Postulat obniżenia ceny podręczników postawiony przez PiS-owską ekipę Ministerstwa Edukacji ma w sposób oczywisty charakter polityczny – uderza w czuły punkt społecznych odczuć i służy temu, by zdobyć punkty wyborcze. Ten czuły punkt to dotkliwie odczuwany w naszym społeczeństwie brak pieniędzy nawet na artykuły pierwszej potrzeby (takie braki odczuwa wciąż znaczny odsetek ludności) oraz – z drugiej strony – potrzeba znalezienia w tej sytuacji kozła ofiarnego. W tym przypadku takim kozłem są wydawcy edukacyjni, w drugiej kolejności – z góry uznani za nieuczciwych pośrednicy w sprzedaży podręczników. Zdaniem decydentów obie te grupy bogacą się nieproporcjonalnie do wkładu pracy i stosują nieuczciwe metody konkurencji. Zwłaszcza wydawcy kierują się ponoć w swym postępowaniu wyłącznie chęcią zysku, co objawia się wielością – a nawet nadmiarem – podręczników na rynku. Prawo działa lepiej Pierwszą zatem tezę reformatorów mamy taką: podręczników na rynku jest za dużo. Druga teza, ich zdaniem, wynika z pierwszej: skoro jest ich za dużo, to tym samym są za drogie. Trzeba zatem obniżyć ich cenę w sposób znaczny, najlepiej o połowę. Tezy o obniżeniu cen podręczników współbrzmią z ogólną tendencją porządkowania wszystkiego – trzeba też uporządkować, oczywiście w interesie społecznym, rynek podręczników, na którym obecnie panuje chaos i bałagan. Na początek o nieuczciwości, a zwłaszcza o nieuczciwej konkurencji. Rynek podręczników nie różni się w tym względzie od innych jego segmentów. Cała Polska wychodziła z komunizmu w sposób stopniowy, powoli likwidując mechanizmy bezwzględnej walki o rynek – przypomnijmy choćby uporczywą i jeszcze nie do końca wygraną walkę z piractwem we wszystkich dziedzinach intelektualnej własności. Uwolnienie rynku szkolnego od roku 1989, a zwłaszcza reforma edukacji w 1999 roku, w istocie doprowadziły do ostrej walki wydawców o dominację w szkole. Od tamtego czasu rynek edukacyjny znacznie się jednak ucywilizował. Nie tylko dlatego, że zasadniczy podział się już dokonał, ale i dlatego, że taka jest tendencja ogólnorynkowa. Prawo działa lepiej, ustawa o zapobieganiu nieuczciwej konkurencji jest coraz skuteczniej egzekwowana. Wiele podmiotów nie wytrzymało walki o rynek, te, które zostały, coraz bardziej dbają o swój wizerunek i dobre imię. Dzisiaj wejście na rynek edukacyjny nie jest już łatwe – koszty promocji nowego podręcznika są olbrzymie, a jego wyprodukowanie w nakładzie promocyjnym kosztuje kilkaset …