Systematycznie ukazują się w wydawnictwie Marginesy nowe tłumaczenia książek Ernesta Hemingwaya, ale jest cicho, jakbyście w ogóle nie robili szumu koło tego… Trochę szumu narobiliśmy i w zasadzie największy szum zdarzył się przy okazji pierwszego wydanego przez nas tytułu Ernesta Hemingwaya, czyli opowiadania „Stary człowiek i morze” w tłumaczeniu Kai Gucio. To lektura szkolna, w związku z czym spodziewaliśmy się sukcesu, także dlatego, że książek Ernesta Hemingwaya od dwudziestu lat w ogóle nie ma na rynku. Kiedy patrzyliśmy na dynamikę sprzedaży kolejnych tomów, uświadomiliśmy sobie, że Hemingway funkcjonuje w świadomości polskiego czytelnika z trzema, góra czterema tytułami. Są to: „Stary człowiek i morze”, „Komu bije dzwon”, „Pożegnanie z bronią” i „49 opowiadań”. Już się ukazały? Z tej „wielkiej czwórcy” ukazały się na razie tylko dwa, czyli „Stary człowiek i morze” oraz „Pożegnanie z bronią”. Kolejny tom tego kanonu, „Komu bije dzwon” w tłumaczeniu Rafała Lisowskiego, ukaże się we wrześniu tego roku, z kolei „Pierwszych 49 opowiadań” – taki książka będzie miała u nas tytuł – wiosną przyszłego roku, tłumaczenia podjęła się Karolina Wilamowska. W sumie doliczyłbym do wielkiej czwórki także „Pozostałe opowiadania”, które przełożył Tomasz S. Gałązka – to wszystkie opowiadania, które nie weszły do „49”. Jaki był pomysł na to przedsięwzięcie? Przy okazji decyzji o wydawaniu dzieł Hemingwaya i przypomnieniu go polskiemu czytelnikowi stwierdziliśmy, że najbardziej byśmy chcieli przedstawić pisarza młodym ludziom – ukazać go od świeżej strony, a także udowodnić, że jego twórczość się w zasadzie nie zestarzała. Wpadliśmy więc na pomysł, że warto zrobić nowe przekłady. Odważna koncepcja… Zacząłem się zastanawiać, kto miałby nowe przekłady robić: stara gwardia, czy postawić w ogóle na młodych i zdolnych, z osiągnięciami, nagrodami na koncie. Gdy to przegadywaliśmy w wydawnictwie, doszliśmy do wniosku, że drugi pomysł jest zdecydowanie lepszy. I się nawet sprawdził! Skąd ta pewność? Na przykład nowe tłumaczenie „Starego człowieka i morza” odbiło się dość szerokim echem. Była obszerna recenzja Michała Nogasia w „Gazecie Wyborczej”, ukazały się też kolejne omówienia, Kaja Gucio miała kilka spotkań z czytelnikami, była w radiu. Kolejne tytuły nie wywołały takiego szumu, ale też nie szargaliśmy świętości i jeśli zmienialiśmy tytuł, działo się to na mniejszą skalę, nie zniszczyliśmy nikomu dzieciństwa, jak pisano przy okazji wydania „Anne z Zielonych Szczytów” w tłumaczeniu Anny Bańkowskiej. Nie było o co robić awantury. Awantury na naszą skalę… Oczywiście awanturka zdarzyła przy okazji wydania „Zaś słońce wschodzi” Hemingwaya. Maciej Potulny, który książkę przetłumaczył, zdecydował się dać „zaś” na początek. Wszystko wyjaśnił w posłowiu. O co chodzi z tym „zaś”? To cytat z Biblii oczywiście. Ale Maciej Potulny, kiedy przeanalizował biografię Hemingwaya, stwierdził, że kiedy Hemingway pisał tę książkę, był jeszcze protestantem. W związku z czym sięgnął do „Nowej Biblii Gdańskiej”, gdzie cytat z Księgi Koheleta ma nieco inne brzmienie niż w „Biblii Tysiąclecia”. W związku z czym zmieniliśmy tytuł naszego wydania. Wspaniały problem do dyskusji… Później tak naprawdę już nie było o co kruszyć kopii, bo „Pożegnanie z bronią” jest „Pożegnaniem z bronią”, podobnie nie uległy zmianie „Ruchome święto” w przekładzie Miłosza Biedrzyckiego czy „Za rzekę, w cień drzew” w tłumaczeniu Agnieszki Wilgi. W swoim tłumaczeniu zmieniłem jednak „Wiosenne potoki” na „Wiosenne wody” – to nawiązanie do książki Iwana Turgieniewa pod tym samym w Polsce tytułem, …