„Pociecho moja, księgi moje,
schylony w karty księgi patrzę,
od kart tych patrzę w wód rozwoje,
z ksiąg karty rzucam w fale twoje,
o morze, morze, wód olbrzymie,
a tylko fal powrotne rzuty,
w czas wód rozgwaru, w wód skłębieniu,
na brzeg rzucają, kędy siedzę,
z ksiąg, co przepadły w zapomnieniu,
wydarte z kart tych moje imię,
nic więcej tylko własne imię”.[1]
Stanisław Mateusz Ignacy
Syn Franciszka i Marii. Dramaturg, poeta, malarz, grafik, architekt, projektant mebli. Artysta kompletny. Geniusz. Bywa nazywany czwartym wieszczem polskim.
Stanisław Wyspiański urodził się 15 stycznia 1869 roku w Krakowie. W roku 1873 rodzina zamieszkała w domu Długosza przy ulicy Kanoniczej 25 (czego śladem jest chociażby wiersz o incipicie „U stóp Wawelu miał ojciec pracownię”). W wieku 7 lat Stanisław został osierocony przez matkę, Marię z Rogowskich. Jego ojciec, artysta-rzeźbiarz i fotograf, nie miał czasu i ochoty na zajmowanie się synem, dlatego od 1880 roku mały Staś wychowywał się w rodzinie siostry matki Joanny i Kazimierza Stankiewiczów, którzy przyjęli go pod swój dach i pokochali jak jedynaka. Joanna stała się dla niego wyrocznią. Dlatego koledzy gimnazjalni nadali Stasiowi przydomek „Ciocia”, bowiem często podczas rozmów na korytarzu szkolnym powtarzał: „A ciotka uważa, że…”. Na uwagę zasługuje również fakt że Kazimierz był bibliofilem, czyli kolekcjonerem książek. Posiadał dużą bibliotekę, dobrze zaopatrzoną w naukowe publikacje na temat historii Polski oraz dzieła z polskiej i obcej literatury pięknej (Mickiewicza, Słowackiego, Dantego, Goethego etc.). W domu Stankiewiczów bywali m.in. Jan Matejko, Józef Szujski, Karol Estreicher (starszy) i Władysław Łuszczkiewicz. (Kraków to małe miasto).
Wyspiański kształcił się początkowo w Szkole Ćwiczeń, mieszczącej się w pałacu Larischa, a następnie w gimnazjum klasycznym św. Anny (kontynuacja założonego w XVI wieku Collegium, dziś I Liceum Ogólnokształcące im. Bartłomieja Nowodworskiego). Były to czasy zaborów, ale na poziomie gimnazjalnym nauka odbywała się w języku polskim. U św. Anny szczególne znaczenie miała nauka literatury i historii Polski. W czasie pobytu w szkole Wyspiański zaprzyjaźnił się z późniejszym malarzem Józefem Mehofferem, poetą Lucjanem Rydlem, kompozytorem Henrykiem Opieńskim, filozofem i dramaturgiem Jerzym Żuławskim oraz z historykiem i kontynuatorem monumentalnej “Bibliografii Polskiej” Stanisławem Estreicherem.
Syn tego ostatniego, Karol (młodszy), w zbiorze wspomnień “Nie od razu Kraków zbudowano” (1945) w rozdziale “On” przytacza historię, której głównymi bohaterami są „Ciocia” i szkolni koledzy Wyspiańskiego (wspomniani Mehoffer, Opieński i Estreicher). Pewnego pięknego letniego dnia, chłopcy spędzając czas wolny na Plantach i w okolicach Wawelu, z braku innych rozrywek lub celem schłodzenia się zawędrowali do Katedry Wawelskiej, gdzie młody Wyspiański, który był najprawdopodobniej hersztem tej bandy, wpadł na genialny pomysł, aby wejść na Wieżę Zygmuntowską i uderzyć w dzwon. Osoby ciekawe, jak skończyła się historia z Dzwonem Zygmunta, odsyłam do książki.
Dzięki rodzinnej znajomości z Janem Matejką, który zwrócił uwagę na umiejętności gimnazjalisty, Stanisław Wyspiański był słuchaczem nadzwyczajnym w Oddziale Rysunków w Szkole Sztuk Pięknych już od 1884 roku. W 1887 roku zdał maturę i zapisał się na Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie w latach 1887–1890 i 1896–1897 słuchał wykładów z historii klasycznej, historii sztuki i literatury. Rozpoczął też studia malarskie w Szkole Sztuk Pięknych w Krakowie, której dyrektorem był w tym czasie Jan Matejko. Podczas studiów pracował przy Matejkowskiej polichromii w Kościele Mariackim; z kolei wakacyjne wyjazdy dostarczyły mu doświadczenia w inwentaryzowaniu zabytków. W 1890 roku, jak przystało na początkującego artystę, udał się w podróż po Europie. Jego droga wiodła przez tereny dzisiejszych: Włoch, Szwajcarii, Francji, Niemiec oraz Czech. Podróż ta rozwinęła zainteresowanie Wyspiańskiego dawną sztuką, w szczególności sztuką gotycką, co znalazło odzew w listach artysty do Lucjana Rydla i w “Notatniku z podróży do Francji”. Architekturę, rzeźbę i ornamentykę gotycką studiował głównie we Francji, jako ojczyźnie gotyckiego stylu, gdzie gotyckie zabytki są najpiękniejsze. Stanisław Przybyszewski następująco charakteryzuje stosunek Wyspiańskiego do gotyku: „Namiętnie kochał architekturę, i to wyłącznie tylko gotyk. Przestudiował olbrzymią sześciotomową encyklopedię budownictwa gotyckiego Viollet-le-Duca z tą niesłychaną sumiennością i skrupulatnością, jakie wszelkie jego poczynania w sztuce i w życiu jego prywatnym cechowały”[2]. Pobyty w Paryżu to w życiu Wyspiańskiego nauka w Académie Colarossi, poznawanie sztuki współczesnej i dawnej, a także kontakt z teatrem, zwłaszcza z przedstawieniami Comédie Française.
Po powrocie do Krakowa zaprojektował i częściowo wykonał polichromię w restaurowanym kościele Franciszkanów oraz tamtejsze witraże: bł. Salomei i św. Franciszka, w późniejszych latach powstało monumentalne dzieło “Bóg Ojciec” (znane też pod tytułem “Stań się!”), górujące nad chórem w zachodniej ścianie bazyliki. Jako malarz i dekorator nawiązał współpracę z Teatrem Miejskim (obecnie Teatr im. Juliusza Słowackiego). Wkrótce właśnie na tej scenie rozwinął swoją twórczość dramatyczną, pisał i publikował (powstały m.in. dramaty “Meleager”, “Lelewel”, “Klątwa”).
Mimo dość dużej aktywności jego sukcesy malarskie były umiarkowane. Nie zdobył też od razu wielkiego uznania jako dramaturg. Można powiedzieć, że kamieniami milowymi w jego karierze były dramat “Warszawianka” oraz udział w weselu przyjaciela ze szkolnej ławy, poety Lucjana Rydla…
“Wesele”
20 listopada 1900 roku w Bazylice Mariackiej w Krakowie odbył się ślub Jadwigi Mikołajczykówny z Lucjanem Rydlem, wesele zaś w podkrakowskiej wsi Bronowice, w dworku Włodzimierza Tetmajera. Wydarzeniu towarzyszyło od pierwszej chwili ogromne zainteresowanie w krakowskich salonach. Jak pisze Stanisław Waltoś w swojej książce “Krajobraz ‘Wesela’”: „otaczała go [ślub] atmosfera pewnej sensacji, zainteresowanie było już rozbudzone dwoma innymi ślubami – Włodzimierza Tetmajera i Stanisława Wyspiańskiego. Temu drugiemu nawet nadawano posmak prawie skandalu. Nie chciało się pomieścić zacnym mieszczanom w głowach, że obiecujący artysta malarz, autor niedawno wystawionej “Warszawianki”, ożenił się z dziewczyną wiejską, z którą już przed ślubem zdążył mieć dwoje dzieci”.
Tak wesele Rydla wspomina za to Tadeusz Boy-Żeleński w swojej “Plotce o ‘Weselu’ Wyspiańskiego”: „odbywało się w domu Tetmajera, było huczne, trwało, o ile dobrze pamiętam, wraz z oczepinami ze dwa czy trzy dni. (…) Wieś była oczywiście zaproszona cała, z miasta kilka osób z rodziny i przyjaciół Rydla, cały prawie światek malarski z Krakowa”.
Z tego grona krakowskich gości można wymienić postaci będące pierwowzorami bohaterów Wesela: autorka książek dla dzieci Antonina Domańska – przedstawiona jako Radczyni, Kazimierz Przerwa-Tetmajer – Poeta, Rudolf Starzewski – Dziennikarz, Anna Rydlówna – Haneczka, Jadwiga Tetmajer-Naimska – Isia, Maria i Zofia Pareńskie, a z Bronowic córka karczmarza Pepa (Józefa) Singer – Rachela…
I Wyspiański, który mimo że miał być światkiem Pana Młodego, o mały włos nie pojawiłby się na uroczystości, ponieważ Rydel pominął w zaproszeniu żonę Stanisława, Teodorę. Na szczęście konflikt udało się załagodzić (podobno w ostatniej chwili) i państwo Wyspiańscy pojawili się na tej historycznej uroczystości.
„Pamiętam go jak dziś, jak szczelnie zapięty w swój czarny tużurek stał całą noc oparty o futrynę drzwi, patrząc stalowymi, niesamowitymi oczyma. Obok wrzało weselisko, huczały tańce, a tu do tej izby raz po raz chodziło parę osób, raz po raz dolatywał jego uszu strzęp rozmowy. I tam ujrzał i usłyszał swoją sztukę”[3].
„To jest dramat”
16 lutego 1901 roku “Wesele” było już gotowe, a dwa dni później rozpoczęły się przygotowania do prapremiery w Teatrze Miejskim. Próby odbywały się w nerwowej atmosferze, Wyspiański przychodził na każdą z nich i zgłaszał swoje uwagi. Zaprojektował również dekoracje i stroje.
Dramat będący w zamyśle reminiscencją wesela Lucjana Rydla, a jednocześnie rozrachunkiem z historią Polski i refleksją nad kondycją polskiego społeczeństwa spotkał się z olbrzymim zainteresowaniem publiczności. Prapremierę, która odbyła się już 16 marca, można nazwać towarzyskim skandalem, wiele osób z krakowskiej socjety poczuło się urażonych, w tym główni bohaterowie, Lucjan Rydel i Włodzimierz Tetmajer, z którymi stosunki Wyspiańskiego do końca życia pozostały napięte.
Premiera zakończyła się owacją na stojąco, a po przedstawieniu 22 marca uhonorowano autora wieńcem ozdobionym liczbą 44, co w intencji ofiarodawców nobilitowało go do grona wieszczów narodowych (po Mickiewiczu, Słowackim i Krasińskim). “Wesele” okazało się wielkim sukcesem frekwencyjnym, a artyście przyniosło zasłużoną sławę i poprawę bytu materialnego. O ile wcześniej malarz pozostawał nieco na uboczu sceny artystycznej, teraz zaczął święcić triumfy.
Również “Wesele” w wersji książkowej rozeszło się w mgnieniu oka, doczekawszy się wielu wydań i interpretacji.
„Dopóki starczy życia”
Im większą sławą cieszył się Wyspiański, tym bardziej niechętnie spoglądano na jego żonę. Przyjęto zasadę, że o Teodorze można mówić źle lub wcale. Według opinii publicznej nie pasowała do wizerunku małżonki wieszcza. Nie podobało się, że ta dobrze zbudowana wiejska kobieta wykłócała się o honoraria i tantiemy. Oskarżano ją też o to, że nie dba o chorego męża[4]. Nieżyczliwy Teodorze ówczesny dyrektor Teatru Miejskiego Józef Kotarbiński wspominał: „Jako człowiek prywatny Wyspiański żył skromnie, niemal ascetycznie w zaciszu pracowni, znosząc ze spokojem jarzmo najbardziej niedobranego małżeństwa, jakie można było znaleźć nie tylko w Polsce, ale chyba na całym świecie”[5]. Tymczasem Jan Skotnicki w swoich “Wspomnieniach” pisze tak: „Odwiedziłem go w tym czasie na Krowoderskiej. Otworzyła mi drzwi żona, straszna baba. Dusił mnie zapach lekarstw i jodoformu pomieszany z zapachem kiszonej kapusty i pranej bielizny. Pokój wprawdzie był spory i widny, ale niedostatek i nieład panował wszędzie. Uciekłem po paru słowach zamienionych z Wyspiańskim. […] Położenie materialne tego wielkiego twórcy było ciężkie, zebraliśmy więc między sobą trochę groszy, by mu kawioru kupić i dać na leki. Po paru dniach doszła nas wiadomość, że żona kilo przesłanego przez nas kawioru podobno sama na jednym posiedzeniu pożarła, a za pieniądze nasze, przeznaczone na leczenie, futro dla siebie kupiła”.
Jednak na przekór gadzim językom małżeństwo Wyspiańskich trwało. Teodora po ślubie urodziła Wyspiańskiemu jeszcze dwóch synów (Stanisława i Mieczysława). Artysta często malował swoje dzieci, przedstawiając je w naturalnych sytuacja i pozach, np. podczas karmienia lub gdy spały.
Ze względu na stan zdrowia Wyspiański spędził lato 1901 roku na kuracji w Rymanowie Zdroju. Intensywna praca twórcza przeplatała się z coraz częstszymi nawrotami choroby. Pobyty w sanatoriach oraz leki poważnie nadwyrężały budżet artysty. W roku 1903 Wyspiański wystawił trzy nowe dzieła: “Wyzwolenie”, “Achilleis” i “Bolesław Śmiały”. W następnym roku ukazało się nowe opracowanie Legendy (tzw. Legenda II), wystawiono też dramaty “Noc listopadowa” oraz “Akropolis”. W kolejnych latach Wyspiański zajmował się dokończeniem utworów wcześniej rozpoczętych oraz pisał nowe. Warto odnotować też społecznikowski rys: w 1905 roku autor Wesela został radnym krakowskiej Rady Miejskiej. To na jego wniosek powstała Komisja Artystyczno-Konserwatorską, gdzie utworzono stanowisko konserwatora i plastyka miejskiego. Sednem tej inicjatywy była zarówno inwentaryzacją zabytków architektury, jak i planowanie współczesnej zabudowy miasta i pomników[6]. W tym samym roku starał się o stanowisko dyrektora Teatru Miejskiego (ostatecznie objął je Ludwik Solski). Z kolei rok 1906 przyniósł mu profesurę na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. W ostatnich latach ukazały się m.in. “Skałka”, “Powrót Odysa” oraz “Sędziowie” i przeróbka “Cyda” Corneille’a. Zmarł 28 listopada, mając zaledwie 38 lat. Został pochowany w Krypcie Zasłużonych na Skałce. W czasie jego pogrzebu bito w dzwon Zygmunta.
Wyspiański – artysta książki
Dorobek artystyczny Wyspiańskiego jest bardzo szeroki i obejmuje dzieła różnego typu: malarstwo (rysunki, szkicowniki, obrazy olejne, pastele), dzieła przedstawiające widoki Krakowa, portrety i autoportrety, rośliny, projekty witraży i malowideł, ilustracje; zajmował się grafiką, projektował meble i wnętrza, stworzył architektoniczny projekt zabudowy Wawelu, pisał dramaty oraz wiersze.
Wyspiański sam opracowywał typografię napisanych przez siebie książek. W jego dążeniu do pełni artystycznego wyrazu tylko on sam, twórca treści poetyckiej, mógł ją wyrazić w najwłaściwszej formie graficznej.
Podczas swojego pobytu w Paryżu najprawdopodobniej zetknął się z ideami angielskiego ruchu „Arts and Crafts”, pod których silnym wpływem była wtedy Europa. Idee te, mające tło społeczne, podjęli najwybitniejsi angielscy poeci (np. John Ruskin), architekci (jak William Morris), malarze i rzeźbiarze (drugie bractwo prerafaelitów), graficy (Walter Crane), a także rzemieślnicy. Głównym założeniem ruchu było przeświadczenie, że należy tworzyć sztukę użyteczną i funkcjonalną, jednak nie tracącą swoich estetycznych wartości. Dlatego artyści przeciwstawiali się produkcji mechanicznej, przemysłowej, na rzecz odrodzenia sztuki wykonywanej ręcznie. „Arts & Crafts Movement” szybko znalazł oddźwięk w Europie, a głoszone przezeń idee zostały przejęte przez artystów z Francji, Belgii czy Niemiec (w Polsce stowarzyszenie nawiązujące do tego ruchu, o nazwie „Warsztaty Krakowskie” założono dopiero w 1913 roku).
Niedługo po powrocie do Krakowa Wyspiański przyjął propozycję Stanisława Przybyszewskiego, aby objąć kierownictwo artystyczne tygodnika literacko-artystycznego „Życie”, wznosząc stronę graficzną pisma na zupełnie nowy, nieznany dotąd w Polsce poziom. Przyjął jako stały, osiowy (dwuszpaltowy) układ kolumny, rozbijając w ten sposób klasyczną zwartość tekstu. Obie części karty, zadrukowana i biała, czysta, tworzyły spójną całość, a wszelkie winiety odgrywały w tym układzie rolę podrzędną, dopełniając dolny lub górny brzeg szpalty. Dekoracje kwiatowe, jego ulubione motywy zdobnicze wykorzystywane często w książkach, zostały zastosowane po raz pierwszy przez Wyspiańskiego właśnie w „Życiu”.
Przez praktycznie całą karierę Wyspiański wydawał swoje książki sam. Oszczędzał sobie w ten sposób trudu rozmów i targów z księgarzami i wydawcami. Ta niezależność może nie opłacała się ze względu na honoraria lub szczegóły dotyczące ceny rynkowej książki, ale pozwalała autorowi samodzielnie ustalać formę, w jakiej mają być wydawane jego dzieła.
Przecław Smolik w swojej pracy “Książka Stanisława Wyspiańskiego” pisze o tym tak: „Nie mając do dyspozycji rodzaju i formatu papieru, jaki by on sam za doskonały uważał, ani czcionki swego rysunku, mógł – wydając swe książki własnym nakładem – przynajmniej wybrać papier i czcionkę według własnej woli i smaku, opracować układ i ozdoby i wpływać bezpośrednio na wykonanie druku. Toteż w drukarniach krakowskich, a w pierwszym rzędzie w Uniwersyteckiej, w których drukował swe książki, bywał Wyspiański gościem częstym, a w pewnych okresach czasu codziennym”. Podobno o jego wysokich wymaganiach, którym niełatwo było sprostać, krążyły wśród starszych drukarzy krakowskich różne anegdoty.
Jedną z nich przedstawił Józef Filipowski w druczku “Wspomnienia o Stanisławie Wyspiańskim”: „Jeśli natomiast chodziło mu o druk jakiegokolwiek swego utworu, stawał się wzorem planowo działającego artysty. Nigdy do drukarni nie przychodził niezdecydowanym życzeniami, bo układ tekstu i okładki miał już uprzednio przygotowany i rysowany na korektach. W sprawie realizacji swego projektu porozumiewał się jedynie z zecerem. Na ten właśnie tle dochodziło do częstych scysji między artystą a profesorem Ulanowskim. Stanowisko moje było doprawdy trudne. Z jednej strony mój zwierzchnik, prof. Ulanowski, arbitralny w poglądach i dufny w swą wiedzę typograficzną opartą na znajomości starych druków, zarzucał Wyspiańskiemu, że nie ma gustu i nie zna się na drukarstwie, z drugiej zaś Wyspiański, którego podziwiałem, twierdził kategorycznie, że uwagi zecera jako człowieka fachowego zawsze bierze ponad rozwagę, natomiast profesorowi Ulanowskiego, jako dobremu znawcy prawa kościelnego i małżeńskiego, ale nieznającemu się na pięknie książki, nie pozwoli mieszać się do swoich wydawnictw”.
Odrębną kartę w twórczości Wyspiańskiego stanowią ilustracje do “Iliady”, ponieważ ilustratorem w ścisłym tego słowa znaczeniu nie był. W maju 1896 roku zwrócił się do niego Lucjan Rydel z prośbą o wykonanie ilustracji do przekładu homeryckiego eposu, który właśnie niedawno rozpoczął. Wyspiański przyjął propozycję i zabrał się do pracy. Już w październiku i listopadzie 1896 roku w warszawskim „Tygodniku Ilustrowanym” ukazały się cztery prace Wyspiańskiego do pierwszej księgi “Iliady” w przekładzie Rydla[7]. Jednak w wydaniu książkowym pojawiły się w nieco zmienionej formie, jako ilustracje do poetyckiej parafrazy “Iliady” autorstwa Juliusza Słowackiego, w dwujęzycznej edycji wydanej przez lwowskiego księgarza Alfreda Altenberga w roku 1903. Druk książki wykonano w Drukarni Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wyspiański zamieścił w tym wydaniu 11 swoich ilustracji. Według jego projektu zrealizowano układ ilustracji i kolumny pisma, dokonano wyboru czcionki, on też zaprojektował okładkę.
W swoim przemówieniu “Wyspiański – Zjawisko” wygłoszonym na obchodzie uroczystym w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie w dniu 26 listopada 1932 roku[8] Józef Mehoffer określa go tak: „Wyspiański – to za wszelką cenę wrażliwość, jako źródło, z którego przedarła się przez skały rzeka, Wyspiański – to za wszelką cenę treść artystyczna, oparta na inwencji, jako rzeka, która z tego źródła szeroko wypłynęła”.
Wybrana bibliografia
Tadeusz Boy-Żeleński, “Plotka o ‘Weselu” Wyspiańskiego”, Warszawa 1922
Karol Estreicher, “Nie od razu Kraków zbudowano”, Kraków 1947 (pierwsze wydanie Londyn 1945)
Józef Filipowski, “Wspomnienia o Stanisławie Wyspiańskim”, Kraków 1932
Lew Kaltenbergh, “Ogień strzeżony. Opowieść o Stanisławie Wyspiańskim”, Warszawa 1962
Luba Ristujczina, “Stanisław Wyspiański. Artysta i wizjoner”, Warszawa 2019
Elżbieta Skierkowska, “Wyspiański – artysta książki”, Wrocław 1970
Jan Skotnicki, “Przy sztalugach i przy biurku. Wspomnienia”, Warszawa 1957
Przecław Smolik, “Książka Stanisława Wyspiańskiego”, Kraków 1932
„Sztuki Piękne. Miesięcznik poświęcony architekturze, rzeźbie, malarstwu, grafice i zdobnictwu. Organ Polskiego Instytutu Sztuki Rocznik” 1932, VIII, nr 11
Monika Śliwińska, “Wyspiański. Dopóki starczy życia”, Warszawa 2017
Stanisław Waltoś, “Krajobraz ‘Wesela’”, Bochnia–Kraków 1992
Stanisław Wyspiański, “Wesele. Tekst i inscenizacja z roku 1901”, oprac. Jerzy Got, Warszawa 1977
“Wyspiański w oczach współczesnych”, oprac. Leon Płoszowski, t. 1, Kraków 1971
Strony internetowe (dostęp 20 lipca 2020)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wesele_(dramat)
https://www.encyklopediateatru.pl/autorzy/161/stanislaw-wyspianski
http://www.encyklopediateatru.pl/przedstawienie/29176/wesele
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/historia/1742756,1,kobiety-wyspianskiego.read
https://www.krakow.pl/ludzie/1159,artykul,stanislaw_wyspianski.html
[1] Józef Filipowski, “Wspomnienia o Stanisławie Wyspiańskim”, Kraków 1932
[2] Elżbieta Skierkowska, “Wyspiański – artysta książki”, Wrocław 1970
[3] Tadeusz Boy-Żeleński, “Plotka o ‘Weselu’ Wyspiańskiego”, Warszawa 1922
[4] Wyspiański cierpiał na tzw. morbus gallicus, czyli kiłę, chorobę wówczas nieuleczalną.
[5] Monika Śliwińska, “Wyspiański. Dopóki starczy życia”, Warszawa 2017.
[6] Magdalena Kursa, “Wyspiański uciążliwym radnym był”, https://krakow.wyborcza.pl/krakow/1,44425,4444601.html, dostęp 20 lipca 2020.
[7] http://www.wyspianski.mnw.art.pl/ilustracje.html, dostęp 20 lipca 2020.
[8] Opublikowanym w nr. 11 roku VIII “Sztuk Pięknych” Józef Mehoffer, “Wyspiański – Zjawisko”, „Sztuki Piękne” 1932
Artykuł dofinansowano ze środków Narodowego Centrum Kultury w ramach programu Kultura w sieci.
W ramach cyklu dostępne są również artykuły o “Cyberiadzie” Stanisława Lema, “Akademii Pana Kleksa” , o “Elementarzu” Mariana Falskiego i o “O krasnoludkach i sierotce Marysi” Marii Konopnickiej, “Sklepy cynamonowe” i “Sanatorium pod Klepsydrą” Andrzeja Sapkowskiego saga o Wiedźminie.
Następna odsłona już za tydzień.