Rima jest niemową, ale nie do końca, bo uruchamia język, kiedy czuje przymus, by recytować Koran. Porozumiewa się za pomocą rysunków. Wydaje się niepełnosprawna intelektualnie, a może jednak nie. Mieszka w Syrii, podczas gdy wokół toczy się wojna. Patrzy na nią niczym nieskażonym spojrzeniem, a efekt literacki jest taki, jakby to Mały Książę dostał się w sam środek syryjskiego piekła i tłumaczył, jak tam jest.
To właśnie konstrukcja głównej postaci stanowi o sile tej książki. Kiedy Rima opisuje swoją historię – nawet jeśli nie rozumie, co się wokół niej dzieje, to czytelnik może to sobie dopowiedzieć – te jej naiwne przekazy znacznie silniej oddziałują niż najlepsze nawet reportaże. W jej świecie człowiek jest tak bezsilny wobec tego, co się dzieje, że może tylko patrzeć. Dziewczyna próbuje rozpoznawać w sobie emocje, kiedy trwają naloty. Analizuje kształty i kolory, które wtedy widzi. Wstrząsający jest chociażby fragment, kiedy zastanawia się, jaki właściwie kolor pozostawia na murach i piasku broń chemiczna. Niebieski zmieszany z zielonym? Chyba jednak fioletowy. Tymczasem tam, gdzie patrzy, leżą trupy. Spogląda w niebo i zadaje sobie pytania: Dlaczego samoloty uśmiercają ludzi? Czy samoloty powinny robić coś takiego?
Samar Jazbek przemyca w swojej książce doświadczenia kobiet z Syrii na różnych poziomach – politycznym, religijnym, kulturowym, feministycznym. Tytułowa Idąca – tak określa się Rimę – jest tak naprawdę kobietą na uwięzi, i to dosłownie, bo tkwi przywiązana na postronku. Marzy, by pójść tam, gdzie chce, ale w jej świecie taka wolność wydaje się niewyobrażalna. Pozostaje tylko jedno – i ona to robi – sumienne przerabianie lekcji osamotnienia i umierania.