Wtorek, 1 listopada 2022
WydawcaPIW
AutorIwona Smolka
RecenzentPiotr Dobrołęcki
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2022
Liczba stron296
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 10/2022

Tytułowe Obory to nazwa podwarszawskiej miejscowości, gdzie w czasach PRL i jeszcze kilka lat później, bo do roku 2015, przyjmował gości (wybranych oczywiście) Dom Pracy Twórczej, należący do Związku Literatów Polskich, owiany po latach legendą, całkiem zasłużoną. Autorka, przez lata filar audycji literackich Polskiego Radia, zapisała swoje odczucia, gdy dotarła tam pierwszy raz w 1964 roku, jako „onieśmielenie, kiedy wchodzę w drzwi pałacu”. Jednak jej wspomnienia, bo tak czyta się tę piękną książkę, nie tylko są o Oborach, to przede wszystkim bardzo osobista opowieść o kręgu literackim i towarzyskim minionych 60 lat.

Zawarte w książce eseje o bliskich autorce twórcach napisane są z lekkością i czułością, chociaż nie brak jest też czasami małych uszczypliwości, przydających autentyzmu opowieściom. Są to więc wspomnienia o Annie Kamieńskiej („miała włosy tak jasne, że wydawały się siwe, a jej jasnoniebieskie oczy czasami stawały się szare”), Ludmile Marjańskiej („wytworna pani, w szarym kostiumie i jasnoniebieskiej bluzce, ze smagłą twarzą, z czarnym kokiem. Może już trochę siwiała”), Julii Hartwig („jasnoniebieskie spodnie, koszulowa bluzka, rękawy trzy czwarte. Na szyi nitka perełek”), Tomaszu Burku („robił wrażenie, jakby składał się z samych kości. Trzeba uważać – tak pomyślałam – żeby się nie rozsypał”), Januszu Krasińskim („bezbłędna dramaturgia, stopniująca napięcie z zaskakującą puentą – to był znak firmowy jego pisarstwa”), Małgorzacie Baranowskiej („była czarnowłosa – tych kręconych włosów miała dużo – bardzo szczupła, a teraz, po dziesięciu latach od tego pierwszego spotkania w radiu, nie poznałam jej”), Jarosławie Markiewiczu („Mówi cicho, czasami się zacina, ale nie jest to jąkanie, to namysł”), Jerzym Górzańskim zwanym „Górką” („Siedział i milczał. W tym rozgadanym, mądrzącym się towarzystwie jeden, który nie gada, musi zwrócić na siebie uwagę. Był niezwykle przystojny. Dziewczyny nie spuszczały z niego oczu”), a także Joannie Pollakównie, o której poezji czytamy, że „nie ma sprzeczności między zachwytem nad światem a rozpaczą, że jest bezpowrotnie tracony”.

I jeszcze specjalny bonus dla czytelnika, czyli „Indeks” ze szkicami o kolejnych bliskich i znajomych: Zbigniewie Bieńkowskim, Jacku Bocheńskim, Macieju Cisło, Marianie Grześczaku, Annie Janko, Krzysztofie Karasku, Salomonie Łastiku, Piotrze Matywieckim, Arturze Międzyrzeckim, Camilli Mondral, Mariuszu Olbromskim, Krystynie Rodowskiej, Ewie Stockiej¬ -Kalinowskiej, Leszku Szarudze, Adriannie Szymańskiej oraz Tadeuszu Peiperze.

I jest też o innym ważnym miejscu dla literatury, bo o Domu Literatury na warszawskim Krakowskim Przedmieściu, który stał się w ostatnich dniach gorącym tematem w mediach, gdy burmistrz stołecznej dzielnicy Śródmieście poinformował, że nie przedłuża umowy na wynajem, co uznano za zamach na kolejne kultowe miejsce w stolicy.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ