Czwartek, 26 czerwca 2014
Między wierszami
Czasopismo"Magazyn Literacki Książki"
Tekst pochodzi z numeru6/2014


Przed rokiem przeczytałem z zainteresowaniem
biografię Kazimierza
Deyny pióra Stefana Szczepłka i nie
przypuszczałem, że w życiorysie piłkarza
pozostały jeszcze jakieś białe plamy.
Byłem w błędzie, o czym przekonałem
się w pubie zlokalizowanym pod trybunami
stadionu Legii, gdzie oficyna The
Facto zorganizowała wieczór autorski
Wiktora Bołby, związany z edycją jego
monografii „Deyna. Geniusz futbolu,
książę nocy”.

„Mając status gwiazdy, który pozwalał
mu wybierać partnerki do seksualnych
igraszek, najpiękniejsze kobiety
w kraju, nie był wybredny. Pociągała
go cielesność, której ciekawość zaspokajał
uparcie, przy każdej nadarzającej się
okazji, brał jednak jak leci. Czerpał ile
się dało i gdzie się dało. Zaliczał coraz
to nowe podboje. Nie szukał romansów,
myślał raczej o nowych przygodach.
Seks z przygodnie poznanymi partnerkami
to była jego największa słabość” –
peroruje Bołba, od niemal półwiecza kibic
Legii, bywalec trybun stadionu przy
ulicy Łazienkowskiej 3 w Warszawie,
dziennikarz klubowego periodyku „Nasza
Legia” i kustosz muzeum dziesięciokrotnego
mistrza kraju w piłce nożnej.

Bohater książki najlepsze lata kariery
spędził w klubie podległym Ludowemu
Wojsku Polskiemu. Z racji niebagatelnych
osiągnięć sportowych zwierzchnicy zasugerowali
jego awans na stopień oficerski.
Ówczesny szef MON – gen. Wojciech Jaruzelski
– wyraził zgodę pod warunkiem,
że kandydat zda maturę. Niestety, zdolności
do nauki Deyna miał odwrotnie
proporcjonalne do futbolowych. Pomocną
dłoń wyciągnął do podporucznika in
spe Bogdan Frańczuk, dyrektor Centrum
Kształcenia Ustawicznego.

Był niekwestionowaną gwiazdą polskiego
sportu. Do legendy przeszedł jego
występ w „Tele-Echu” w 1969 roku.
„Oglądając ten program pewnie nikomu
do głowy nie przyszło, że prowadząca
była nie tylko autorką pytań, ale
i odpowiedzi. I że rola gościa ograniczała
się do tego, by w sztucznie zaaranżowanej
sytuacji zachowywać się możliwie
naturalnie (…). Ogółem tych pytań pani
Irena Dziedzic zadała 18 i pod każdym
z nich widnieją w scenariuszu odpowiedzi”.

Zgoła inaczej wybrnął z kłopotu na
amerykańskim lotnisku: „Przy wypełnianiu
kart wjazdowych do USA Kazio,
który jeszcze nie znał angielskiego, ściągał
od Jurka Gorgonia. Wszystko dobrze
mu szło, aż do momentu, gdy trzeba było
podać zawód. Gorgoń wpisał górnik,
Kazio sądził, że chodzi o klub i wpisał
Legia” – opowiadał Andrzej Szarmach.

Nie chcę deprecjonować pionierskiej
książki o Deynie, też jest warta rekomendacji,
ale co najmniej zdumiał mnie
fakt, że jej autor nie odwiedził archiwum
IPN. Gdyby to uczynił, on, a nie
Bołba odkryłby zainteresowanie graczem
ze strony peerelowskich służb
specjalnych: „Zanim pozwolono mu
opuścić kraj, WSW w najściślejszej tajemnicy
(…) prowadziła działania zmierzające
do zdemaskowania zawodnika,
jako… szpiega pracującego na rzecz wywiadu
Republiki Federalnych Niemiec.
(…) Próbowano go strącić z piedestału
zarzucając mu wyjątkową chciwość
i arogancję wobec kolegów”.

Najładniejszą bramkę w karierze
nieszczęsny egzekutor rzutu karnego
w meczu z gospodarzami na argentyńskim
Mundialu strzelił w pucharowej
konfrontacji legionistów z AC Milan
na Stadionie Dziesięciolecia. Od dwóch
lat w miejscu dawnej konstrukcji zaprojektowanej
przez prof. Jerzego Hryniewieckiego
wznosi się monumentalny
Stadion Narodowy, znany także bibliofilom,
gdyż tam właśnie odbywają się
Warszawskie Targi Książki. Zaskoczyło
mnie więc, że promocja rzadkiej urody
albumu pt. „Stadion Narodowy. Historia
budowy” (wydawnictwo Bosz) odbyła
się pod innym adresem, a mianowicie
w Muzeum Sportu i Turystyki. Spotkanie
z autorami: tekstu – Januszem
Kubickim, zdjęć – Jerzym Kośnikiem
i edytorem, jak zwykle eleganckim dyrektorem
Bogdanem Szymanikiem, bardzo
kompetentnie prowadził redaktor
Szczepłek.

Publikacja, opatrzona wstępem Michela
Platiniego, stanowi kronikarski
zapis powstania jednego z najnowocześniejszych
obiektów sportowych na
świecie. Wiernie rekonstruuje kolejne
etapy budowy, prezentuje zastosowane
technologie i nowatorskie rozwiązania.
Jest opowieścią o bohaterach stadionu:
architektach, inżynierach, konstruktorach,
budowniczych… Jak sadzę wiele
wody upłynie jeszcze w Wiśle, gdy do
tego zaszczytnego grona będą mogli dołączyć
nasi piłkarze.

Autor: Tomasz Z. Zapert