Czwartek, 4 marca 2021
WydawcaBiały Kruk
AutorAleksander Nalaskowski
RecenzentGrzegorz Sowula
Miejsce publikacjiKraków
Rok publikacji2020
Liczba stron288
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 2/2021

To nie jest autor z mojej bajki, przyznaję, ale skusił mnie podtytuł książki: „Co się stało z ludźmi?”. Pandemia trzyma nas mocno w garści, a na pewno w domach, już wcześniej ludzie zachowywali się coraz dziwniej, teraz to przymusowe zamknięcie, oderwanie od znajomych, kolegów z pracy, a i nieraz samej pracy odbija się na zachowaniu – i bynajmniej, pozwolę sobie zauważyć, nie stajemy się lepsi, życzliwsi, bardziej cierpliwi. A jeśli dołożymy do tego podziały wykreowane przez polityków, ich ostre kampanijne hasła, które pozostały permanentnymi elementami publicznego dyskursu… Tak, próba znalezienia odpowiedzi na pytanie „Co się stało z ludźmi” jest jak najbardziej na miejscu.

Czy znajdziemy ją w książce Nalaskowskiego? W mediach przedstawiano tom jako autorskie rozliczenie z władzami UMK w Toruniu, które zawiesiły go w pełnieniu obowiązków nauczyciela akademickiego po opublikowaniu felietonu „Wędrowni gwałciciele”, poświęconego „tęczowej zarazie” na ulicach polskich miast. Nie wczytywałem się w tę część książki, nie podzielam obaw profesora, choć rozumiem jego sprzeciw wobec lansowanej estetyki ruchu – nie musi się to podobać.

Zatrzymania, tłumaczy autor, to „masowe spowolnienie funkcjonowania polskiego społeczeństwa w wyniku dramatycznych czy wręcz traumatycznych wydarzeń”. Wymienia trzy: śmierć Jana Pawła II (2005), katastrofę smoleńską (2010) i wybuch pandemii (2020). „Wydawało się, że ciąg tych wydarzeń nie może pozostać obojętny dla naszej przyszłości”, można było – trzeba było, chciało się – spodziewać „obfitego plonu” tych tragedii. Plonu, owszem, doczekaliśmy się, choć to, co wzrosło, nie musi nam smakować.

Prof. Nalaskowski jest pedagogiem z dużym doświadczeniem, w książce szukałem zatem głównie jego przemyśleń dotyczących szkolnictwa. I jest ich niemało. Trafnych spostrzeżeń nie brak – o ułomnościach czy wręcz niewydolnościach tradycyjnego systemu nauczania, opartego na przymusie; o deficytach zdalnej edukacji, w tej chwili wymuszonej przez okoliczności, ale niebawem może obowiązkowej; o przerażającym poddaniu się perswazji reklamy. „Jak dobrze, że ktoś o tym mówi tak dobitnie!”, myślałem. I jak fatalnie, że przeplata swoje trafne i potrzebne spostrzeżenia uwagami pokazującymi uprzedzenia i strachy. „Tradycja jest na cenzurowanym”, mówi Nalaskowski i stara się tego dowieść. Atakowana jest rodzina, formalna edukacja, odwołania do Dekalogu, nowoczesna edukacja seksualna – a jaka miałaby ona teraz być, że zapytam mimochodem? Czy będziemy udawać, że młodzież, nawet dzieci niczego nie widzą i nie wiedzą? Ile godzin siedzą codziennie w sieci, wchodząc na strony najbardziej dla nich interesujące: seks, gołe małolaty, wynaturzenia, hejt. A my, dorośli, rodzice, pilnujemy ich zachowań? Skutecznie?

To najbardziej przeszkadza mi w książce prof. Nalaskowskiego – to zbiór „wishful thinking”, podparty przekonaniem, że prawica i Kościół „dadzą radę”. Nie dadzą, bo same sobie nie radzą. Nalaskowski jest robinsonem, samotnikiem – wielu ich także po lewej stronie. Żadne wydarzenia nie są chyba w stanie wpłynąć na nas w sposób prowadzący do istotnych zmian. Może trzecie Zatrzymanie – pandemia – coś przyniesie. Ale gdy dowiaduję się, że dziesięciu najbogatszych ludzi w czasie pandemii znów niepomiernie się wzbogaciło, zaczynam wątpić. Stać ich na to, by ot tak, jednym czekiem zapłacić za szczepionki dla całej globalnej populacji. Ale po co?

Rzeczywiście – po co? Może ich opór ma głębsze uzasadnienie? Ludzi mają zastąpić człekopodobne kreatury, sztuczna inteligencja, roboty. A czy im potrzebne są szczepionki? O tym prof. Nalaskowski już nie pisze.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ