Wtorek, 6 lutego 2024
WydawcaNo Bell
AutorEstelle Billon-Spagnol
TłumaczenieMonika Motkowicz
RecenzentMaria Kulik
Miejsce publikacjiKonstancin
Rok publikacji2023
Liczba stron56
Tekst pochodzi z numeru MLKMagazyn Literacki KSIĄŻKI 1/2024

Istniejąca od 2017 roku oficyna No Bell to więcej niż wydawnictwo; to projekt edukacyjny, który wspiera nowoczesną myśl pedagogiczną i praktykę dydaktyczną. Środkiem do realizacji tych ambitnych celów jest wydawanie wartościowych książek, w większości tłumaczonych z francuskiego. Recenzowana książka powstała z inspiracji dziewczynki, być może córki autorki, która stworzyła rysunkową postać tytułowego Żarłaka, przerażającego bywalca wielkich lasów.

Bohaterami opowieści są rozmaite stworki; oprócz wspomnianego Żarłaka jako pierwszy pojawia się Puszek, do którego w trakcie wędrówki dołączają Biedroneczka i Żabson. Inwencja, zarówno literacka, jak i graficzna, jaką wykazują się autorka i jej inspirująca córeczka, są imponujące. Ilustracja przedstawiająca las jest fascynująca w swojej grozie. Ileż tam się dzieje! Obraz jest „nie do napatrzenia”, tyle ma szczegółów, do tego dochodzi mapa przestawiająca, jak można się domyślać, cel wędrówki. Mamy tam Zatokę Okrutnych Piratów, Morze Opadające, Pustynie Ognistej Śmierci i wiele innych tajemniczych miejsc.

Zarówno mapa, jak i widok lasu budzą zrozumiały lęk u wszystkich trzech towarzyszy podróży. Tajemnicze odgłosy, cienie, złowroga cisza i nieznajome muśnięcia – co to może być? To chyba Żarłak, przerażający pożeracz istnień!! Puszek na ogół nie boi się niczego, ale jak już zacznie, to boi się WSZYSTKIEGO. Najbardziej, oczywiście, Żarłaka.

Nie bez powodu. Bowiem Żarłak, zamieszkujący krainę Kolonid (vide mapa), nie je, nie oddycha, nie żartuje, ale w konkretnym momencie (opisanym szczegółowo; nie cytuję, aby nie spoilerować) on i tysiące innych Żarłaków ruszają w świat. Ich celem jest napełnienie brzuchów gulaszem z pulchnego, żółciutkiego ptaszka, w sosie z bojaźliwej żabki, we fryturze ze skrzydełek biedronki. Kiedy już nażarty Żarłak stanie się władcą Wielkiego Lasu, to go spustoszy i powstanie ogromna kosmiczna Pustka. Teraz już wiecie, że jest się czego bać.

I tu zwrot akcji – Papa Puszek przypomina o małych szczęściach, które dodają nam odwagi. To takie drobiazgi jak smak karmelków czekoladowych, pieszczota promieni słonecznych, łaskotanie w nos i chichot. Teraz już Puszek nie boi się podejść do Żarłaka, który z bliska nie jest wcale straszny, lecz przypomina rogatą chmurkę i milutką kołderkę. Przy bliższym poznaniu okazuje się, że łączy ich więcej, np. rysowanie, podskakiwanie i strach przed pająkami. Nawet rozbieżności w ulubionych zajęciach i daniach (karmelki czekoladowe vs faszerowane błoto) bardziej łączą, niż dzielą. Tak oto narodziła się przyjaźń. Podczas podwieczorku dowiadujemy się, że Żarłak opuścił planetę Kolonid, bo nikt się tam do niego nie uśmiechał! A przecież jest on mistrzem w wymyślaniu nowych stworzeń, do których oczy same się śmieją, co mogą potwierdzić pierwsi klienci – Biedroneczka i Żabson. To dla nich Żarłak wymyśla Bobusia i mobilną Gisele – och, te ilustracje, musicie je zobaczyć!

O czym jest ta książka, dla kogo i jak wpisuje się ona w dotychczasowy dorobek edytorski wydawnictwa i jego cele? Jest to opowieść o oswajaniu lęków i budowaniu więzi na przekór stereotypom. Świetnie nada się do głośnego czytania i rozmowy. Wisienką na tym torcie wydawniczym są, jakżeby inaczej, ilustracje, a pomysłowość Moniki Motkowicz sięga również do metryczki książki, gdzie każda informacja o redakcji, składzie i przygotowaniu do druku ma artystyczny szlif. Rysunki są pełne detali, w szczególności pojazd rakietowy, widoczny na rozkładówce. Zapewne nasi bohaterowie za chwilę ruszą nim w podróż, bo choć maszyna nie jest ukończona, to ma to, co najważniejsze – pasażerów!

Wydawca z pokorą przyznaje się do swojej słabej strony, czyli korekty, dlatego też na stronie internetowej zamieszcza zakładkę „Chochlikowo”. Tu można raportować dostrzeżone błędy edytorskie, tworząc w ten sposób rodzaj autorskiej erraty. Mam w tym swój udział, zgłaszając literówkę, a w uznaniu tych zasług zaproponowano mi rabat na zakupy!

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ