Naczelny redaktor „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” postawił przede mną zadanie opisania najbardziej spektakularnych wydawniczych akcji promocyjnych ostatnich lat. Niemałe to – wbrew pozorom – wyzwanie. I nie z klęski urodzaju bynajmniej. Niestety! Zmaganie się z marketingową materią ma wszelako jeden niezaprzeczalny walor. Stosunkowo krótka kołderka promocyjna (a konkretnie – finansowa) naszych edytorów powoduje, że cała nadzieja leży w kreatywności speców od promocji. To ich – niekiedy bardzo oryginalne – pomysły stanowią remedium na te skromne budżety. Oczywiście, najlepiej, gdy w sukurs pomysłom przychodzą środki (vide kampania reklamowa sieci Plus GSM z udziałem kabaretu Mumio). No, ale nie można ponoć mieć wszystkiego. Gdy sięgam pamięcią do wczesnych lat dziewięćdziesiątych, daje o sobie znać całkiem sporo ciekawych kampanii. Trudno przytoczyć tu wszystkie, jeszcze zaś trudniej uszeregować je od najlepszej do najlepszej najmniej. Ścisła czołówka wygląda jednak mniej więcej tak, a dotyczy także wydarzeń nowego tysiąclecia. Polska na weekend Wyczuwalnym celem akcji promocyjnych kolejnych edycji przewodnika „Polska na weekend” (Pascal) jest to, by swym rozmachem przyćmiły swe poprzedniczki. I jak na razie, to się udaje. Co roku książkę kupuje blisko 30 tys. turystów, zdaniem wydawcy, wszystkie dotychczasowe wydania (pięć) trafiły do miliona czytelników. Zmasowany atak to określenie, które jako pierwsze przychodzi mi na myśl, gdy wspominam ubiegłoroczne wprowadzanie na rynek „Polski”. I chyba właśnie owa różnorodność plus pomysłowość wszystkich inicjatyw sprawiła, że o książce naprawdę było głośno. Nie zabrakło zarówno reklamy prasowej (także na naszych łamach), nietypowej w przebiegu konferencji dla dziennikarzy (á la teleturniej), przedsięwzięć prosprzedażowych (plakaty, ulotki, reklamy w gazetkach reklamowych), a także – a być może przede wszystkim – fantastycznego konkursu, w którym (oczywiście, po kupieniu książki) można było wygrać tak atrakcyjne nagrody, o jakich nikomu się do tej pory nie śniło. Miał być show, jak mówiono wówczas w Pascalu. I był. Promocja „Polski na weekend” to klasyczny mix różnych działań – stricte reklamowych, PR-owych, ale także handlowych, które przeprowadzone razem dały tak imponujący wynik. Wielka Encyklopedia Powszechna PWN Równie zmasowana, choć w przebiegu zdecydowanie bardziej nobliwa (nie mogło być inaczej) okazała się kampania promocyjna „Wielkiej Encyklopedii Powszechnej” PWN. Tu funduszy nie poskąpiono. Pełnostronicowe reklamy w prasie ogólnopolskiej (62 emisje w dwunastu tytułach) i spoty nadawane w tzw. prime time w telewizji (i to zdecydowanie nie regionalnej) musiały zrobić swoje. I zrobiły. 30 tys. subskrypcji sprzedanych na rynku otwartym do dziś robi wrażenie. „Nowa encyklopedia na nowe tysiąclecie” brzmiał dumnie jej slogan. Przy Miodowej do projektu zdecydowano się podejść wszechstronnie – w wyniku przetargu wyłoniono agencję reklamową, przeprowadzono także badania rynkowe, w których pytano, ile tomów miałaby liczyć encyklopedia, kiedy powinna trafić na rynek, ile kosztować. W mediach promowali ją sami autorzy (nazwiska tej klasy co Jerzy Szacki, Wiktor Osiatyński czy Anna Nasiłowska), zaś na Zamku Królewskim zorganizowano uroczystą galę z udziałem m.in. prymasa i szeregu świeckich oficjeli. Patronatów udzielili prezydent RP oraz ministrowie – kultury i edukacji. …