Wedel spłacał długi po Dmowskim!? To jedno z wielu odkryć, których dokonałem w książce, bo biografia rodu Wedlów jest także przekrojem przez historię Polski w XIX i XX wieku. Tak jest, Emil Wedel kupił w 1898 roku na licytacji dwie kamieniczki odziedziczone przez rodzinę Dmowskich, obciążone długami. A inne źródło z kolei podaje, że firma Wedel jeszcze w 1938 roku spłacała długi po Romanie Dmowskim. Innym z takich odkryć jest pokazanie, że Jan Wedel miał przed sobą karierę naukową, a jego kolegą – asystentem tego samego profesora – był przyszły pierwszy prezydent Izraela, Chaim Weizmann… Biografia Wedlów umożliwia nam zobaczenie dawnej tradycyjnej, wielokulturowej Polski. To niezwykłe, jak atrakcyjna była ta polskość wówczas, gdy zdawała się słaba – podzielona między trzy obce państwa, jak wielu cudzoziemców sprowadziła nad Wisłę, jak wielu z nich wybrało bycie Polakami. Jak rodzina Blikle czy właśnie Wedlowie, którzy przybyli przecież z Niemiec. Do czekoladowego imperium droga wiodła poprzez cukiernię? Carl Wedel był cukiernikiem, który kształcił się w Londynie, Paryżu i Berlinie, skąd w 1845 roku przybył do innego, prawdopodobnie niemieckiego, cukiernika – Grohnerta. Po kilku latach otworzył własną firmę, zaczynając zresztą sezonowo od… piwa, ale faktycznie już jesienią 1851 roku zaczął oferować karmelki śmietankowe na „cierpienia piersiowe”, ciasta (z których szybko zasłynął) i mnogość innych produktów – w tym pączki. Kilka lat później zacznie się zaś specjalizować w czekoladzie, tworząc „Pierwszą Parową Fabrykę Czekolady C.E. Wedel”… To była ówczesna najnowsza technologia – porównywalna dziś z tym, co robi Elon Musk. Z czego wynikał spektakularny sukces firmy? Właśnie tą najnowszą technologią Wedel wygrywał. A podstawą była zawsze jakość – każdy z Wedlów to gwarantował osobiście. Już Carl w jednym z ogłoszeń przepraszał za chwilowe pogorszenie jakości spowodowane jego nieobecnością. Podpisywał syrop słodowy własnej produkcji, a wkrótce czekolada zaczęła być stemplowana – najpierw jako firma „C. E. Wedel”, później zaś już „E. Wedel”. Nie było pracy na akord, a praca mistrzowska – to nie były po prostu „produkty” spożywcze, a efekt cukierniczej sztuki. Wedlowie mieli też świetne wyczucie potrzeb, słuchali „Szanownej Publiczności”, jak nazywali wówczas klientów – oferowali bardzo wiele do wyboru, a widząc, co najbardziej smakuje i jak stopniowo zmieniają się smaki, dostosowywali swoją ofertę. Od początku bardzo mocno stawiali na reklamę i komunikację – ale trzeba też jasno powiedzieć, że zwyczajnie lubili swój fach. Czekolada i słodycze były ich pasją; Jan Wedel powiedział, że nie da się odnieść sukcesu, jeśli ktoś sprzedaje coś, czego sam nie lubi... Jacy byli najwięksi konkurenci Wedla? To się zmieniało. Większość z tych firm jest dziś zapomniana, niektórym zmieniono nazwy – jak fabryce Piaseckiego w Krakowie, która dziś jest „Wawelem”, inne zniknęły – jak fabryka Fuchsów, którą w PRL-u przemianowano na „Syrenę”, a później włączono do „Wedla”. Wcześniej były zaś takie fabryki jak Czajkowski obok dzisiejszego Grobu Nieznanego Żołnierza, oferujący choćby czekoladę… „z mchem islandzkim” czy Anczewski i jego uczeń Fruziński, Kochowie, Riese i Piotrowski, Markus Kanarek, Zawistowski, Sommer... Warszawiacy kochali słodycze, konkurencja w Warszawie była spora, trudno było się wybić, ale Wedlowie stale byli jedną z najważniejszych firm cukierniczych. Oferowano słodycze na każdą kieszeń? Czekolada była towarem luksusowym, …