Autobiografia krytyka literackiego, edytora, redaktora, tłumacza, dramaturga, poety. Bardzo aktywny to człowiek, aktorem był, literackim konsultantem w teatrach, górskim wspinaczem i włóczęgą nie tylko tatrzańskim, upierdliwcem i złośnikiem, co wielokrotnie poświadcza na stronach książki.
W pamięci czytelników zapisał się bezpośrednim, acz dosadnym pytaniem: „Bić się czy nie bić?”. Tak zatytułował niemal pół wieku temu swój esej dotyczący roli i charakteru polskich powstań narodowych. Jego analiza ich potrzeby, politycznych implikacji, reakcji Europy, wywołała spory ferment. Wnioskował, że „należy się bić, ale tak, aby odnieść zwycięstwo”. Książka doczekała się kilku wydań, była omawiana i dyskutowana na różnych forach, zaś jej tytuł wszedł do kategorii „skrzydlatych słów”. On sam esej ten nazywa utworem „obrotowym”, inaczej odbieranym w różnych sytuacjach i środowiskach.
Łubieński swą autobiografię prowadzi ruchem konika szachowego – skacze z pola na pole, przerzuca temat, wraca, znów do niego nawiązuje. Przywala po drodze, komu może – nie wprost, to zrobił bodaj raz, ale z lubością i pełnej sprawy świadomością nie oszczędza tych, którzy z jakichś powodów mu podpadli. Rodzinnie, zawodowo, towarzysko. Powołuje się na wiek i niemoce go nękające, ale… szczerze mówiąc, każdy by tak chciał. Tyle że każdy się boi przyładować wredotom. Szkoda, chce się rzec, ale zarazem wiadomo, że ataki wywołują kontrnatarcia, a bagienne media społecznościowe tylko na to czekają.
Dorobek Łubieńskiego jest bogaty, bo to i eseje poświęcone historii politycznej, prace poświęcone postaciom znaczącym dla kultury – Norwidowi, Molierowi, Mickiewiczowi; teksty zamieszczane w branżowych teatralnych czasopismach; biurko redaktora naczelnego „Nowych Książek”, pisma o stuletniej tradycji, za którym zasiadał ponad 20 lat; bardzo aktywna partycypacja w telewizyjnym magazynie „Dobre książki”. Często wraca w góry – w 1955 debiutował wierszem „Z Tatr” w tygodniku „Dziś i Jutro”; przyznaje, że skalne wypiętrzenia to najstarsza bodaj jego pasja. Ale tu i teraz przedstawia „ogólną taktykę: warto nauczyć się być starym, skoro młodym drugi raz być się nie da”. I wszystkim młodszym sugeruje „życie dojrzałe, życie aktywne” jako przygotowanie do starości. „Góry stają się niedostępne, za to pagórki przypominają nam tamtą młodą radość”. Cieszmy się przeżytymi dekadami. Nikt nam ich nie odbierze.