Jestem wiernym/niewiernym, a na pewno małowiernym odbiorcą wiadomości (newslettera) TechScape nadsyłanych mi co tydzień przez „Guardiana”. Nowinki technologiczne, ploteczki z branży, skandale i skandaliki, kto kogo internetowo wydymał i na ile bitcoinów, co robi Substack, a co na to TikTok, jak się jeździ nowym czterokołowym cudem LG – zajmujące, prawda? I nużące, też nie da się zaprzeczyć. I choć „Guardian” to dziennik, który lubię i cenię, to jednak coraz mniej atencji mu okazuję – sięgam po niego od końca lat siedemdziesiątych (!), o zmianach, jakie w nim zachodziły, mogę mówić z przekonaniem. Prasa, media podlegają przekształceniom narzucanym przez czasy, adjustują się, adaptują do okoliczności i warunków – coraz częściej jednak znajduję w gazetowych tekstach zwyczajne bzdury, banialuki, brednie, kompletnie nieprzemyślane stwierdzenia. Nie mówię tu bynajmniej o portalach typu MSN zarabiających na promowaniu idiotyzmów dla czytelników kolorowych pism plotkarskich („Tu spał Elon Musk, gdy był w Krakowie. Cena zwala z nóg” – naprawdę? Jak czytamy, w krakowskim Sheratonie można spędzić noc …