Piątek, 24 lutego 2023
WydawcaIPN
AutorSerhij Humennyj
Recenzent(pk)
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2022
Liczba stron166
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 2/2023

Przedwojenną granicę Rzeczypospolitej Polskiej ze Związkiem Socjalistycznych Republik Sowieckich bez przesady można określić jako „dziki wschód” albo „dzikie pola”. Od zawarcia pokoju w Rydze w roku 1921 linia graniczna ulegała wielokrotnym weryfikacjom i przemianom, a mieszane komisje obu państw pracujące pod okiem delegacji z Anglii i Francji (krajów, które zwyciężyły w I wojnie światowej i wytyczały powojenny porządek w Europie i nie tylko) dokonywały karkołomnych czynów, żeby uporać się ze swoim zadaniem. Czyny te nierzadko okazywały się groteskowo-absurdalne, kiedy – na przykład – słupy graniczne ustawiano na terenie wsi, rozdzielając jej mieszkańców na przynależnych do RP lub do bolszewickiego imperium. W dodatku owe płynne podziały pomiędzy organizmami państwowymi były przez pierwsze dziesięciolecie słabo kontrolowane, bo bataliony wartownicze i kolejne formacje mające na celu uszczelnianie granicy pozostawiały wiele luk i dzikich przejść, sprawiających, że nie tylko migranci, przemytnicy czy handlarze mogli bez większego trudu przemieścić się na sąsiednie terytorium, ale nawet uzbrojone po zęby grupy dywersantów czy zwykłych bandytów siały spustoszenie na przygranicznych obszarach, głównie polskich, aczkolwiek zdarzały się również odwetowe akcje z naszej strony, dyskretnie sterowane przez warszawskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.

Monografia Serhija Humennyja, ukraińsko-polskiego historyka (nagrodzona w konkursie im. Władysława Pobóg-Malinowskiego na Najlepszy Debiut Historyczny Roku) omawia w szerokim aspekcie formy i cele przekraczania polsko-sowieckiej granicy. Do najczęstszych należały zwykłe ludzkie potrzeby związane z wymianą towarową, szczególnie istotne dla wygłodniałego społeczeństwa sowieckiego. Zwłaszcza że nawet najbiedniejsze części polskich kresów wschodnich okazywały się dla mieszkańców ZSRS krainą pełną chleba, mleka i mięsa. Sowieccy, jak również nasi pogranicznicy, do pewnego stopnia przymykali oczy na tego rodzaju wypady, gdyż radzieckie władze korzystały z każdej okazji, żeby na terytorium RP wysyłać szpiegów i sabotażystów, i szpikowali nimi grupy wygłodniałych ludzi. Były i sytuacje, kiedy pojedynczy obywatele RP, otumanieni przez bolszewicką propagandę, uciekali do „kraju rad”, wierząc w rzekomy dobrobyt proletariatu i sprawiedliwość społeczną. Niektórym po latach czy nawet miesiącach, kiedy zrozumieli swój błąd, udawało się wrócić do Polski, inni przepadali bez śladu w czeluściach totalitarnego państwa.

Autor dokładnie i wszechstronnie omówił różnorodne zagadnienia związane z tytułowym tematem, opierając się m.in. na licznych, niedostępnych wcześniej źródłach z archiwów ukraińskich. Zawarł także niepublikowane zdjęcia osób i dokumentów, np. Michała Łapińskiego, oskarżonego przez władze ZSRS o nielegalną migrację (dalsze losy tego człowieka pozostają nieznane) lub okładki akt archiwalnych z roku 1931, dotyczących osób nielegalnie przekraczających granicę, przechowywanych w Państwowym Archiwum Obwodu Tarnopolskiego.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ