Czwartek, 27 lutego 2014
Temat numeru
Czasopismo"Magazyn Literacki Książki"
Tekst pochodzi z numeru2/2014
Przed nie tak znów zamierzchłymi laty, publikacja jakichkolwiek dzienników stawała się wydarzeniem, jeśli nie literackim, to przynajmniej towarzyskim. Dość powszechnie uważano również, że każdy taki dziennik stawał się istotnym faktem politycznym. W dobie cenzury oczywiste było bowiem, że do dzienników trafiały te zapiski diarystów, które nie miały szans na zaistnienie w legalnie wydawanych i dystrybuowanych książkach. Oczywiście, jednym pisarzom wolno było więcej (Jerzy Putrament), innym mniej („łże-dzienniki” Tadeusza Konwickiego), a jeszcze inni o publikacji swych dzienników mogli jedynie marzyć. Toteż pisali je raczej do szuflady niż z myślą o konkretnym czytelniku. Po cenzurze, na szczęście, pozostały jedynie bynajmniej nie sentymentalne wspomnienia, a w związku z tym dzienników przybywa. I tych spisywanych dawno temu a wydanych dopiero teraz, ale i tych powstałych – jak okazuje się – ledwie wczoraj. Niestety, większość z nich rozczarowuje, i to bardzo. A niekiedy chodzi o bardzo duże nazwiska. Kto by się, na przykład, spodziewał, że tak w swoich memuarach nudzić będzie nie tylko Teodor Parnicki, ale – o zgrozo! – Sławomir Mrożek. Tymczasem obaj skupili się na tym, by czytającej ludzkości składać regularnie raporty z informacjami, ile to im – dzielnym chłopakom! – udawało się powstrzymać od alkoholu. Bardzo to może ciekawe, tyle że nie wiem dla kogo. Marnym usprawiedliwieniem dla pisarzy usiłujących zerwać z napitkami rozweselającymi nasz żywot na tym ziemskim łez padole jest fakt, że nie mogli znać praw rządzących pisaniem dzienników sformułowanych ostatnio przez Jerzego Pilcha. Jest tych praw pięć, a drugie z nich mówi: „Jeśli twój dziennik nie jest »Dziennikiem nałogowca «, bądź ostrożny w ujawnianiu nałogów, nawet jeśli są niewinne. Nałogi (nawet niewinne) zmieniają proporcje, rozpychają się, zajmują znacznie więcej miejsca, niż im przeznaczono – prawdę powiedziawszy, zżerają wszystko dokoła. Grass jest żarłokiem i ten (niewinny?) nałóg rządzi dziennikiem; książka w zamiarach polityczna o mały figiel nie jest książką kucharską”. Niepohamowana pokusa próżności Pilch, całkiem niedawno popisawszy się bardzo dobrą powieścią „Wiele demonów”, wspomniane zasady pisania dzienników zawarł w „Drugim dzienniku”, spisanym między 21 czerwca 2012 a 20 czerwca 2013 roku. O żadnym dystansie czasowym nie można więc mówić. Prędzej wyobraziłbym sobie scenę, w której towarzysze sztuki drukarskiej zabierają wydruki z Pilchowej drukarki i w pędzie rzucają je – bez czytania, bo po co – na stosowne maszyny. Nieudany wyrób Jerzego Pilcha oklejony banderolą „Drugi dziennik” rozczarowuje tym bardziej, że widoczna w nim – podobnie jak we wspomnianej i pochwalonej powieści – eschatologiczna perspektywa, wskazuje na możliwości tkwiące w prozie tego autora, z których chyba nie do końca zdaje sobie sprawę. No ale, jak widać, wolał ulec niepohamowanej pokusie próżności. I spisał dzienniki – niepotrzebne nikomu. Wygląda zatem na to, że co innego znać zasady, które należy przestrzegać przy pisaniu dzienników (a nawet te zasady formułować), co innego zaś do tych zasad stosować się. Co do mnie, to ograniczyłbym owe dobre rady do najważniejszego przykazania: nie nudź, żadną miarą nie nudź. I jednej przestrogi: zastanów się, czy aby na pewno musisz zostawiać swoje złote myśli dla potomnych w postaci dzienników właśnie. Czy rzeczywiście masz coś czytelnikom do powiedzenia i to takiego, czego z rozmaitych przyczyn, z cenzuralnymi włącznie, nie mógłbyś zamieścić w powieści, noweli, wierszu, w czymkolwiek zresztą, byle nie w dzienniku zakładającym z góry wyjątkowy związek piszącego z czytającym. Najlepiej – jakimś późnym wnukiem, bo doraźność – taka jak Pilchowa – wyjątkowość wyklucza. To, oczywiście, jeszcze nie jest grzech śmiertelny. Mieliśmy w końcu kiedyś „Dziennik pisany nocą” Gustawa Herlinga- Grudzińskiego, powstający z miesiąca na miesiąc, którym zaczytywaliśmy się – w „Kulturze”, a później, już trochę siłą rozpędu, w „Plusie Minusie”. Tam jednak wyjątkowość powodowała żelazna kurtyna i to, że Herlingowy dziennik powstawał w Neapolu, a publikowany był w Maison- Laffitte. …
Wyświetlono 25% materiału - 601 słów. Całość materiału zawiera 2406 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się