Piątek, 27 września 2019
WydawcaCzarne
AutorPiotr Lipiński
Recenzent(to-rt)
Miejsce publikacjiWołowiec
Rok publikacji2019
Liczba stron400
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 9/2019

Władysław Gomułka był najoszczędniejszym z naszych genseków, lecz żaden z nich nie roztrwonił swego autorytetu tak skutecznie, jak uczynił to on – dowodzi w swojej najnowszej książce Piotr Lipiński, renomowany reporter specjalizujący się w penetrowaniu naszych dziejów najnowszych (vide biografie Józefa Cyrankiewicza czy Bolesława Bieruta).

Życiorys polityczny tow. „Wiesława” określiła wyraźna linia podziału pośród komunistycznej wierchuszki. Przewodził tak zwanym „krajowcom”, czyli tym, którzy II wojnę światową przetrwali pod okupacją niemiecką. Konkurencyjna frakcja grupowała funkcjonariuszy, nierzadko żydowskiego pochodzenia, Centralnego Biura Komunistów Polskich z siedzibą w Moskwie. Tarcia pomiędzy obydwoma koteriami determinowały politykę Polski Ludowej w pierwszym ćwierćwieczu jej istnienia.

Po przejęciu władzy w Polsce przez komunistów, Gomułka pełnił funkcję wicepremiera i ministra Ziem Odzyskanych. Z jednej strony głosił, że „władzy nigdy nie oddamy”, bezpardonowo rozprawiając się z opozycją, z drugiej zaś skutecznie i trwale spoił z krajem tereny przyznane nam na mocy umów Wielkiej Trójki. Mawiano o nich prastare ziemie piastowskie, lecz ślady polskości na Dolnym Śląsku, a zwłaszcza Pomorzu Zachodnim były niekiedy doprawdy rachityczne.

Potem Gomułkę więziono za „odchylenie prawicowo- -nacjonalistyczne”, czyli – mówiąc jaśniej – niecałkowite podporządkowanie się Kremlowi. Ten epizod zapewnił mu mit (bo jednak był przetrzymywany w przyzwoitych warunkach) ofiary stalinizmu i bierutowszczyzny zarazem, więc w roku 1956 otrzymał kolosalne zaufanie społeczne. Które jednak systematycznie tracił po pamiętnym wiecu na warszawskim Placu Defilad, gdzie słuchało go niemal pół miliona ludzi. Niespełna rok później, kiedy zamknął „odwilżowy” tygodnik „Po Prostu”, nakazując pacyfikacje demonstracji w jego obronie, cieszył się już sympatią jedynie własnej kamaryli. Pozostali mu złorzeczyli, słysząc płynący z radia skrzeczący głos wygłaszający wielogodzinne tyrady ideologiczne oraz widząc zaangażowanie w inwazję na Czechosłowację w sierpniu 1968 roku. Dwa lata później, doprowadziwszy do uznania przez Niemiecką Republiką Federalną naszych granic zachodnich, o co długo zabiegał, zafundował rodakom drastyczną podwyżkę cen, która strąciła go z piedestału. Ostatnie 12 lat życia spędził jako postać anonimowa. I niech tak pozostanie.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ