Kiedy niemal równo 120 lat temu (27 grudnia 1895 roku) bracia Lumiere zaprezentowali swoje urządzenie do publicznego pokazywania ruchomych obrazów, zostało ono zlekceważone jako kolejna płocha cyrkowa sztuczka do zaspokajania płytkich gustów gawiedzi. Bardzo szybko jednak okazało się, że film potrafi zaspokajać nie tylko płytkie gusty, i nie tylko gawiedź poddaje się jego magii. Im sprawniej film opowiadał historie, tym częściej pojawiały się głosy, że jest on medium, które zada ostateczny cios książce i czytaniu. Starsi czytelnicy zapewne pamiętają jeszcze apogeum takiego kasandryczenia, kiedy młodzi ludzie musieli wymykać się do kina w tajemnicy przed pedagogami i światłymi rodzicami, radymi widzieć wychowanków z książką w ręku, a przerażonych tym, że uzależnienie od gotowych wyobrażeń oferowanych jakoby przez film odbierze im zdolność do przeżywania literatury. Dziś już chyba widać, że film wcale nie musi być wrogiem książki, a niekiedy może być jej sprzymierzeńcem. Ekranizacje dzieł literackich nie powodują - jak to się niektórzy obawiali - spadku zainteresowania książkowym pierwowzorem, wręcz przeciwnie, potrafią wywindować jego sprzedaż i czytelnictwo do niebywałego poziomu. Nierzadkie są i takie zjawiska, kiedy to adaptacja filmowa jest ważnym głosem w dyskusji o dziele literackim, dodaje ważne spostrzeżenia interpretacyjne. Jak się okazuje, medium, które miało zabić czytelnictwo, może nie tylko je wzmacniać, ale być także znakomitym środkiem refleksji nad tym, czym jest książka, czym jest literatura, na czym polega jej czar i magia, jakie zjawiska cywilizacyjne są dla niej korzystne, a jakie są dla niej śmiertelnym zagrożeniem. I w niniejszym artykule chciałbym się przyjrzeć kilku przypadkom filmów oddających hołd temu medium, które kino miało jakoby zgładzić, a także twórczości artystów kina, dla których książka jest nie tylko fabularną podstawą scenariusza, ale tematem i motywem samym w sobie, wartym rozważania także w języku ruchomych obrazów. Książki nie są do czytania Scenariusz filmu "Imię róży" w reżyserii Jeana- Jacquesa Annauda to adaptacja powieści jednego z najwybitniejszych semiologów i medioznawców współczesności, Umberto Eco. Zasadnicza akcja filmu rozgrywa się na północy Włoch w 1327 roku, i zarówno data, jak i miejsce są tu niezwykle znaczące. Pierwsza połowa XIV wieku to dla literatury i dla książki czas zasadniczego przełomu. Na tej samej północy Włoch, we Florencji, Genui, Wenecji, włoskich kupieckich republikach, słowo pisane jest w użyciu powszechnym, bez niego bankierom, kupcom, żeglarzom trudno byłoby prowadzić interesy, ale kto umie czytać listy dłużne i bilanse, ten - sporo się od tamtych czasów zmieniło, nieprawdaż? - będzie chciał poczytać także wiersze czy pouczające historie. Dante zdążył już wydać swoją "Boską komedię" i umrzeć, Petrarka jeszcze co prawda nie zobaczył w Wielki Piątek swoej Laury, ale już, studiami i lekturą, przygotowuje grunt, na który spadnie ziarno poetyckiego natchnienia i wyda plon stokrotny. I w uniwersyteckich bibliotekach, i w kantorach księgarzy zamożny świecki może już dostać i poematy Wergiliusza, i traktaty współczesnych uczonych. Jednak w takich miejscach, jak tajemnicze powieściowe opactwo, średniowiecze trwa jeszcze w najlepsze i nic nie wskazuje na to, żeby nadchodził jakiś kryzys. Książki spoczywają tu w zamkniętej na cztery spusty i zabezpieczonej labiryntem bibliotece, bo powszechnie uważa się, że słowo pisane nie powinno być udostępniane bez potrzeby. Duchowieństwo jest stanem oświeconym, któremu przystoi obcowanie z księgą, a ludziom żadnego innego stanu księgi nie są do niczego potrzebne. Nawet świeckim wysokiego stanu umiejętność czytania do niczego się nie przyda, bo w razie jakiejkolwiek potrzeby - czy to wyjaśnienia jakiejś zawiłej biblijnej opowieści, czy to wyprowadzenia genealogii rodu - mogą i powinni zwrócić się do uczonych duchownych. Zresztą wśród piśmiennych duchownych także prawo do czytania jest ograniczone. Wyłącznie mnisi, którzy po tysiąckroć dowiedli swej wierności doktrynie nawet wbrew okolicznościom i faktom, są dopuszczani do książek niejednoznacznych Klasztorna biblioteka - słynna na cały chrześcijański świat - nie przyciąga wcale ani świeckich, ani duchownych czytelników z dalekich stron, bo wspaniały księgozbiór jest w niej nie po to, żeby był czytany, ale po to, żeby był. "Gdzie są książki, z których ten klasztor słynie?" - pyta William z Baskerville (w tej roli Sean Connery), chociaż wie doskonale, że książki są tam, gdzie być powinny: w ukryciu. Trudno odpowiedzieć na pytanie, czy William chce za wszelką cenę wejść do wieży dlatego, że tam kryje się rozwiązanie zagadki śmierci mnichów, czy też dlatego, jak sądzi Adso, że nie może oprzeć się pokusie zajrzenia do książek, które są tam schowane przed wzrokiem niepowołanych. Błyskotliwie inteligentny i dumny ze swej erudycji William jest - w kategoriach świata tego klasztoru - głupcem, który nie potrafi powściągnąć żądzy. Zakazane księgi, wprowadzające zamęt duchowy, mają niezwykłą siłę przyciągania, pobudzają ciekawość zakonników do tego stopnia, że gotowi są oni nawet poddać się grzesznym praktykom obleśnego pomocnika bibliotekarza, brata Berangera, aby tylko zyskać dostęp do upragnionych woluminów. Czytanie, obcowanie z zakazanymi książkami jest w świecie przedstawionym w filmie grzeszną przyjemnością. Jest zaspokajaniem grzesznej żądzy: ciekawości, analogicznie, jak również zakazane (choć w tym klasztorze dużo pobłażliwiej traktowane) obcowanie cielesne jest zaspokajaniem grzesznej żądzy namiętności płciowej. Ciekawość jest żądzą o wiele silniejszą od żądzy płciowej, gdyż nie da się jej nigdy zaspokoić nawet na moment, przeczytanie książki, rozwiązanie tajemnicy tę żądzę nie zaspokaja, ale wzmaga. "Nie należy nikomu wzbraniać dostępu do ksiąg" - mówi William w uniesieniu, przeglądając nieprzebrane skarby klasztornej biblioteki, do których w końcu udało mu się dotrzeć. Jednak odkrycie przez niepowołanego, drogi do manuskryptów musi się skończyć katastrofą, i William zdaje się o tym wiedzieć. Pożar, który pochłania bezcenne księgi jest symboliczną kremacją zamordowanej przez żądzę ciekawości cywilizacji średniowiecznej książki. Cóż z tego, że w nieuchronnie nadchodzących czasach nikomu nie będzie wzbraniać się dostępu do ksiąg, skoro księgi, kiedy przestaną być niedostępne, stracą swoją moc budzenia żądzy? Koniec klasztoru jest tak naprawdę końcem wielkiej epoki księgi, a początkiem banalnej epoki książki. Książka, czyli wędrówka Akcja "Niezwykłej podróży Baltazara Kobera" Wojciecha Jerzego Hasa toczy się w XVI wieku, a więc w czasie wywołanej pojawieniem się druku i niemal jednoczesnym pęknięciem zachodniochrześcijańskiego świata eksplozji czytania. Sierota i jąkała, szesnastoletni Baltazar Kober (gra go Rafał Wieczyński) spotyka na swojej drodze archanioła Gabriela, który każe mu wędrować w …