Gość, który kupił świat, pewnie zwariował, bo czy można świat kupić? Można tylko przez szkiełko z rozbitej korony patrzeć na obroty chmur ponad oceanem. Chciałby wyprzedzić starego Zeitgeista, i co dzień kupuje pięć egzemplarzy tej samej gazety, szuka, dies ille? Lang ist die Kunst, a życie kurz i nasermater?
Spacer nabrzeżem, chleb rzucony mewom, które kręcą ponad falą ósemki? On stoi na jednym brzegu i widzi siebie na przeciwnym, jak niknie w słonym deszczu, w mokrym kurzu bryzy. Niewiele znaków szczególnych, żeby zapamiętać sobie to miejsce: pokruszony cement, wiatr, unoszący niewidzialne brzemię.
62. Czy warto
Czy było warto? W szpitalu dziecięcym wydało się wreszcie, że Bóg jest to krzyk idący od planety do planety, w mroku. Czy było warto? Nieść na rękach tak długo, żeby na końcu upaść? Na kafelkowanym korytarzu, przy migoczącej świetlówce tyle nocy wołać? Tyle dni, żeby usłyszeć ten śmiech, żeby widzieć, jak dziecko
wbiega do wody. Czy było warto brać to wszystko? Gość, który kupił ten świat, nie potrafi odpowiedzieć, dlaczego to zrobił. Przychodzi zmierzch, zbierają się goście, są wśród nich tacy, którzy tutaj przyszli posłuchać, są i tacy, z którymi warto posiedzieć i stracić wszystkie noce, wszystkie dni.
77. Kunst der Fuge (Alba)
„Zacznij od Bacha”, tego się domaga tutejsze radio, ale co innego szepcze mu krew. I na darmo taka piękna erekcja rano, po spowiedzi odbytej nocą wobec tego świata w pensjonacie Kosmos, w pościeli, z której wygląda sama Marylin Monroe, namalowana na ścianie, z mocnym
zezem. Nigdy więcej takich poranków, to obiecuje jedna dłoń na jądrach, druga robi dywersję – fuga w parku nad szara rzeką, ta sroka na łące, toccata dział, deszcz? Wpół do czwartej skacze do wody i tonie, naocznie. Inni twierdzą, że jest na tamtym brzegu, pod topolami. Zacznijmy od tego.
|