Czwartek, 4 października 2012
Od tablic i zwojów po eletroniczne nośniki
Czasopismo"Magazyn Literacki Książki"
Tekst pochodzi z numeru9/2012
Błyskawiczna, oszałamiająca kariera zupełnie nowych niż papierowa książka nośników treści literackich, takich jak czytniki wykorzystujące elektroniczny papier, tablety czy smartfony z dużymi, wygodnymi ekranami, budzi wśród twórców i odbiorców książki nie tylko wiele nadziei i oczekiwań, ale także mnóstwo obaw i wątpliwości. Czy lektura tekstu nie wydrukowanego na papierze, ale wyświetlonego na ekranie, a w niedalekiej przyszłości, być może, na szkiełkach specjalnych okularów bądź w przestrzeni przed wzrokiem czytającego, jest w ogóle lekturą? Czy miłośnik książki może zrezygnować ze zmysłowej przyjemności obcowania z przedmiotem miłym w dotyku, pachnącym, szeleszczącym, dającym radość oczom nie tylko podczas czytania, pozwalającym właścicielowi poczuć dumę z posiadania, ale także nadającym mieszkaniu magicznego wyrazu i inteligenckiego sznytu? Raporty branży wydawniczej i księgarskiej pokazujące czarno na białym i ze statystycznym chłodem, że z roku na rok publikacje elektroniczne coraz bardziej wypierają papierowe, budzą w wielu miłośnikach książki przywiązanych do papieru i druku mnóstwo emocji i sprzecznych reakcji. Od niedowierzania i otwartego przeczenia faktom, poprzez solenne przysięgi niektórych, że oni zawsze będą papierowej książce wierni, że słowo wyświetlane na ekranie będą może traktować funkcjonalnie, ale nigdy w obcowaniu z nim nie odczują czytelniczej radości i głębi lektury, aż po przekonanie, że przemiany, które obserwujemy, są niczym innym, jak dowodem tego, że świat schodzi na psy, a kultura pogrąża się w upadku. Niektórzy starają się sine ira et studio dedukować, jakie dalekosiężne skutki przyniesie cyfrowa rewolucja, jak przemieni naszą wrażliwość, mentalność, życie duchowe i społeczne. Rzadko jednak zdajemy sobie sprawę z tego, że medium, jakim jest książka, podlegało już niezliczonym przemianom związanym z pojawieniem się nowych nośników. Że wielokrotnie już w historii książki i czytelnictwa mieliśmy już do czynienia z okresami przejściowymi, w których pojawienie się nowego nośnika budziło obawy i opór tradycyjnie nastawionych czytelników, często opór na tyle skuteczny, że przez dziesiątki czy setki lat odsuwający nieuchronną zmianę, przynoszącą nota bene skutki czasami wręcz odwrotne od tych, których się obawiano. Że przed tysiącami lat te obawy i ten opór były zaskakująco podobne do dzisiejszych, choć przecież czasy były do dzisiejszych zupełnie niepodobne. Dzisiejszą rewolucję technologiczną często porównuje się do tej związanej z pojawieniem się i upowszechnieniem druku w XV i XVI wieku. A może warto wskazać, że takich rewolucji, o mniej czy bardziej gwałtownym przebiegu, było w naszych dziejach więcej? Kamień i glina Odpowiedź na pytania: „kiedy powstała książka? co było jej pierwszym nośnikiem?”, jest właściwie niemożliwa, ponieważ samo słowo książka jest niejednoznaczne i rozumiane przez pryzmat współczesnych, anachronicznych wyobrażeń. Czy były książkami sumeryjskie lub egipskie piktograficzne inskrypcje na kamieniach i cegłach z IV tysiąclecia p.n.e.? Owszem, często utrwalano na nich to, co dziś zwiemy literaturą: fragmenty pieśni i modlitw (a więc lirykę), czy urywki opowieści o bogach, bohaterach i władcach (a więc epikę). Przez długie stulecia mieszkańcy Mezopotamii teksty, które nazywamy dziś literaturą, umieszczali właśnie na ciężkich, nieruchomych murach, mimo że mieli do dyspozycji nośnik lepszy i sprawdzony: gliniane tabliczki, na których przy pomocy specjalnego rylca można było odciskać znaki specjalnie dla nich opracowanego pisma. Przez długie stulecia tabliczki, relatywnie lekkie więc przenośne, pojemne, łatwe do powielania i archiwizowania służyły przede wszystkim do zapisków administracyjnych, buchalterii, a jeśli spisywano na nich historie i opowieści, to raczej takie, które uznawano za niezbyt istotne. Dlaczego? Czyżby tak długo nikomu nie przyszło do głowy, że te same treści, dla których trzeba ścian i kolumn potężnego pałacu, można zmieścić na tabliczkach dających się zmieścić w niewielkiej skrzyni i dającej się unieść jednemu człowiekowi? Na tabliczkach, które można wysłać do dalekich prowincji albo przechowywać w bibliotekach? A może funkcją zapisanej literatury nie było wtedy upowszechnianie czy tworzenie dostępu do treści, które doskonale funkcjonowały w obiegu ustnym, były i tak świetnie znane swoim odbiorcom nieumiejącym ani czytać, ani pisać. Po co więc pracowicie pokrywano ściany pałaców i grobowców rzędami malowanych bądź rytych znaków kryjących często skomplikowane znaczenia? Może, jak twierdzili zgodnie dziewiętnastowieczni uczeni, dla ocalenia tych opowieści od zapomnienia? No ale z drugiej strony, po cóż Egipcjanie czy mieszkańcy Mezopotamii mieliby ocalać od zapomnienia opowieści lub modlitwy, które uważali za odwieczne i pochodzące od bogów, a więc niepoddające się działaniu czasu? A może zapisane na ścianach budowli teksty służyły nie tyle czytelnikom, co samym budowlom, miały je mocą zapisanych słów i zaklęć przez wieczne czasy chronić przed niszczącym działaniem złych ludzi i duchów? Klątwa rzucona po wsze czasy na rabusiów nowowybudowanego i wypełnionego skarbami grobowca albo błogosławieństwo dla tętniącego życiem miasta w końcu mogły wybrzmieć, lepiej więc, jeśli zostały zapisane na ścianie i do tego podkreślone przywołaniem opowieści o bogach, którzy mieli gwarantować ich moc. A może ówcześni czytelnicy: kapłani i królowie, kiedy w końcu wzięli do ręki glinianą tabliczkę z pięknym poematem, stwierdzili, że jednak prawdziwą czytelniczą przyjemność człowiek odczuwa zmysłowo: przechadzając się wśród zapisanych murów, mogąc poczuć ich chłód i fakturę, podziwiając pewność ręki rzeźbiarza lub malarza, który nadał znakom doskonały kształt? Czytelnicy: umarli i żywi Czy książkami były egipskie Księgi umarłych? One owszem, miały już walor przenośności, były spisane na zwojach lekkiego papirusu, dzieliły się na rozdziały, posiadały ilustracje i odnośniki. Jednak one nie były przeznaczone, jak książki dzisiejsze, dla żywego czytelnika, nie można było ich sobie pożyczać, dawać w prezencie, czytać w wolnych chwilach czy komentować w gronie przyjaciół. Każda z nich była przeznaczona dla jednego, jedynego zmarłego, miała mu pomóc w odnalezieniu drogi do podziemnego świata. Zmarłych zaopatrywano w nie może dlatego, że zawierały jakąś …
Wyświetlono 25% materiału - 877 słów. Całość materiału zawiera 3508 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się