Niesamowitość od dawien dawna uchodzi za ekscytującą. Lubimy odczuwać dreszczyk emocji i podniecenia, kiedy jesteśmy świadkami rzeczy przerażających, ale jednocześnie mamy świadomość, że nam samym nic nie zagraża. Twórca psychoanalizy Sigmund Freud nazwał taki stan rzeczy sublimacją czyli zastępczym przeżywaniem naszych podświadomych potrzeb psychicznych, w tym właśnie lęku, a także okrucieństwa. Taką funkcję w starożytności dla rozentuzjazmowanych, siedzących na widowni rzymskiego Koloseum tłumów spełniały śmiertelne walki gladiatorów w starożytności, a następnie – w średniowieczu – publiczne egzekucje. Literacki pra-horror występował już w przesyconych okrucieństwem antycznych tragediach Seneki czy w obfitujących w zjawiska nadprzyrodzone i drastyczne obrazy mordów oraz okaleczeń dramatach elżbietańskich mistrzów: w „Tragedii hiszpańskiej” Thomasa Kyda, „Tragicznej historii doktora Faustusa” Christophera Marlowe’a czy dziełach samego Williama Szekspira, z „Tytusem Andronikusem” na czele ze względu na zawarty w tej „tragedii zemsty” duży ładunek okropności. Pionierzy powieści gotyckiej Za początek literackiego horroru przyjmuje się rok 1764, kiedy to ukazała się powieść „Zamczysko w Otranto”, autorstwa angielskiego arystokraty, polityka i pisarza, lorda Horacego Walpole’a. Fabuła tej powieści, osnuta na tle perypetii miłosnych głównych bohaterów, rozgrywała się w średniowieczu w tajemniczej scenerii starych gotyckich zamków, a niesamowitości typu dziwnych cieni na ścianach, powoli otwierających się drzwi przez które nikt nie chodził, niepokojących odgłosów, były elementem toczącej się akcji. Utwór zainspirował kolejnych autorów, a on sam zapoczątkował gatunek nazwany „powieścią gotycką” lub „powieścią grozy”, będący pionierską ścieżką prowadzącą do współczesnego horroru. U schyłku XVIII wieku inny pisarz angielski, Matthew Gregory Lewis, wydał powieść „Mnich” (1795), która zaszokowała ówczesnych czytelników drastycznymi scenami opisów morderstw, tortur i rozkładających się ciał. Jej bohater, zakonnik Ambrozjo, lubieżnik i okrutnik w szacie duchownego, przeżywał liczne, pełne grozy przygody, podczas których zwodził na pokuszenie i doprowadzał do nieszczęścia młode i niewinne kobiety. Twórczynią powieści „gotyckich” była również Anna Radcliffe jako autorka długich fabuł m.in. „Tajemnic zamku Udolpho” (1794) oraz „Italczyka czyli konfesjonału czarnych pokutników” (1797). W jej utworach szlachetna bohaterka przeżywała przerażające wydarzenia prześladowana przez różnej maści zbrodniarzy i sutenerów, stających na drodze do jej szczęścia z ukochanym mężczyzną. W przeciwieństwie jednak do „Mnicha” w powieściach Radcliffe następuje happy end, a ważną cechą jej twórczości jest występowanie niesamowitych elementów, które jednak zostają wyjaśnione w sposób realistyczny, za sprawą zdemaskowanej mistyfikacji lub iluzji, co po części stanowiło zapowiedź współczesnego thrillera. Romantyczne widziadła W okresie romantyzmu nastąpiła istna eksplozja literatury grozy, związanej ściśle z fantastyką ludową, zabobonami, magią oraz okultyzmem. Pisarzem, który otworzył szeroko drzwi na nurt literackiego horroru był Niemiec Ernst Theodor Amadeus Hoffmann. Niezwykle wszechstronny (był m.in. kompozytorem i karykaturzystą) zasłynął jako autor baśni „Dziadek do orzechów”, która zainspirowała libretto słynnego baletu Piotra Czajkowskiego, oraz licznych „Opowieści fantastycznych” (te z kolei stały się podstawą opery Jacquesa Offenbacha „Opowieści Hoffmanna”) pełnych groteskowych postaci karłów, czarowników i demonicznych wynalazców działających we współczesnym mu świecie. Autor zbudował atmosferę grozy nie tylko kreując upiorne postaci, zagrażające bohaterom, ale i obficie korzystając ze zjawisk nadprzyrodzonych, występujących przeciwko ludziom lub będących ich sprzymierzeńcami w walce ze złem. Opowiadania Hoffmanna zyskały ogromny rozgłos w ówczesnej Europie, podobnie jak jego powieść grozy „Diable eliksiry” (1815), nawiązująca do „Mnicha” Lewisa i zaliczona do nurtu „czarnego romantyzmu”. W XIX wieku literacka groza zawojowała głównie krótkie formy prozatorskie. To wtedy właśnie rozwinęła się nowela oraz opowiadanie operujące niesamowitością i budujące w skondensowany sposób napięcie prowadzące do przerażającej kulminacji. Uprawiano je w całej Europie, przy czym gatunkiem tym chętnie zajmowali się również autorzy z tak zwanych wyższych półek, którzy przeszli do historii jako twórcy poematów, wierszy, dramatów i powieści utrzymanych w innym klimacie. I tak, w Rosji powstała słynna nowela „Dama pikowa” (1834) Aleksandra Puszkina, opowiadania „Wij”, „Noc majowa czyli Topielica” (oba z 1832) oraz „Portret” (1837) Mikołaja Gogola, a także „Sztoss” (przed 1841) Michaiła Lermontowa. Od 1841 roku tworzył niesamowite nowele („Upiór”, „Rodzina wilkołaka”) oparte na demonologii, okultyzmie oraz ludowych podaniach dramaturg i poeta Aleksy K. Tołstoj. W Anglii John William Polidori jako pierwszy wprowadził do literatury postać wampira w opowiadaniu zatytułowanym właśnie „Wampir” (1819). Z kolei autor znanej powieści przygodowej „Ostatnie dni Pompei”, Edward Bulwer-Lytton, pisywał nowele grozy oparte na spirytyzmie i mediumizmie – „Duchy i ludzie” (1859), „Dziwna historia” (1862) – po temat grozy sięgał Walter Scott (opowiadanie „Próba”), Charles Dickens (opowiadania „Dróżnik”, „Wierzcie jeśli chcecie”) i wielu innych sławnych powieściopisarzy. We Francji autor „Trzech muszkieterów” Aleksander Dumas-ojciec wydał cykl „Opowieści o duchach”, Prosper Merimee napisał „Lokisa”, „Wenus z Ille” i „Błękitny pokój”, sporadycznie opowiadania niesamowite pisywali także m.in. Honoré de Balzac i Wiktor Hugo. Mistrz grozy Ale największe mistrzostwo w kreowaniu niesamowitości ujętej w surowe karby krótkiej formy prozatorskiej wykazał w okresie romantyzmu nie Europejczyk, lecz Amerykanin: Edgar Allan Poe. Był on wybitnym poetą, a także krytykiem literackim, satyrykiem, kryptologiem i wydawcą, ale największą sławę przyniosły mu niesamowite opowiadania, który zamieszczał na łamach rozlicznych czasopism i żył z honorariów jakie za nie otrzymywał. Pierwsze opowiadanie grozy zatytułowane „Rękopis znaleziony w butelce” opublikował w 1833, a w latach 1840 i 1845 swój prozatorski dorobek zebrał w dwóch tomach nowel. W zbiorach tych znalazły się perły upiornej nowelistyki Poe’go, utwory które przeszły do żelaznej klasyki światowego horroru: „Serce oskarżycielem”, „Fakty w sprawie pana Waldemara”, „Zagłada domu Usherów”, „Czarny kot”, „Ligeja”, „Studnia i wahadło”, „Przedwczesny pogrzeb”, „Żabi skok”, „William Wilson”, „Cień” i wiele innych. W tworzeniu atmosfery grozy Poe sięgał do mrocznego realizmu życia, do głębi ludzkiej psychiki i jej chorobliwych, tajemniczych stanów, odwołując się także do efektów fantastycznych, przy czym te ostatnie mają często charakter dwuznaczny i pozorna nadnaturalność przerażających wydarzeń daje się wytłumaczyć – często, chociaż nie zawsze – w sposób racjonalny. Poe nadał swoim opowiadaniom niezwykłą precyzję. Ich atmosfera jest duszna, mroczna, a tworzony klimat niesamowitości gęstnieje w sposób niemal niezauważalny. Cierpiący na zaburzenia psychiczne autor potrafił bardzo sugestywnie przelać na papier swoje fobie i nadać im artystyczny wyraz, co sprawia, że jego własna wewnętrzna groza – wysublimowana w literackiej fikcji – błyskawicznie udziela się czytelnikowi. Ale wbrew pozorom konstrukcja tych utworów została zbudowana z matematyczną precyzją i staranną logiką, bo uzdolniony w zakresie nauk ścisłych autor potrafił przy pracy twórczej podporządkować swoje wewnętrzne upiory żelaznym wymogom i regułom literackiej techniki. Wprowadził i stosował efekt jakim okazało się położenie akcentu na pojedyncze zdanie lub wyraz poprzez wytłuszczenie go albo podanie rozstrzelonym pismem (dzisiaj zwykle jest to kursywa), co w kontekście narastającego napięcia działało często jak uderzenie mocną dawką lęku. Wpływ Poe’go na rozwój światowego horroru jest ogromny, porównywalny z wkładem Moliera do komedii lub H.G. Wellsa do literatury science-fiction. Frankenstein i Dracula Pisząc o romantycznej literaturze grozy nie sposób nie wspomnieć o powieści, której tytułowy bohater zrobił zawrotną karierę w kulturze masowej po ponad stu latach od jej wydania. Chodzi o „Frankensteina” Mary Wollstonecraf–Shelley, drugiej żony poety Percy B. Shelleya, które to dzieło – opowiadające o stworzeniu przez naukowca sztucznego człowieka, który okazuje się potworem – ukazało się po raz pierwszy w 1818 roku i nie odniosło większego powodzenia, do czasu, aż na początku lat 30. XX wieku sięgnęli po niego hollywoodzcy filmowcy realizując głośny film („Frankenstein”, 1931) zapoczątkowujący całą …