumentów i muzycznego sprzętu. Ten, który ma w ręce telefon komórkowy, bez tego dziś obejść się nie da, pewnie sms-uje: „Tato, patrz, jak ładnie palą się pogańskie ścierwa!”. Akcja talibskich bezmózgów, bo to ich stos palił się w okolicach Heratu, mogłaby trafić na okładkę tomu Catherine Nixey. „Ciemniejący wiek”, o którym pisze, bynajmniej nie zyskał na jasności, światło wcale nie wróciło – polski minister edukacji jest tego wymownie porażającym symbolem. I zdarzyło mi się już pokłócić ze znajomą, która wprawdzie książki nie czytała, ale sam podtytuł – „O niszczeniu świata klasycznego przez chrześcijan” mówi jej tyle, że ona „już wszystko wie”. Wykazała się uprzedzeniem typowym dla ludzi, którym niewygodna prawda może wywrócić ich postrzeganie świata. Z niewielką przesadą powiedzieć można, że o takich właśnie ludziach pisze autorka – wcześni chrześcijańscy „krzewiciele prawdziwej wiary” byli równie zaślepieni.

Nie wykazywali jednak cierpliwości, wkraczając do dawnych świątyń. Ojcowie Kościoła, pierwsi chrześcijanie, bardzo szybko zapomnieli o głoszonej przez swego patrona, Chrystusa, potrzebie łagodności i zrozumienia dla „innowierców”. Pojawili się wśród nich krasomówcy, którzy potrafili przekonać rzesze ludzi prostych do zniszczenia „pogańskich” świątyń, bibliotek, teatrów, przybytków nauki i kultury – wszystko w imię jedynie słusznej i prawdziwej wiary. Nie było zmiłuj, nawet jeśli oficjalnie istniały umowy między lokalnymi władcami a przedstawicielami chrześcijańskich gmin, to i tak pojawiał się jakiś nawiedzony (używam tego słowa celowo) „przewodnik”, który podrywał motłoch do działania: burzenia, grabienia, mordowania. „Jak ujął to Augustyn, jeśli boskie prawo rozchodzi się z rzymskim, wówczas Państwu Bożemu i jego mieszkańcom pozostaje nie troszczyć się o »różnice między narodami w zwyczajach, prawach i urzędach«”, by zacytować autorkę. I proszę nie oczekiwać, że podżegacze zostali w jakikolwiek sposób napiętnowani przez Kościół, takie zachowania przynosiły nagrody – Szenute z Taripe, Teofil, Cyryl, Bazyli, Hieronim, wspomniany Augustyn to przecież dziś święte postaci chrześcijaństwa.

Książka Nixey nie jest katalogiem chrześcijańskich przewinień (aczkolwiek można by ułożyć taką listę), raczej smutną konstatacją nad nieoczekiwanie szybkim odrzuceniem przesłania Chrystusowej nauki, głoszącego miłosierdzie, zrozumienie, tolerancję… „Moja racja jest najmojsza”, to stało się naczelnym hasłem zelotów spod znaku krzyża. A później – półksiężyca. Jeszcze później – gwiazdy, swastyki, tryzuba i wszelkich innych złowieszczych, jak się okazuje, symboli. Stanisław Obirek, teolog i antropolog kultury, były jezuita, w posłowiu wyraża nadzieję, że „chrześcijanie dojrzeli [wreszcie] do tego, by w innych religiach i kulturach dostrzec partnerów. (…) Być może raz na zawsze pożegnali się ze swoją ciemną stroną”. Być może. Gdy słyszę o „prześladowaniu katolików” w Polsce, żądaniach Rydzyka i wystąpieniach pana Birary (kto zna felietony Jacka Podsiadły, wie, o kim mówię), wątpię w optymistyczne założenia prof. Obirka.

W Krakowie, gdzie ostatnio byłem, idąc ulicą Św. Filipa zauważyłem nad jedną z bram niewielki kartusz z napisem „Amor patriæ suprema lex este”. Łączy mi się ta sentencja z opinią Catherine Nixey, że „Duchowni chrześcijańscy najwyższego szczebla kwestionowali władzę państwową”. W Polsce to tradycja – kochamy ojczyznę, wywyższamy wiarę, uznając je za władzę zwierzchnią wobec państwa, które wszak, jako przymusowa organizacja (definicja politologiczna), ochrania ład i egzystencję swych obywateli. Państwo tak specyficzne jak polskie ład i egzystencję swych obywateli traktuje również specyficznie.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ