Rozmowa z prof. Elaine Smith z uniwersytetu Południowej Florydy, specjalistką od literatury amerykańskiej 1830-1930 i wielbicielką twórczości Williama Faulknera – Co odróżnia Faulknera od innych pisarzy wykorzystujących technikę „strumienia świadomości”, jak np. Joyce, Proust czy Virginia Woolf? – Strumień świadomości to cecha charakterystyczna twórczości modernistycznych pisarzy. Jej powstanie było następstwem zainteresowania tym, co podświadome – chaosu naszych wewnętrznych dialogów, które stanowią melanż rzeczy podniosłych i niedorzecznych, codziennych i wielkich. Co ważne, ta technika sugeruje również, że każdy z nas ma swoją osobistą prawdę ukształtowaną przez doświadczenia i świadomość. Według wspomnianych przez pana pisarzy, i według Faulknera, na świecie trudno trafić na cokolwiek niepodważalnego. Wszyscy pisali z podobnymi założeniami. Ale Faulkner pod pewnymi względami się odróżniał. Autor „Zstąp, Mojżeszu” próbował, jak sam przyznał, zamknąć całą ludzką egzystencję w jednym zdaniu, między wielką literą i kropką. Czasem myślę, że udało mu się to właśnie we wspomnianej książce, a dokładniej w części pt. „Niedźwiedź”. Ike McCaslin próbuje porozmawiać ze swoim kuzynem Cassem o dziedzictwie swojej rodziny, nim ta rozmowa się zakończy obaj mężczyźni wracają do początków świata w Edenie i przerabiają całą historię ludzkości. Zazwyczaj jednak Faulkner stawia przed czytelnikiem taką zaporę słów i punktów widzenia, że jego proza jest niemal nieprzenikalna. Na szczęście do książek możemy zasiadać wielokrotnie, by zbliżyć się choć trochę do prawdy. – Wspomniała pani o rozmowie dwóch członków rodu McCaslinów. Przeszłość i jej wpływ na teraźniejszość to jeden z najważniejszych tematów u Faulknera? – Najlepiej na to pytanie odpowie sam autor, który w „Requiem dla zakonnicy” napisał: „Przeszłość nie umarła. Nie jest nawet przeszłością”. Wszyscy jesteśmy powiązani przez edukację, kulturę i historię, ale Faulkner pokazuje nam również, że tak historia, jak i nasze własne doświadczenia nie są nigdy skończone. Na każdą sytuację można spojrzeć dwojako, albo nawet na sześć różnych sposobów (patrz: „Kiedy umieram”). Nie wspominając o tym, że zasłyszana opowieść nie musi być wiarygodna. Quentin Compson dowiaduje się o dziejach Thomasa Sutpena w „Absalomie, Absalomie…” od osoby, która znała go pół wieku wcześniej i której nienawiść do Sutpena była wręcz legendarna. Ludzie są zmuszeni tworzyć znaczenie z wielu niepewnych elementów. W tym sensie czytanie Faulknera jest lekcją człowieczeństwa. – Miejscem akcji większości książek Faulknera jest hrabstwo Yoknapatawpha w stanie Missisipi. Stworzenie tak unikatowego i szczegółowego świata jest jego wielkim osiągnięciem. Ale czy możliwe, że to, co uczyniło go sławnym jako pisarza, jest zarazem źródłem słabości? Powieści Faulknera, które …