Piątek, 2 grudnia 2022
WydawcaNoir sur Blanc
AutorToni Sepeda
TłumaczenieMaciej Fedyszak
RecenzentGrzegorz Sowula
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2022
Liczba stron400
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 11/2022

Gdy w 1998 roku wydawnictwo Noir sur Blanc przedstawiło polskim czytelnikom weneckiego komisarza, miałem już za sobą kilka wizyt w Serenissimie. Trudne to miasto, zatrute turyzmem – rzadko gdzie odczuwa się to tak bardzo: tłumy ewidentnie umęczonych i zagubionych zwiedzających, którym uroki miasta stają się szybko obojętne i najbardziej ciągnie ich zacienione miejsce z kieliszkiem wina; grupy „vucumprà” o różnym kolorze skóry handlujących podrabianymi skórzanymi torebkami; nagłe zaniki perspektywy, gdy do zatoki wpływają prywatne jachty celebrytów i rosyjskich „bizniesmienow” albo, co gorsza, wielopiętrowe statki wycieczkowe, wypluwające setki pasażerów, gotowych zadeptać wszystko, zabrudzić, sprawić, by ci, którzy do Wenecji przybywają dla jej urody i historii, nie mieli szans ich poznać. Piszę oczywiście o czasach dzisiejszych, ćwierć wieku temu przy Riva degli Schiavoni jachty zatrzymywały się na jeden wieczór, gdy gwiazdka podejmowana była przyjęciem – nie godziło się przeszkadzać w ruchu vaporetti, stacja Zaccharia należy do najbardziej uczęszczanych.

Prawdą jest to, co pisze we wstępie do tego specyficznego przewodnika sama Donna Leon – książka „pozwala czytelnikowi wędrować po mieście w towarzystwie wenecjanina, który z biegiem lat stał się przyjacielem. Brunetti nie musi się zastanawiać, żeby skręcić w lewo tam gdzie trzeba, lub znaleźć właściwą calle”. Leon tłumaczy to tym, że Wenecję ma we krwi: „Za czasów rodziców Brunettiego ludzie nierzadko mieszkali od narodzin aż do śmierci w swoich sestieri [dzielnicach], ba, niektórzy w ogóle nie opuszczali miasta. […] Tutaj było wszystko, czego pragnęli: praca, rodzina, przyjaciele”. Nie powinno to tak dziwić, bo coraz częściej w lekturach natykam się na podobne stwierdzenia: po co doświadczać świata, skoro jest on coraz gorszy, mniej ciekawy, bardziej napastliwy?

Spacery, jakie autorka proponuje, to niedosłowne ścieżki Brunettiego – commissario „zawędrował pieszo do wszystkich zakątków miasta”. Ale Sepeda nie opisuje poszczególnych powieści, raczej, skupiając się na jednej dzielnicy, przypomina poszczególne wizyty policjanta w opisywanych rejonach. Na mojej ulubionej via Garibaldi (nieopodal Giardini, gdzie odbywają się od lat wystawy sztuki i architektury) są „przyjazne bary i sklepy, stragany z żywnością i stoiska sprzedawców ryb oraz restauracje”, Brunetti nie czuje się jednak u siebie – to dzielnica Castello, „Wenecja odosobniona”, jak nazywa ją autorka. Nie bez racji, bo choć Serenissima liczy raptem 50 tysięcy stałych mieszkańców, wciąż zachowują oni ustalone historycznie podziały – nawet natłok wycieczkowiczów, turystów i nowych mieszkańców tego nie zmieni. Szczególnie gdy ci „nowi” to inwestorzy różnych nacji, wykupujący mieszkania, by je później oferować na turystycznych portalach… Autorka tego nie mówi, choć w fabułach Leon wyczytać to można nie raz, Brunetti jest głosem protestu wenecjan, często przez Donnę Leon – osobę bardzo w życie Wenecji zaangażowaną – używanym.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ