Gdy wiele miesięcy temu publikowałam na łamach „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” felieton o Kisielowach 1 i mojej fascynacji nimi, nie myślałam, że za naszą wschodnią granicą wybuchnie wojna. Tymczasem 24 lutego wojska rosyjskie przekroczyły granice Ukrainy i rozpoczęły wojnę, którą nazwali zresztą specoperacją mającą na celu denazyfikację Ukrainy. Na Ukrainie bywam od 10 lat bardzo często i jeszcze nigdy nie spotkałam tam nazisty, ale wszyscy wiemy, że to pretekst i Putinowi chodzi o sferę wpływów. Nie o tym jednak chcę pisać, a o ukraińskiej kulturze, literaturze i języku. Trzy dni po wybuchu wojny pojechałam do Katedry Ukrainistyki Uniwersytetu Warszawskiego na spotkanie z tamtejszymi studentami. Spotkanie, na które zaprosiła mnie prof. dr hab. Walentyna Sobol, było umówione wcześniej. Miałam studentom ukrainistyki opowiadać o swoich powieściach, z których trzy ukazały się na Ukrainie po ukraińsku: „Klasa pani Czajki”, „LO-teria” i „Licencja na dorosłość. Klasa pani Czajki”, która trafiła tam nie tylko na listę bestsellerów, nie tylko miała trzy dodruki i teraz drugie wydanie, które znam tylko z sieci, bo egzemplarze już do mnie nie dotarły, ale też znalazła się na drugim miejscu na liście 20 najważniejszych powieści młodzieżowych przeznaczonych dla ukraińskich nastolatków. Na spotkaniu mówiłam jednak o czym innym. Między innymi o wspomnianych już Kisielowach, ale też o Rosji i jej kompleksach względem Ukrainy wynikających z faktu, że najpierw był Kijów, a potem Moskwa. Przede wszystkim jednak mówiłam o Ukrainie, jej literaturze i języku. Mówiłam o tym, że rosyjski prezydent Władimir Putin rok temu napisał list do Ukraińców. Nazwał ich „oszukanymi Rosjanami”, a ich język – dialektem, na koniec wreszcie odmówił im prawa do istnienia, bo nie ma takiego narodu. Niepotrzebne jest więc takie państwo jak Ukraina. Co ciekawe, napisał to po ukraińsku. Czy napisał prawdę? O tożsamości narodowej decydują język i kultura, a także historia. Ukraińcy to mają. Mają swoją historię starszą od historii Rosji wywodzącej się z Wielkiego Księstwa Moskiewskiego. Cóż… historia Ukrainy to historia Rusi, która zaczęła się na ziemiach dziś wchodzących w skład Ukrainy. Mają swoją literaturę. Mają swoją kulturę. Mają swoją historię, także historię walk niepodległościowych, których przedstawicielem jest dla mnie na przykład Symon Petlura. Dlatego te słowa Putina o „oszukanych Rosjanach” i „ukraińskim dialekcie języka rosyjskiego” to nie jest coś, co sprawi, że Ukraina się podda. Wręcz przeciwnie. Kraj, który po kilkuset latach od podbicia go przez Wielkie Księstwo Moskiewskie ma ponownie od niespełna 30 lat upragnioną niepodległość, tak łatwo jej nie odda. Przecież „Powieść minionych lat”, czyli staroruski latopis, opisuje dzieje państwa ruskiego od czasów najdawniejszych i stanowi podstawowe źródło do poznania historii Rusi Kijowskiej, czyli pramatki dzisiejszej Ukrainy. A jak to jest z tym ukraińskim językiem? Stamtąd mam męża i synową, więc dawno temu podjęłam próby nauczenia się ukraińskiego. Gdy znajomi mnie pytają, czy było to trudne, zawsze odpowiadam, że nie. Dlaczego? Otóż 75 proc. wyrazów jest podobnych do …