środa, 23 grudnia 2020
WydawcaBellona
AutorLidia Sadkowska-Mokkas
RecenzentTomasz Zb. Zapert
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2020
Liczba stron570
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 12/2020

Z tej pod każdym względem wyczerpującej biografii dowiadujemy się choćby, że jej bohater pierwsze sukcesy odniósł na korcie. W 1930 roku, po mistrzostwach juniorów w tenisie, na łamach „Przeglądu Sportowego”, kierowanego przez Kazimierza Wierzyńskiego, ukazała się wzmianka: „Na uwagę zasługuje piętnastoletni, świetnie zapowiadający się Dygat”. Poczucia uskrzydlającej i  rozpierającej dumy nie zrekompensowały mu, jak przekonywał, żadne późniejsze osiągnięcia literackie.

Zanim do nich doszedł, musiał toczyć długie i uciążliwe zmagania naukowe. Niezakończone zdobyciem dyplomu akademika. Droga edukacyjna najpierw poprowadziła go do gimnazjum męskiego Towarzystwa Ziemi Mazowieckiej przy ul. Klonowej w Warszawie, a po ustawicznym wagarowaniu i powtarzaniu klas, a nawet ucieczce z domu – do konwiktu pijarów w podkrakowskich Rakowicach. Szkoły dla niesfornych młodzieńców z dobrych domów, gdzie – w wieku 21 lat – uzyskał maturę. Z uczelniami – podobnie. Studiował „obficie”, jak przyznawał, lecz żadnego z trzech kierunków (ekonomii, architektury, filozofii) nie ukończył. Częściej niż na wykładach spotkać go można było przy kawiarnianych stolikach modnych lokali przedwojennej Warszawy. To były jego fakultety.

Pił niewiele, palił umiarkowanie, hazard odrzucał, ale dopadł go inny nałóg. A może ciągnące się niczym spaghetti rozmowy telefoniczne stanowiły jedynie nawyk, namiętność, albo rodzaj manii? Dzielił się w nich spostrzeżeniami, promował – coś lub kogoś, załatwiał ważne w danym momencie sprawy. Poza tym musiał mieć towarzystwo, słyszeć głos, a nawet oddech drugiego człowieka. Zawiadamiał o nowinkach podanych w Radiu Wolna Europa czy dostrzeżonych na łamach zagranicznej prasy, ale i sam był informowany. Jeśli nie do końca pełnił funkcję nieformalnej agencji prasowej, to z pewnością należał do osób najlepiej rozeznanych w realiach społeczno-politycznych PRL. W szaleńczych, długich konwersacjach, których nie przerywał nawet wówczas, kiedy ktoś wpadał z wizytą, najlepiej uwidaczniał wulkaniczny charakter.

Przyszedł na świat jako obywatel francuski – z ojca Antoniego Dygata, architekta, i matki Jadwigi, de domo Kurowskiej. Jego rodzinna „mitologia”, od strony taty, sięga nad Sekwanę. Wzmianki o „sprawcy” narodowego zamieszania prapradziadku, niejakim „François Digat”, który – jak malowniczo pisał – „w okresie wojen napoleońskich strumień siły rodnej skierował z Francji do Polski”, są nieco legendarne. Mniej mitycznie brzmią relacje o  pradziadku, Antonim. Ten uczestnik Powstania Listopadowego przypieczętował polskość rodu, żeniąc się z Polką. A wieści o dziadku Ludwiku, absolwencie prawa, walczącym w  Powstaniu Styczniowym, następnie emigrancie we Francji, mają udokumentowanie w wielu źródłach. Jego syn Antoni poznał przyszłą małżonkę, gdy przyjechała studiować medycynę na Sorbonie. Uczelni nie ukończyła, ale poślubiła tego absolwenta architektury, po czym przyjechali do Polski, gdzie doczekali się progenitury: córki Danuty – potem żony Witolda Lutosławskiego – oraz syna Stanisława, który obywatelstwo polskie przyjął, dopiero mając lat… 33.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ