– Od dwudziestu siedmiu lat kie ruje pani Arkadami…
– Dwadzieścia siedem lat minie 1 września 2019 roku, bo wtedy powstała spółka z o.o. Jednak tak naprawdę robiłam to od odejścia dyrektora Eugeniusza Piliszka, czyli od 1 maja 1989 roku, gdy zostałam zastępcą dyrektora ds. ekonomicznych, a wcześniej jeszcze jako sekretarz wydawnictwa, zaś nowy dyrektor i redaktor naczelny Stefan Muszyński zajmował się głównie sprawami merytorycznymi. Według mnie Arkady mają szczęście do dyrektorów, bo przez sześćdziesiąt dwa lata zarządzane były tylko przez cztery osoby: Tadeusza Filipczaka od 1957 do 1966 roku, Eugeniusza Piliszka od 1966 do 1989 roku, Stefana Muszyńskiego od 1989 do 1992 roku oraz przeze mnie od 1 września 1992 roku – i wcześniej niż po obchodach 65-lecia Arkad, czyli po 1 maja 2022 roku, „nie oddam władzy”. Tu warto się pochwalić, że poza Wiesławem Uchańskim, prezesem wydawnictwa Iskry, jestem najdłużej pracującym i zarządzającym prezesem zarządu w wydawnictwach. Jednak ostatnio w zarządzie naszego wydawnictwa zaszły duże zmiany. W czerwcu tego roku na walnym zgromadzeniu wspólników na stanowisko wiceprezesa zarządu powołano od 1 lipca moją córkę Edytę Beatę Krzeszczakowską, która, mam nadzieję, zostanie moją następczynią.
– Proszę powiedzieć o niej coś więcej, bo wiemy tylko tyle, że jest pani córką.
– Jest, jak mówiłam, moją córką i – według mnie – osobą bardzo dobrze przygotowaną do pełnienia tej roli. Jest wszechstronnie wykształcona i ma duże doświadczenie zawodowe. Ukończyła marketing w Szkole Głównej Handlowej, a w Wyższej Szkole Zarządzania i Marketingu obroniła pracę magisterską z zarządzania. Skończyła też Policealne Studium Poligraficzne, a po ukończeniu kursu dla członków rad nadzorczych przez dwanaście lat była członkiem rady w Arkadach. Zna doskonale firmę, bo pracuje w niej od 1991 roku, ostatnio na stanowisku kierownika produkcji. Nie są więc jej obce blaski i cienie prowadzenia wydawnictwa. Ale to nie koniec zmian. Będą dalsze od 1 września. Chcę i muszę się tu pochwalić, że Arkady mają bardzo dobrą rękę do pracowników i choć pracować ze mną nie jest łatwo, to odchodzą dopiero na emeryturę. A propos zmian, dobrym nabytkiem i dobrą moją decyzją było przyjęcie Doroty Koman na redaktor naczelną.
– Co dla pani oznacza ta zmiana w zarządzie?
– W pierwszej kolejności trochę wytchnienia, odciążenia w codziennych obowiązkach. Coraz bardziej oswajam się też z myślą, że zbliża się czas przekazania pałeczki młodszym. Nie jest łatwo kierować wydawnictwem w tych trudnych i niestabilnych czasach, przy niezwykle ostrej konkurencji, kurczącym się rynku, upadających kolejnych księgarniach i rosnącej liczbie podmiotów, z którymi mamy windykacyjne kłopoty, takimi jak Matras, gdzie straciliśmy „sporo” pieniędzy. Poza tym czas najwyższy, żeby nowe pokolenie poznało smak prowadzenia własnego biznesu i ciężar podejmowanych przez siebie decyzji.
– Ale to chyba jeszcze nie czas na podsumowywanie pani dorobku?
– Na to zdecydowanie za wcześnie, choć na pewno mam się czym pochwalić. Rozpoczęłam pracę w Arkadach 15 października 1977 roku, a więc ponad czterdzieści jeden lat temu. W 1992 roku przekształciliśmy państwowe wydawnictwo w spółkę pracowniczą i zostałam pierwszym prezesem zarządu i dyrektorem wydawnictwa. Do dziś udaje mi się prowadzić firmę z wyłącznie polskim kapitałem. Nie jest łatwo, ale ma to również swoje dobre strony. Dorobiliśmy się własnej siedziby przy ulicy Dobrej 28 oraz firmy dystrybucyjnej z adresem Dobra 28 w nazwie.
– No i dopracowaliście się bezdyskusyjnej pozycji w kulturze narodowej…
– Przez ponad sześćdziesiąt dwa lata Arkady wydały prawie pięć tys. tytułów. Wśród nich dominują albumy, leksykony, słowniki, podręczniki akademickie, poradniki, książki dla hobbystów, a także publikacje edukacyjne dla dzieci i młodzieży. Na naszych książkach wychowały się co najmniej trzy pokolenia Polaków. Szerzymy wiedzę o sztuce, architekturze, wpływamy na kształtowanie estetycznego smaku rodaków. Współpracujemy z najlepszymi i najbardziej liczącymi się oficynami na świecie – wymienię tylko kilka z nich: Scala, Giunti i White Star (Włochy), Abrams (USA), Slovo (Rosja), Larousse i Flammarion (Francja), Dorling Kindersley, Thames & Hudson i Laurence King (Wielka Brytania), Albatros (Czechy), Springer (Niemcy) – przybliżając czytelnikom to, co jest na świecie najbardziej wartościowe. Wydaliśmy setki naprawdę ważnych publikacji, z których korzystają wszyscy: młodzież, studenci, inteligencja, znawcy i miłośnicy sztuki i architektury. Tysiące tomów takich serii, jak: „W kręgu sztuki”, „Sztuka naszych czasów”, „Patrzę, podziwiam, poznaję” czy „Sztuka świata” hiszpańskiego wydawnictwa Salvat, poszerzona przez Arkady do osiemnastu tomów, podstawowy podręcznik na wielu kierunkach uczelni artystycznych. Nasze książki zdobią publiczne i domowe biblioteki. Jednocześnie tysiące egzemplarzy z logo Arkad, opracowanym przez grafika Wojciecha Zamecznika, znalazło stałe miejsce w bibliotekach za granicą, bowiem przygotowywane przez nas albumy, prezentujące dorobek polskiej kultury narodowej, ukazały się w czternastu językach, włącznie z japońskim.
– To historia. A współczesność?
– To przede wszystkim bardzo ważna dla kultury narodowej seria „Sztuka polska”, tzw. seria zielona, która jest syntezą poszczególnych epok, przygotowywana przez największych specjalistów w danej dziedzinie pod redakcją naukową zmarłego niedawno prof. Jerzego Kowalczyka. Jeszcze w tym roku ukaże się, opracowany pod kierunkiem prof. Jerzego Malinowskiego, w świetnej redakcji merytorycznej Marii Łotysz, tom szósty, poświęcony sztuce XIX wieku. Za rok ukończymy ten projekt tomem przedstawiającym sztukę wieku od 1900 do 2018 roku, za który odpowiada prof. Wojciech Włodarczyk. To wstyd, że Instytut Książki odmówił nam dofinansowania, choć mamy na piśmie przyrzeczenie ministra kultury Waldemara Dąbrowskiego na dofinansowanie całej serii, a dostaliśmy wsparcie tylko na pierwszy tom w 2004 roku. Nie jest to seria dochodowa, nikt w Polsce nie podjął się przygotowania takiej syntezy opracowywanej przez najwybitniejszych polskich profesorów. I jest to moja misja, aby ją wnieść do kultury polskiej i nie odejdę na emeryturę, dopóki jej nie skończę, co często powtarzam prof. Wojciechowi Włodarczykowi.
– Pamiętam, że przed laty miałem ogromne obawy, czy Arkady dadzą radę udźwignąć finansowo te dwie wspaniałe i niezwykle cenne serie. Teraz z radością mogę pogratulować sukcesu, a jednocześnie odwagi przy podejmowaniu ryzykowanej decyzji o ich edycji. Ale są jeszcze inne serie…
– Kolejnym cyklem, o którym chcę wspomnieć, są „Skarby sztuki” w polskich muzeach narodowych. Zawierają eseje omawiające kolekcje malarstwa, rzeźby, rzemiosła artystycznego, opatrzone krótkimi komentarzami pracowników naukowych i kustoszy zbiorów poszczególnych placówek. To jest ewidentna promocja muzeów narodowych, którą powinno prowadzić Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Bardzo żałuję, że może nie ukazać się w tej serii Muzeum Narodowe w Krakowie. Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego wywiadu dyrektor Andrzej Betlej doprowadzi do wydania tomu poświęconego krakowskim zbiorom. My bardzo nie lubimy nie dokończonych serii. Mam ogromną satysfakcję z ciągłego wzbogacania najpiękniejszej na świecie monograficznej serii o muzeach zatytułowanej „Arcydzieła malarstwa”. Rozpoczęliśmy ją wiele lat temu. W czasie pobytu na Targach Książki w Jerozolimie wypatrzyłam świeżo wydany „Watykan”. Ta seria ukazywała się w kilku krajach, były to: Włochy, USA, Niemcy, Francja, Rosja, Belgia i Polska. Jest to najpiękniejsza edytorsko seria, oprawiona w naturalne płótno, z futerałem… a więc i najdroższa. Później były: „Ermitaż”, „Luwr”, „Berlin”, „Wenecja”, „Prado”, „Waszyngton”, „Wiedeń”, „Muzeum Narodowe w Warszawie” i „Muzeum Narodowe w Krakowie” oraz wiele, wiele innych. Jesienią ukaże się tom osiemnasty, „Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie”, przygotowywany pod kierunkiem prof. Doroty Folgi-Januszewskiej i dyrektora Muzeum Pałacu w Wilanowie Pawła Jaskanisa. W planach są kolejne, światowej sławy muzea.
– To malarstwo. A architektura?
– Bardzo ważną dla kultury narodowej serią są „Leksykony zabytków architektury”, prezentujące regiony. Ukazało się już osiem tomów, w tym dwa poświęcone Kresom. W przyszłym roku do rąk czytelników trafi „Leksykon zabytków architektury ziemi łódzkiej i Kielecczyzny”. Pozostaną nam jeszcze cztery tomy, aby objąć mapę całej Polski. Powiem nieskromnie, ale wydaje mi się, że dziś nikt poza Arkadami nie podjąłby się już takiego zadania. I dodam, że wszystko to robimy za własne pieniądze, nie mamy żadnych grantów ani dotacji. A moim zdaniem, to ewidentnie zadanie dla MKiDN. Niestety, nie jest ono tym projektem zainteresowane, a ostatnia pani minister, u której byłam, tylko rozłożyła ręce.
– Najnowszym projektem Arkad jest seria historycznych gawęd…
– Podobnie jak wszyscy wydawcy szukamy atrakcyjnych tematów i ciekawych dla czytelnika pomysłów. Wydaje mi się, że wymyślona przeze mnie seria „Klany”, bo tak brzmi jej nazwa, jest dobrym pomysłem, historycznym, a zarazem niepodzielnie związanym ze sztuką, która nadal jest naszą domeną – pod tym względem nie mamy konkurencji na polskim rynku.
– Pierwszy był „Klan Kossaków”.
– Napisana przez Marka Sołtysika książka pod tym tytułem została dobrze przyjęta przez czytelników. Następny jego tom, poświęcony rodzinie Matejków, zrobiliśmy już w bogatszej szacie graficznej, w kolorze i twardej oprawie. Tak też będzie wyglądać drugie wydanie „Klanu Kossaków”. Ten sam autor pisze jeszcze „Klan Gierymskich”. Niebawem ukaże się też „Klan Wyspiańskich” przygotowany przez profesora Jana Tomkowskiego. W planach mamy wiele innych rodów, m.in. Malczewskich, Stryjeńskich…
– Mówimy tylko o sztuce, a tu jeszcze książki o modzie, książki dla dzieci, poradniki dla kolekcjonerów…
– …i ważny segment książki technicznej, głównie budowlanej, ale o tym może innym razem.