Wśród mnogości tomów na księgarskich półkach przez nieuwagę nie zauważyłem, przyznaję, powieści „Powróceni” laureata literackiego Nobla z roku 2021. Z opinii, jakie przyszło mi czytać, wynika, że pierwszy opublikowany u nas utwór urodzonego w Mozambiku, dorastającego w Tanzanii, a w dojrzałych latach osiadłego w Anglii siedemdziesięciopięcioletniego obecnie twórcy jest podobnej klasy i podobnego charakteru, co „Raj”. Jeśli się nie mylę, jak dotąd właśnie te dwie prozy mamy po polsku (spośród dziesięciu powieści Gurnaha).
W ogólnych opracowaniach dotyczących afrykańsko-europejskiego Noblisty podkreśla się jego silne zaangażowanie w sprawy dotyczące kolonializmu, przemocy ze strony zdobywców Afryki wywodzących się z naszego kontynentu. Niby rzeczywiście, sądząc po „Raju”, problem zawłaszczania afrykańskiej tożsamości pojawia się pod piórem pisarza, lecz bynajmniej nie ma to charakteru plakatowego potępienia. Zresztą zakończenie utworu wyraźnie na to wskazuje.
Podkreśliłbym raczej przepajającą powieść wielokulturowość, złożony obraz ukazujący mieszankę rdzennych Tanzańczyków, napływowej ludności arabskiej oraz – dopiero w trzeciej kolejności – niemieckich przybyszy zaprowadzających na terytoriach etnicznych własny porządek z bronią w ręku. Określenie „mieszanka” obejmuje również specyficzne przemieszanie realizmu z mitami, podaniami, legendami. Co w rezultacie buduje tekst ze specjalnym, gęstym klimatem.
Dzieje Yusufa, sprzedanego przez rodziców za długi bogatemu wujowi, który para się kupieckim rzemiosłem, poznajemy w narracji odautorskiej, tradycyjnej, przy czym całość relacjonowana jest bez pośpiechu, nawet przeciwnie, w zwolnionym rytmie, od początku z bardzo intensywnie obecnymi opisami przyrody, stwarzającymi zasadniczy podkład pod fabularną akcję. Yusuf, chłopak z biednego domu, stopniowo dojrzewający, przebywa u wuja w sklepie, lecz wkrótce wraz z karawaną wiozącą towar wyrusza w głąb interioru, aby metodą bolesnych prób i błędów zyskiwać coraz wyrazistszą samoświadomość. Niekoniecznie rozpoczynającą się w raju, wręcz przeciwnie, i niekoniecznie do raju w finale dochodzącą.
Powieść zbudowana została w konwencji historii o dojrzewaniu w połączeniu z fabułą o drodze.
Dla smakoszy tom obowiązkowy, wymaga jednak od czytelnika akceptacji owej powoli budowanej fabuły, jaka odsłania przed nami tanzański świat.
Dodam, bo trochę znam Afrykę z własnych wędrówek, że ten świat już dawno został utracony. Zresztą biogram Gurnaha, żyjącego przecież od lat w Anglii, świadczy o tym również jednoznacznie.