Poniedziałek, 29 lipca 2019
Rozmowa z Wojciechem Widłakiem
– Katastrofa, Bzyk-Bzyk, Pypeć i Pan Kuleczka stanęli na podium. Publikacje z serii przygód tytułowego Pana Kuleczki były kilkakrotnie typowane do różnych nagród i wyróżniane. „Pan Kuleczka” wydany w 2002 roku zyskał m.in. tytuł Ważnej Książki 10-lecia kampanii społecznej Fundacji ABCXXI „Cała Polska czyta dzieciom”. Książka „Pan Kuleczka. Skarby” zdobyła tytuł Najlepszej Książki Dziecięcej 2018 roku w konkursie „Przecinek i Kropka”. Nominowana przez profesjonalne jury, zwyciężyła w internetowym głosowaniu. Zadecydowali czytelnicy. Zwycięstwo głosami czytelników chyba cieszy najbardziej? – To strasznie trudne pytanie! Sam nie wiem, co mnie najbardziej cieszy – czy uznanie wielce  profesjonalnego jury, czy wierność i pracowitość licznych czytelników internautów, którzy zdzierali opuszki palców w codziennym głosowaniu, czy po prostu fakt, że Pan Kuleczka ma tylu małych i dużych przyjaciół. Tak czy inaczej, bardzo dziękuję im wszystkim. – Jaka jest geneza narodzin gwiazdy, czyli Pana Kuleczki? – Najpierw sprostowanie, czy może raczej uwaga. Otóż słowo „gwiazda” (w znaczeniu „celebryta”), podobnie zresztą jak inne słowa, na przykład „sukces”, nie bardzo mi pasują do Pana Kuleczki, który kojarzy się raczej z sympatycznym sąsiadem, dziadkiem, może wujkiem, niż z kimś, kto bryluje na  salonach i wystawia się na flesze paparazzi. Wracając zaś do narodzin, to choć Pan Kuleczka mieszka przy ulicy Czereśniowej jak Mary Poppins, nie sfrunął tam na parasolu. Jego portret w meloniku i w muszce pojawił się najpierw na kartce Eli Wasiuczyńskiej, wspaniałej krakowskiej ilustratorki, która przysłała ten rysunek właśnie mnie, naonczas redaktorowi miesięcznika „Dziecko”. Delikatna zachęta, która towarzyszyła portretowi („może Cię natchnie”), sprawiła, że w czterdziestym pierwszym roku życia napisałem pierwsze opowiadanie dla dzieci. Ukazało się ono w czerwcu 1998 roku. Kolejne historyjki o Panu Kuleczce, psie Pypciu, kaczce Katastrofie i musze Bzyk-Bzyk pojawiały się co miesiąc przez prawie pięć lat, a w 2002 roku, dzięki życzliwości wielu osób, między innymi naczelnej „Dziecka” Justyny Dąbrowskiej, znalazły się też w pierwszym zbiorku, zatytułowanym po prostu „Pan Kuleczka”. Teraz zbiorków jest już osiem, a poza tym powstało ponad dwadzieścia książeczek z innymi bohaterami. – Przyjmując zaproszenie do rozmowy, odpisał pan: „który tata nie chciałby z dumą  opowiadać o swoim dziecku?”. Pan Kuleczka stał się członkiem rodziny Wojciecha Widłaka? A może przejął cechy dzieci, wnuków? – Pan Kuleczka rzeczywiście jest mi bliski, ale bardziej jako dobry znajomy, a nie członek rodziny. Jeśli miałbym się w nim doszukiwać czyichś cech, to raczej moich dziadków niż dzieci czy wnuków, o sobie nie wspominając. Pan Kuleczka jest niemal idealnym dorosłym: cierpliwy, uważny, otwarty, czasem stanowczy, zawsze łagodny. Pozwala zadawać pytania i zachęca do szukania odpowiedzi. Pokazuje urok świata i sensowność rządzących nim praw. Może brzmi to zanadto podniośle i wręcz drętwo, ponieważ jednak opowiadania rozgrywają się w scenerii znanej każdemu byłemu i obecnemu dziecku – wszystko staje się prostsze. Natomiast pisząc o dumie z dziecka, miałem na myśli nie postać bohatera książki, lecz samą książkę. Relacja autor-książka bardzo przypomina relację tata/mama-dziecko. Dziecko zawsze jest nasze i w czymś tam wykazuje do nas podobieństwo (choć niekoniecznie w tym, w czym byśmy chcieli), jednak nie jest nami, tylko sobą – kimś odrębnym, oddzielnym i wyjątkowym. Dziecko – tak jak książka – w pewnym momencie opuszcza nas i zaczyna żyć własnym życiem. Krytyczne opinie na temat dziecka bardzo bolą, nawet jeśli są zasadne. Przychylne cieszą, entuzjastyczne wprawiają w zakłopotanie podszyte dumą i radością. – W jednym z rozdziałów książki „Pan Kuleczka. Skarby” bohaterowie zawędrowali do księgarni. To bardzo miłe, zwłaszcza że księgarnia okazała się przyjaznym miejscem; po pierwsze fotel, po drugie koń na biegunach. Do takiej księgarni chodzi się z przyjemnością, chociaż w mojej głowie natychmiast rodzi się pytanie: dlaczego nie poszli do biblioteki? – Może księgarnię mieli bliżej albo tego dnia była im jakoś po drodze? Tak czy …
Wyświetlono 25% materiału - 602 słów. Całość materiału zawiera 2410 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się