Naszą włóczęgę po księgarniach Nowego Jorku rozpocznę od przypomnienia kilku podstawowych konkluzji, jakie nasunęły się podczas poprzedniej wędrówki. Otóż, rewolucja cyfrowa, jaka dokonuje się już od pewnego czasu, zmieniła paradygmat obiegu informacji, funkcjonowania społeczeństwa i wszystkich instytucji z książką związanych, a także oblicze samej książki. Plik cyfrowy, który stał się podstawą wymiany w mega sieci, jaką jest Internet, kryje w sobie zdigitalizowaną postać zarówno utworu muzycznego, filmu, zdjęcia, jak i książki. Ta ostatnia z racji swej wielopostaciowości strukturalnej dobrze wpisała się w strukturę nowej cyfrowej rzeczywistości, a masowo ukazujące się e-booki, pozornie tylko podważają monopolistyczną do tej pory postać książki drukowanej – analogowej. Trudno jest jednak zdecydowanie poprawić strukturę tak wypracowaną przez tysiąclecia, jaką jest książka kodeksowa w postaci, którą spotykamy w miejscach jej funkcjonowania. Ale nie da się też ukryć, że książka w postaci cyfrowej ma niezaprzeczalne zalety, z których możliwość jej kompresji i możliwości przesyłania w czasie i przestrzeni są jedne z najistotniejszych. Niezależnie od wszystkich prognostyków wieszczących koniec książki drukowanej, obie formy: analogowa i digitalna współistnieją razem, przy ogromnej zresztą przewadze tej tradycyjnej, i nie zanosi się na rychłą zmianę tego stanu. Sytuacja książki w angielskim obszarze językowym jest dość klarowna, ponieważ podstawą jej niebywałej wprost charyzmy jest przemyślana i planowa polityka upowszechnienia czytelnictwa ze szczególnym akcentem położonym na czytelnictwo najmłodszego pokolenia. Nawyki i zamiłowanie do czytania zaszczepione za młodu, nigdy już nie wygasają w późniejszym wieku. Ostatnia, masowa akcja czytelnictwa w Wielkiej Brytanii zaczęła się od darmowego rozdania miliona książek i to wśród najmłodszych. Dla przeciętnego konsumenta tak naprawdę nie ma większego znaczenia w jakiej postaci czyta książkę – na mobilnym urządzeniu, takim jak iPad czy tablet, czy też w postaci analogowej. Ważne jest natomiast, aby była ona dostępna i tania. Różnorodność gatunkowa i formalna książek analogowych, jej atrakcyjność jako obrazu jest przyczyną, że w Nowym Jorku książka jest obecna w każdym miejscu i o każdym czasie. W księgarniach, na straganach, muzeach, kawiarniach (Starbacks), sklepach muzycznych, fotograficznych i optycznych istnieją wydzielone miejsca z ogromną liczbą gadżetów książkopodobnych, książek na różnych nośnikach (DVD, CD, kasety) i w różnych formatach. Przy tym zawsze zdumiewa mnie, jak nowojorscy księgarze umiejętnie i ze smakiem umieją dotrzeć z książką do każdej generacji czytelnika. Kiedy złożyłem wizytę w moim ulubionym miejscu Natural History Museum i Planetarium, wówczas przypadkiem dotarłem do muzealnej księgarni i „ugrzęzłem” w niej na długo. Atrakcyjność lokalizacji, a zwłaszcza asortyment placówki, zasługuje na krótkie omówienie. W księgarni królowały kolory, przemyślne gadżety, mnóstwo pięknych kolorowych książeczek dla dzieci, gier, plakatów, kartek, zdjęć, kalendarzy itd. Stosy woluminów przemyślnie poukładanych, poprzeplatanych elementami zdobniczymi, wskazywały na rękę fachowca. Wokół królowały trzy tematy: dinozaury, przestrzeń kosmiczna i geografia świata. Pomimo dużej liczby różnorodnych gadżetów, to książki zajmowały podstawową przestrzeń. Całość została podzielona na podstawowe kolekcje – świat zwierząt, kultury świata, świat dinozaurów, ziemia i kosmos, kamienie i minerały, nauka – w skład których wchodziły: filmy na DVD, muzyka, książki dla dorosłych i dla dzieci, plakaty i gadżety. Na naczelnym miejscu wyeksponowana była książka Barnuma Browna „The Man Who Discovered Tyrannosaurus Rex” (odkrywcy Tyranosaurusa Rexa, najsłynniejszego i najgroźniejszego z dinozaurów). W księgarni zdumiewała mnie przemyślana forma zestawiania ze sobą różnych elementów asortymentu księgarni, i to zarówno ze względu na tematykę, jak i kolorystykę. Zabawki planet czy dinozaurów zawsze …