W przeczytanej gdzieś wzmiance o tej książce zauważyłem określenie „incel”. Niezbyt mi się spodobało, ale przyznać muszę, że chyba jest słuszne – mnie jakoś obce, nie oznacza to jednak, że błędne i do skreślenia.
Można się zgodzić z okładkowym blurbem: tytułowy Robak to smutny facet, „mały z dużą pałą, co to rodu był zakałą”, dla którego nawiązanie kontaktu z kobietą jest trudnością nie do przezwyciężenia. Miał jakąś, był z jakąś, ale nie wyszło, nie udało się, próbował. Ale kobieta prawdziwa nie mogła zaakceptować kobiet ekranowych, rozkładających nogi przed kamerą, on zaś wolał je, bo na szali miał jedną żywą, ciepłą, miękką, którą mógł dotknąć, posmakować – i tysiące, setki tysięcy komputerowych obiektów. Czy dlatego je wybierał, że miał, jako mężczyzna, „dużo w sobie nienawiści do każdej kobiety, której nie może mieć”? Tłumaczył się tak przed partnerką Onana, znajomego, przy okazji narratora opowieści – i zarazem swoim alter ego.
Zaryzykuję bowiem stwierdzenie, że w powieści mamy do czynienia z jednym bohaterem, człowiekiem cierpiącym z powodu niezaspokojonego popędu płciowego. To niby Robak jest tym biednym incelem straszącym dziewczyny na ulicach i śliniącym się później przed komputerem, ale Onan w niczym mu nie ustępuje – portretuje Robaka, opowiada jego życie, szczegółowo, drobiazgowo, zna je jak nikt, choć Robak niby się chowa, skrywa, niczego nie chce ujawnić, o swojej kobiecie, Rut, mówi niechętnie, bo przecież zostawiła go, gdy odkryła jego pornofilię. Kir, kobieta Onana, też pokazała mu drzwi, bo ten wcale nie był lepszy – odeszła niby przez to, co Robak jej nagadał, ale to podobne zawracanie głowy, jak dwa zabójstwa przez onego Robaka dokonane.
Owszem, może i do śmierci faktycznie doszło, tyle że według mnie odpowiadają za to obaj – albo żaden. Zabójstwa były potrzebne, by podkreślić, do czego może prowadzić „involuntary celibacy”. Zapewne może, choć statystyki najpewniej by temu zaprzeczyły, to chyba nie tajemni przedekranowi koniobójcy najczęściej ruszają gwałcić i mordować, winni są raczej pijani napaleńcy, przechwalający się wyimaginowanymi podbojami. „62 procent mężczyzn i 26 procent kobiet w Polsce ogląda filmy dla dorosłych” – pisze w okładkowym blurbie Ewa Stusińska. I sama mówi, że związek pornografii z przemocą jest trudny do ustalenia, by określić to bardzo ogólnie. Nie uzyskamy tu odpowiedzi na pytanie „skąd zło”. Jakub Wiśniewski wiedział to doskonale, dał czytelnikowi prozę mroczną, gęstą, mocną narracyjnie, wciągającą jak każda opowieść o drodze do upadku. Wszyscy się tego boimy, wszyscy – podświadomie – chcielibyśmy tak skończyć.