Trzy kobiety, trzy różne herstorie – a zarazem jedno nazwisko i jedna sprawa. Bohaterkami swojej najnowszej książki Olga Gitkiewicz uczyniła Wandę, Halinę i Krystynę Krahelskie.
Najbardziej znana jest ta ostania – to właśnie ona użyczyła twarzy warszawskiej Syrence. Była niespełnioną poetką, harcerką, autorką jednej z najpopularniejszych piosenek Polski Walczącej „Hej, chłopcy, bagnet na broń!”. Jeszcze szukała swojej drogi, pragnęła ułożyć sobie życie, lecz zginęła młodo, w pierwszym dniu Powstania Warszawskiego.
O Halinie Krahelskiej można przeczytać w encyklopediach. To legendarna inspektorka pracy, działaczka społeczna, rozwijała ochronę prawa pracy w Polsce, publicystka i pisarka („Polski strajk”, „Zdrada Heńka Kubisza”), związana z grupą literacką Przedmieście. Zmarła z wycieńczenia w Ravensbrück 19 kwietnia 1945 roku.
Najmniej wspomina się o Wandzie. Była działaczką Polskiej Partii Socjalistycznej, działała społecznie na rzecz ubogich dzieci i sierot, wspólnie z Zofią Kossak-Szczucką powołały Radę Pomocy Żydom „Żegota”. W 1935 roku rozpoczęła wydawanie czasopisma artystycznego „Arkady”, którego była pomysłodawczynią. W 1945 roku założyła miesięcznik „Skarpa Warszawska” (rok później przemianowany na „Stolicę”). Wcześniej jednak wzięła udział, razem z dwiema innymi kobietami, w zamachu na generała-gubernatora warszawskiego Gieorgija Skałona. Zamach się nie udał, ona była sądzona, ale uniknęła srogiego więzienia. Olga Gitkiewicz wspomina w książce, że Tadeusz Wittlin i Julian Tuwim pracowali nad scenariuszem do filmu opowiadającym o tej historii. Ostatecznie powstał obraz „Córka generała Pankratowa”, „melodramat z wątkiem rewolucyjnym w tle”, który uczestniczki zamachu skrytykowały. Wanda zmarła w lutym 1968 roku.
Nie wiadomo, czy wszystkie trzy się znały. Autorka nie ma na to żadnego potwierdzenia. Wiadomo natomiast, że Wanda i Krystyna (ciotka i siostrzenica) były sobie bardzo bliskie.
I w tym momencie warto podkreślić, że reporterka wykonała tytaniczną pracę, przeszukując dostępne na temat aktywistek materiały, artykuły, akta i publikacje, wczytywała się w skrawki wspomnień i frazy wierszy, i to, co pomiędzy nimi (zamieszczona na końcu książki bibliografia jest imponująca). Jak sama autorka wskazuje, często Krahelskie mylono, mieszano szczegóły z ich biografii. I wciąż jest wiele białych plam, znaków zapytania. „Wybieram fragmenty ich życiorysów, zestawiam, oceniam, zaglądam do prywatnej korespondencji, one nie mogą nic zrobić. Dopowiedzieć. Zaprzeczyć. Autoryzować. Ale również wyjaśnić, rozwiać wątpliwości, wytknąć mi błędów, poradzić: i o tym jeszcze napisz, albo wręcz przeciwnie: nie pisz, zostaw” – przyznaje autorka.
Podkreśla natomiast stanowczo: Ich świat był światem kobiet. W świecie zdominowanym przez mężczyzn „budowały sobie żeńskie sieci wsparcia”, angażowały się z narażeniem życia. Dziennikarka apeluje o niepomijanie ról kobiet w walkach zbrojnych, upomina się o odpowiednie ich upamiętnienie. One brały czynny udział, „choć może mniej widoczny i spektakularny”.