Motto: Pomiędzy każde dwie wille w Zakopanem można wstawić trzecią. I będzie ona brzydsza niż te dwie po bokach. Tadeusz Schiele, kpt. RAF i WP, pilot. Czas zrzuca skórę, czy świat zrzuca skórę? Po tych wylinkach trudno rozpoznać czas w czasie, świat w obrazie świata. Czytam Andrzeja Tadeusza Kijowskiego Opis obyczajów w XV-leciu międzysojuszniczym, jestem dość stropiony. O czym to? Cztery tomy, ledwie jestem w połowie pierwszego. Nie godzi się uciec. Kto by tę książkę ważył sobie lekce, okrętuje się na statek głupców. Kto jednak bierze ją całkiem serio, przypisuje istotne znaczenie zawartym w niej sprawom, chyba zbłądził daleko od ścieżek sensu. Przesypuję diuny liter, potykam się o fatamorgany. Pustynia merytoryczna? Już sam zaczynam pleść! Czas zrzuca skórę, słowa znaczą co innego. Inteligencja polska? Inną ja znałem niż Junior Kijowski. Demokracja, inną widywałem. Demokracja, co się z nią dzieje? Mówią mi w radio, że biedne kraje afrykańskie chcąc mieć dostęp do pomocy humanitarnej, fundują sobie demokratyczne konstytucje, robią wybory. A wychodzi tak, że spotykają się ze sobą kacykowie plemion i ugadują sprawę. A potem każdy ogłasza swojemu plemieniu na kogo ma głosować i sprawa załatwiona. Czy nasza demokracja dużo lepsza? Bo niby jeden obywatel, to jeden głos. Ale jest też taki obywatel, co włada stacją telewizyjną, drugi radiostacją, trzeci gazetą. I co, oni też mają jeden głos? Przecież walą w swoje tam-tamy i napędzają głosy do urn na tysiące, dziesiątki tysięcy. Magia skutecznych procedur, owo gri-gri białego człowieka. Hasło państwa prawa jak totem nad wioską. Prawa strzeże strażnik, strażnika pilnuje komisja, komisję sprawdza NIK, nad NIK-iem pieczę sprawuje… a wszystko według stale doskonalonych, coraz bardziej szczegółowych i dalekich od życia procedur. Przecież każda ciocia powie ze swojej kanapy, że wystarczyłoby trochę więcej dobrego wychowania, trochę mniej pośpiechu. Ba, ale demokracja! Muszę o niej myśleć, bo w wakacyjnym czasie nazbierało mi się obserwacji i refleksji na temat wiejskiej architektury, jej przemian. W demokracji lecą jedne za drugimi kadencje, reorganizacje, zmiany rządów. A na wsi jak się stawia, to na sto lat. Czego jest odbiciem to, co się przez ostatnie półwiecze nabudowało? Budynków starszych niż 50 lat już bardzo mało. I już wracam do książki Andrzeja Tadeusza Kijowskiego – bo pisząc o wszystkich, pisze on także o Saszce Guriewie, swoim koledze z klasy, przypominając, że Saszka był synem Edmunda Goldzamta, inżyniera przysłanego przez Moskwę w czasach stalinowskich do pilnowania socrealizmu w polskiej architekturze. Przy okazji cytuje to, co Bierut miał Goldzamtowi powiedzieć: „Ideologia to postulowanie pożądanych na przyszłość wartości (…) A architektura z samej swej istoty kształtuje zabudowę przeznaczoną na długie trwanie. Ideologia znajduje w architekturze wspaniałą formę swojego ucieleśnienia. Jakże lepiej możemy przedstawić swoje cele, jak nie za pomocą panoram i modeli nowych miast”. Czy patrząc na to, co się w Polsce buduje ostatnio, można odczytać jakieś cele, czy jakaś ideologia z tego się złoży? Idea demokracji w architekturze wsi? A może pomnik Niewidzialnej Łapy Rynku? Radio mi opowiada o tym, że z prezydenckiej inicjatywy powstaje „ustawa krajobrazowa” – myślę, że to fascynujące. O procedurach tam będzie czy o pięknie? Od klasy politycznej otrzymamy oto pewne ideologiczne wyznanie, próbę estetyki normatywnej, katechizm dla inwestorów, projektantów, pewnie też postulat stworzenia „policji krajobrazowej”. Może nawet z bombowcami do wymazywania błędów …