środa, 22 marca 2017
WydawcaWydawnictwo Literackie
RecenzentKRZYSZTOF MASŁOŃ
Miejsce publikacjiKraków
Rok publikacji2009
Liczba stron356


Jesteś mi bliska osobą, co nie wynika tylko z tego, że łączy nas teatr, od chwili kiedy posłałem Ci moją pierwszą sztukę. Nigdy nie wiadomo naprawdę, jakie sekretne alchemie
ludzkich losów sprawiają, że jedni są nam bliżsi (bardziej bliscy) niż drudzy” – napisał Sławomir Mrożek w jednym z wielu listów adresowanych do Adama Tarna, redaktora naczelnego „Dialogu”, kierownika literackiego Teatru Współczesnego
w Warszawie, od końca 1968 roku do śmierci w roku 1975 przebywającego – w konsekwencji Marca’68 – na emigracji. Ten sam, 1968 rok, stanowi niesłychanie ważną cezurę również w życiu Mrożka, który
po agresji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację opublikował list protestacyjny
w prasie francuskiej i zrezygnował z obywatelstwa polskiego.

Opublikowany blok listów Sławomira Mrożka i Adama Tarna jest przede wszystkim
opowieścią o teatrze autora „Emigrantów”.
„Jak wszyscy powtarzają we wspomnieniach,
a powtarza to sam zainteresowany
– pisze w posłowiu do wydanych właśnie przez Wydawnictwo Literackie »Listów« Maria Prussak – redaktor odkrył dramatopisarza, który w końcu stał się jego
pupilem”. Mrożek wielokrotnie cytować będzie depeszę, jaką otrzymał w 1958 roku po wysłaniu do „Dialogu” swej pierwszej sztuki, „Policji”: „Sztuka doskonała, drukujemy
natychmiast, proszę przyjechać do Warszawy. Tarn”. A po warszawskiej premierze
„Tanga” w lipcu 1965 roku, Tarn w telegramie do autora mieszkającego wówczas we Włoszech, w Chiavari pisał: „Premiera »Tanga« największym wydarzeniem
teatralnym od 20 lat, a słyszałem głosy,
że od »Wesela« Wyspiańskiego. Erwin (Axer – przyp. K.M.) znakomicie przekazał wszystkie warstwy znaczeniowe, wszystkie stopnie metaforyczności, przy czym obsada
idealna. Najserdeczniejsze gratulacje, ściskam”.

Podobnie entuzjastycznie powitał Tarn „Emigrantów”. Ale ten pierwszy i bardzo krytyczny czytelnik sztuk Mrożka potrafił być do bólu szczery. Po „Krawcu” stwierdził:
„największą byś sobie – i ja Tobie – wyrządził
krzywdę, drukując tę rzecz”, a po „Tercecie”: „jest bardzo słaby. (…) Sądzę, że powinieneś na razie poprzestać na opowiadaniach”.
Gdy autor przerobił „Tercet” na „Poczwórkę” Tarn wyrąbał: „Bardzo się boję o Ciebie, widząc, że zaczynasz
pisać o niczym”.

Mrożka respons był grzeczny, wręcz delikatny,
ale stanowczy: „Służba społeczna? (»Pisarz polski poruszający żywotne problemy
«). Nie czuję się na żadnej służbie i paradoksalnie
pisarz, tylko nie czując się na służbie,
nie czując żadnego obowiązku, może naprawdę służyć. Mamy już doświadczenia całych polskich pokoleń literackich, które niezmiennie czuły się na służbie, a nawet w imię służby się ograniczały. Służba przeszła,
ograniczenie zostało”.

Tarn spuentował znamiennym porównaniem:
„ja spędziłem na Zachodzie – licząc moje dzieciństwo – 27 lat, a Ty zdaje się 2 czy 3. Może kiedyś jeszcze powrócimy do tej rozmowy. Czas działa – że tak powiem – na moją korzyść”.

Pomylił się naczelny „Dialogu”. Nie przewidział Marca’68.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ