Udział pisarzy w życiu społecznym, ich wpływ na panujące nastroje czy trendy intelektualne, a nawet politykę wydaje się być naturalną możliwością, przejawem zaangażowanej postawy. Posiadane kompetencje myślenia wyobraźniowego, umiejętności konstruowania światów alternatywnych i operowania słowem tak, by trafiać do szerszego audytorium dają narzędzia do publicznego aktywizowania się, gdy zachodzi taka potrzeba. Zależy to, oczywiście, od indywidualnej umiejętności społecznego funkcjonowania, od światopoglądu, od sytuacji wymagającej zabrania głosu i wspierania jej posiadanym autorytetem. Poza tym nie każdy (pisarz) może, nie każdy potrafi; jeden będzie bardziej propublicznym intelektualistą, drugi – introwertycznym artystą. Można uznać, że występują trzy zasadnicze postawy reprezentowane przez pisarzy w sprawach społecznych (klasyfikacja własna ESz): 1) Obrońcy, którzy wstawiają się bezpośrednio – jak Emil Zola w sprawie Dreyfusa – za ludźmi i ideami, oddają swoją „twarz” konkretnym wydarzeniom, jednoznacznie opowiadając się po wybranej stronie, 2) Konstruktywni ideowcy, którzy powołują i rekomendują dane „sprawy” – wspierają ruchy i inicjatywy oddolne (czasem je tworzą) przez treści w literaturze, ale też przez udział w zbiorowych przedsięwzięciach, są pozytywnie kojarzeni z ideami mniejszościowymi (jak Olga Tokarczuk z obroną praw zwierząt czy wspieraniem mniejszości LGBT), 3) Wichrzyciele. Wkładają kij w mrowisko, wywołują burzę w szklance wody, swoimi bezkompromisowymi wypowiedziami wzniecają niepokoje i skrajne emocje. Myśli się o nich per wariaci, mąciciele, radykałowie, destruktorzy. Okazują się być diagnostami, czasem profetystami, może zbyt emocjonalnymi, impulsywnymi. Przez wzniecane konflikty na zasadzie wstrząsów prowokują do podejmowania analiz bieżących sytuacji, implikują refleksje. Sami ponoszą koszty głośnego mówienia o czułych punktach społeczeństwa, są ofiarami własnej „niefrasobliwości”, ale dają impuls do szerszej debaty. Przykład takiego głosu w sprawach społecznych (uzasadnionego czy nie, to już inna kwestia), który spowodował szerokie rezonowanie medialne i silne wzburzenie opinii publicznej, przychodzi aktualnie z Francji. To tzw. „affaire Houellebecq”, sprawa wywołana przez pisarza- -skandalistę, który nie pierwszy raz zajął kontrowersyjne stanowisko z gatunku „niepoprawnych politycznie”. Michel Houellebecq, literacki nihilista, autor m.in. „Cząstek elementarnych”, „Platformy” i „Uległości”, w rozmowie z innym francuskim pisarzem i filozofem, Michelem Onfrayem (magazyn „Front Populaire”: „Le fin d’Occident?”, nr 3 poza serią, listopad 2022 r.) odniósł się do kwestii islamskiej. Powiedział m.in.: „Ludzie się zbroją. Biorą lekcje na strzelnicach. I to wcale nie pasjonaci. Dopóki całe obszary pozostają pod kontrolą islamską, sądzę, że akty oporu będą miały miejsce. Będą zamachy i strzelaniny przed meczetami, w kawiarniach odwiedzanych przez muzułmanów. Krótko – Bataclan w drugą stronę” (tłum. własne; Bataclan – nawiązanie do strzelaniny w paryskim teatrze o tej nazwie; część zamachów dżihadystów w Paryżu z 13.11.2015). Stwierdził dalej, że „życzeniem rdzennej, jak to się mówi, ludności francuskiej nie jest to, żeby muzułmanie się asymilowali, ale żeby przestali ją okradać i napadać. Albo inne rozwiązanie – żeby sobie stąd poszli” (tłum. własne). Zapalona dyskusja między dwoma osobowościami ze skrajnie różnych stanowisk światopoglądowych, opublikowana na 45 stronach czasopisma, dotyczyła m.in. problematyki Unii Europejskiej, Boga, eutanazji, imigracji. Jednak to te pojedyncze zdania wypowiedziane przez Houllebecqa wywołały lawinę publicznych odniesień. Rektor Wielkiego Meczetu Paryża złożył na pisarza skargę o podżeganie do nienawiści, jednak po konfrontacji z Houllebecqiem i wielogodzinnej rozmowie zrezygnował z postępowania sądowego. Pisarz przyznał, że kontrowersyjne fragmenty są …