środa, 22 marca 2017
WydawcaCzarne
AutorAndrzej Stasiuk
Recenzent(Ł)
Miejsce publikacjiWołowiec
Rok publikacji2007
Liczba stron1


Na nowej książce Stasiuka większość krytyków nie pozostawiła suchej nitki, na co sobie autor niewątpliwie zasłużył. Jedyną refleksją po lekturze
„Dojczland” jest konstatacja, że na temat naszego zachodniego sąsiada
Stasiuk, który nie zna niemieckiego, nie ma nic do powiedzenia. Ale obok słabej książki wyszło jeszcze słabsze nagranie dźwiękowe. Wydany
w formacie MP3 audiobook to kompletna amatorszczyzna. Okropne
opakowanie, na płycie jeden plik o długości 180 minut (plus errata, na której – całkiem bez sensu – lektor wymienia, jakie nazwy własne przeczytał źle, rozumiem, że aby zaoszczędzić na studio nie poprawiano
błędów podczas nagrania). Jeden ogromny plik powoduje, że ze słuchania „Dojczland” muszą zrezygnować nie tylko kierowcy z odtwarzaczami
audio CD (ścieżki nie można przegrać na zwykłe płyty), ale także posiadacze starszych modeli przenośnych odtwarzaczy MP3, które mają po 128 megabajtów pamięci, a wszyscy inni muszą pilnować, by włączając ponownie urządzenie nie zacząć słuchania od początku. Tekst czyta Piotr Głowacki, czyta tak, jakby to czytał sam Stasiuk – znudzonym,
zachrypniętym głosem. Co jakiś czas przerywa w pół zdania by popić wody. Ale najbardziej irytują pobrzękiwania zapalniczki i głośne
wypuszczanie dymu. Podczas niespełna trzech godzin lektury lektor wypalił chyba z pół paczki… czytając o tym, jak to Stasiuk dwa lata temu rzucił nikotynowy nałóg.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ