W pańskim „Pamiętniku” ze zdumieniem przeczytałem opinię o Gustawie Herlingu- Grudzińskim, z którego zrobił pan klasycznego Żyda-antysemitę. Ja z niego nie zrobiłem Żyda-antysemity, on nim był, co widać wyraźnie w „Innym świecie”, który w wolnej Polsce jest obowiązkową lekturą szkolną, wydawaną w setkach tysięcy egzemplarzy. Wszyscy Żydzi są tam skarykaturowani, odczłowieczeni i wstrętni. Jest to proza bardzo udana artystycznie, ale antysemicka i fałszywa, bo autor udaje, że nie jest Żydem. Wolałbym, żeby „odkryli” to krytycy, literaturoznawcy, ale oni uparcie milczeli. Osobiście uważam Herlinga-Grudzińskiego za świetnego pisarza i podzielam większość jego poglądów politycznych, ale występując w „Innym świecie” na „aryjskich papierach”, oszukuje. Czesław Miłosz twierdził, że pisarz oprócz talentu musi mieć charakter, a Herling-Grudziński wykazał wręcz niedopuszczalny brak charakteru. Pan ma do Herlinga pretensje o to, że w tajemnicy utrzymywał swoje pochodzenie… Kiedy jego żydowskie pochodzenie wyszło na jaw, utrzymywał, że jego rodzina była całkowicie zasymilowana. Też nieprawda, to była raczej praktykująca żydowska rodzina. Jego matka, Dorota z Bryczkowskich, rzekomo miała być Polką, ale jakiż więc „obrządek religijny” jest wspomniany w jego oryginalnej metryce jeśli nie obrzezanie, skoro Gustaw Herling- Grudziński ochrzcił się dopiero w 1944 roku? Jaka „polska matka” zgodziłaby się w 1919 roku obrzezać swego syna? Poza tym dziecko nieżydowskiej matki jest nieżydowskie i – jak piszę w „Pamiętniku” – żaden mohel nie zgodziłby się je obrzezać czyli przyjąć do żydowskiego przymierza. I jaka polska matka dałaby mu na imię Gecel? Moja babka też miała piękne polskie nazwisko, Szczepańska i w powojennych papierach występowała jako Dorota zamiast Dwojra. Ja rozumiem, że w obliczu presji antysemickiej chce się uciec. Niektórzy Żydzi tak bardzo nie chcą być Żydami, że nienawidzą Żydów, przez których się ich uważa za Żydów i okupują się antysemitom kosztem innych Żydów. Gustaw Herling-Grudziński to klasyk. Czy te antysemickie akcenty „Innego świata” mogły mieć, pana zdaniem, wpływ na to, że książka, choć przełożona na wiele języków, nie zrobiła takiej kariery, do jakiej była predystynowana jako jedno z pierwszych – tak ważnych – oskarżeń komunizmu, o dwadzieścia lat wyprzedzające „Archipelag Gułag” Aleksandra Sołżenicyna? Sądzę, że tak właśnie było. Nikt zresztą wtedy nie wiedział, że autor jest Żydem, myślano, że to jakiś polski antysemita. Dlatego francuscy wydawcy książki nie wydali. Z drugiej strony popierał ją bardzo wówczas wpływowy Bertrand Russell, który pewnie nie zwrócił uwagi na kwestię żydowską; ważny był dla niego opis rzeczywistości sowieckiej, rzeczywiście świetny. Pan jest przeczulony na antysemityzm. Z „Pamiętnika” wynika, że burzy się w panu krew na widok warszawskiego pomnika Romana Dmowskiego u zbiegu Alej Ujazdowskich i Szucha… Nie tyle krew się we mnie burzy, ile mózg… Ale pretensje pańskie mają, zapewne niezamierzony, wydźwięk humorystyczny. Przeciwstawia pan bowiem pomnik Dmowskiego pomnikowi Bohaterów Getta, który ma swoje miejsce w stolicy zdecydowanie mniej reprezentacyjne. Ale trudno i darmo, stoi na terenie getta, a getta w Alejach Ujazdowskich nie było. Nie mam pretensji o to, że pomnik Bohaterów Getta postawiono na Muranowie, ale o to, że przy Trakcie Królewskim stoi nadnaturalnej wielkości Dmowski. To nie była tak świetlana postać, żeby ją w ten sposób honorować. Jeśli endecy chcieli go uczcić, mogli postawić mu pomnik na Bródnie, gdzie jest pochowany, na Kamionku, gdzie sie urodził, czy w Drozdowie, gdzie umarł, a nie narzucać go całemu narodowi. Wiem, że Roman Dmowski ma wielu zwolenników; przed wojną miał za sobą większość Polaków. Jego politykę uważam za szkodliwą – nie tylko dla Żydów. Ten pomnik w Warszawie mnie nie tylko deprymuje, ale i alienuje. Diametralnie różnię się od pana w ocenie Dmowskiego, ale nie o to mi chodzi, a o pański zarzut, że pomniki stają w tych a nie innych miejscach. Ja tylko napisałem, że pomnik Bohaterów Getta stoi w głębi osiedla, za budynkami i drzewami, gdzie go trudno znaleźć, a pomnika Dmowskiego nie zauważyć się nie da – podobnie jak i Ronda Romana Dmowskiego na najważniejszym skrzyżowaniu ulic stolicy – ale żydowski pomnik niewątpliwie powinien stać na terenie byłego getta. A dlaczego tak panu brakuje obecności Żydów w powieściach Tadeusza Konwickiego „Mała apokalipsa” i Wiesława Myśliwskiego „Kamień na kamieniu”? W „Małej apokalipsie” występuje tylko jeden Żyd, komunistyczny aparatczyk. Znam powieści, w których i jednego Żyda się nie znajdzie. Nie widzę w tym nic dziwnego. Ale jak można pominąć Żydów w panoramie przeszłości i teraźniejszości, historycznej syntezie Warszawy, w której tylu ich żyło i zginęło? W „Kamieniu na kamieniu” Myśliwskiego też zabrakło panu Żydów. To znakomita powieść – zresztą Konwickiego również – ale jej bohater, dowódca …